No tak. Trudnośc przynosi kontakt osobisty z tzw islamistami, ponieważ mozna odnieśc wrażenie, ze islamów jest tyle ilu islamistów.
Dotyczy to nawet muzułumanów urodzonych na Zachodzie i pozornie całkowicie zasymilowanych.
CytujDotyczy to nawet muzułumanów urodzonych na Zachodzie i pozornie całkowicie zasymilowanych.Wait, zaraz. A czy asymilacja ze współczesnym "Zachodem" to jakiś profit z naszego punktu widzenia? Do kogo w gruncie rzeczy jest bliżej katolickiemu tradycjonaliście: do religijnego muzułmanina... czy do "nowoczesnego człowieka liberalnego Zachodu"?
.Konserwatywna prawica katolicka, u nas jeszcze jako-tako żywa, na Zachodzie już raczej ograniczona do kruchty Bractwa i sedecji oraz paru klubów dyskusyjnych, zachowuje się czasami, jakby chciała w każdym momencie toczyć wojnę na wszystkich frontach: z lewicowym liberalizmem, z "innymi religiami", z heretykami, a najlepiej jeszcze z "rosyjskimi schizmatykami".
. Nawiasem mówiąc, uważam, że w sytuacji granicznej lewica liberalna prędzej zacznie atakować islam, aniżeli wyrzeknie się lewicowego liberalizmu. Fakt, że tymczasowo establishment zdaje się stać po stronie islamu wynika li tylko z ojkofobii tego establishmentu (czyli z niechęci do dziedzictwa chrześcijańskiego) oraz z postmodernistycznej manii przytulania wszelkich mniejszości. Tam jednak, gdzie dochodzi do konfliktu pomiędzy wartościami islamu (lub innych religii tradycyjnych) a wartościami liberalnymi, jak np. w angielskich szkołach, w których były protesty przeciw edukacji seksualnej - tam liberalny mainstream nieoczekiwanie zamienia się w ostoję autentycznej ksenofobii ("if you do not respect our values, then please go back to your medieval countries" etc.).