Jeśli chodzi o statystyki samobójstw, to częściej niż nasi rodacy na takie przedsięwzięcie, z krajów europejskich, decydują się Litwini i Białorusini. https://pl.wikipedia.org/wiki/Statystyka_samob%C3%B3jstw_wed%C5%82ug_pa%C5%84stwW porównaniu z krajami zachodnimi wypadamy "lepiej" tylko dlatego, że tam do samobójstw nie liczy się eutanazja (a w takich państwach jak Holandia to są już tysiące ludzi). Gdyby to doliczyć - biją nas na łeb, na szyję (cokolwiek by to miało znaczyć w takim kontekście ;-).
Jak rozumiem, panskie 'rozwazania' i 'wydawania sie' sa znacznie bardziej wiarygodne od autorytetow naukowych. Jedno co mnie szokuje, to to, ze nie spodziewalem sie w zyciu spotkac kogokolwiek negujacego 'PODSTAWY' psychiatrii.
EDIT: znalazlem na stronie zobaczznikam.pl statystyke, ktora mowi, ze w ubieglym roku 2000 (!) DZIECI (!) podjelo nieudana probe samobojcza.
Ależ w Starych Dobrych Czasach ludzie wcale nie byli en general jakiejś lepszej kondycji psychicznej, nie byli "ulepieni z lepszej gliny", nie mieli nie wiadomo jak mocarnych charakterów. Nawet (zwłaszcza?) mężczyźni. Historia jest pełna opowieści o melancholikach, utracjuszach, nieudacznikach, alkoholikach etc. Tyle tylko, że kultura do pewnego stopnia blokowała ujawnianie tego; oraz że ta sama kultura powodowała, iż np. mąż-nieudacznik (albo ksiądz-nieudacznik) zachowywał swoją pozycję, bo był mężem (księdzem), podczas gdy dziś autorytet funkcji, autorytet stanu praktycznie upadł i pozostaje co najwyżej osobisty autorytet jednostki, którego kultura siłą rzeczy nie żyruje.