(...) Jest to coś, co proboszcz zainicjował wiele lat temu, ale czego sam już nie nadzoruje, to się dzieje właściwie samo. (...)Edit: dodam jeszcze, że tradycyjna liturgia zdaje się przyciągać w znacznej mierze introwertyków (do których sam się zaliczam), a tacy ludzie raczej nie zagadają spontanicznie na schodach kościoła do nieznajomej osoby, nawet jeśli w duchu mają ochotę. Ale gdy się dowiedzą, że na dole jest kawa, to natychmiast tam pójdą i nawiążą znajomości. Ot, ludzka psyche - dużo można o tym pisać.
BTW, za dawnych czasów to były nawet spotkania forumowiczów organizowane
Wg mnie najważniejsza integracja to integracja księdza z wiernymi. Widziałem, że krakowskie FSSP niegdyś wpadło na dobry pomysł chodzenia po kolędzie. Jeśli duszpasterz nie zna swoich wiernych to sama integracja wiernych może prowadzić do jakiejś mutacji "Wir sind Kirche". Oczywiście to ma sens gdy wierni mają stałych duszpasterzy.
. W skali Polski trochę tych integracji jednak jest:https://www.unacum.pl/p/blog-page_23.html#start
Samo zainteresowanie starą Mszą nie jest jeszcze aż tak integrującym tematem. Szybciej już zainteresowania sportowe.
Wg mnie najważniejsza integracja to integracja księdza z wiernymi. Widziałem, że krakowskie FSSP niegdyś wpadło na dobry pomysł chodzenia po kolędzie. Jeśli duszpasterz ... Oczywiście to ma sens gdy wierni mają stałych duszpasterzy.
Trzeba przyznać, że w Polsce jest pod tym względem faktycznie słabo. Kiedy jestem w Polsce, zwykle idę na mszę tradycyjną (o ile mam możliwość), ale nigdy mi się jeszcze nie zdarzyło, żeby ktoś do mnie podszedł po mszy i zagadnął.
Nikogo nie przekonywać, nie ciągnąć na siłę. Wyłowić wartościowych ludzi i utrzymywać stały kontakt.
Z perspektywy czasu wiemy już, że należało zlać frajerów, napić się piwa i jechać na Garncarską. Szkoda życia na gierki z bp-mi Mordowiczami, wielkimi inwestorami nieruchomościowymi w koloratkach i im podobnymi.
Cytat: Jarod w Listopada 02, 2019, 21:15:31 pmSamo zainteresowanie starą Mszą nie jest jeszcze aż tak integrującym tematem. Szybciej już zainteresowania sportowe.Zgoda, też tak uważam.
Dziękuję za odpowiedzi. Rzeczywiście, nie są one pocieszające. Rozumiem, że sytuacja może tak wyglądać w parafiach Novus Ordo, ale doprawdy trudno sobie wyobrazić, że tradycyjni katolicy nie integrują się w jakikolwiek sposób? Nie chodzi mi tu o odtwarzanie Akcji Katolickiej (co, swoją drogą, nie jest złym pomysłem), ale właśnie o to, żeby "wyłowić wartościowych ludzi i utrzymywać stały kontakt". Czy nikt nie odczuwa potrzeby integracji z innymi? Jesteśmy przecież istotami społecznymi, mnie się to wydaje naturalne.Cechą charakterystyczną dzisiejszego kryzysu jest to, że modernizm zatruwa umysł, wypacza ludzką aktywność w każdej dziedzinie i sprawia, że jego ofiary tracą kontakt z rzeczywistością. Owszem, z tymi ludźmi można miło i ciekawie porozmawiać na tematy ogólne, a czasem nawet przeprowadzić pasjonujące dyskusje, ale aby znaleźć prawdziwych przyjaciół lub założyć rodzinę, trzeba budować na skale, inaczej prędzej czy później różnice się ujawnią i skończy się to najprawdopodobniej katastrofą. W jaki sposób może powstać jakakolwiek katolicka społeczność, jeżeli wszyscy chowają się po kątach?
Zgadzam się z p. Hubertosem, że to kwestia kultury i zwyczajów. Daleki jestem od gloryfikowania zachodnich zwyczajów, ale niektóre warte są skopiowania. Moge podzielić się własnym doświadczeniem, jeśli to kogoś interesuje.Mam szczęście mieć blisko (Ontario, Kanada) personalną parafię tradycyjną, do której należę. Jedna z bardzo prostych do zorganizowania rzeczy, która ogromnie przyczyniła się do naszej "integracji" (nie przepadam za tym mocno nadużywanym słowem) to właśnie kawa/ciastka po każdej niedzielnej sumie. Jest to coś, co proboszcz zainicjował wiele lat temu, ale czego sam już nie nadzoruje, to się dzieje właściwie samo. Co miesiąc ktoś inny z parafian podejmuje się obowiązku zaparzenia kawy w dużym ekspresie i umycia go po zakończeniu. Na ścianie wisi harmonogram i ludzie się wpisują na kolejne miesiące. Mamy wystawiony słoik do którego wrzuca się datki, i kiedy się on napełni, kupuje się za to kawę i ciastka. Zresztą ciastka zawsze ktoś przynosi domowego wyrobu.Mogę śmiało powiedzieć, że to proste rozwiązanie jest odpowiedzialne w 95% za wytworzenie "struktury socjalnej" parafii. Polecam.Edit: dodam jeszcze, że tradycyjna liturgia zdaje się przyciągać w znacznej mierze introwertyków (do których sam się zaliczam), a tacy ludzie raczej nie zagadają spontanicznie na schodach kościoła do nieznajomej osoby, nawet jeśli w duchu mają ochotę. Ale gdy się dowiedzą, że na dole jest kawa, to natychmiast tam pójdą i nawiążą znajomości. Ot, ludzka psyche - dużo można o tym pisać.
Cytat: Regiomontanus w Października 29, 2019, 21:02:30 pmTrzeba przyznać, że w Polsce jest pod tym względem faktycznie słabo. Kiedy jestem w Polsce, zwykle idę na mszę tradycyjną (o ile mam możliwość), ale nigdy mi się jeszcze nie zdarzyło, żeby ktoś do mnie podszedł po mszy i zagadnął. No to jakby pan chodził w latach 2012-2018 na Karolkową to by się panu zdarzyło.Cytat: rysio w Października 30, 2019, 21:34:04 pmNikogo nie przekonywać, nie ciągnąć na siłę. Wyłowić wartościowych ludzi i utrzymywać stały kontakt.Dokładnie tak. Z kolegami trydentami utrzymujemy kontakt niezależnie od dalszych wyborów.Cytat: rysio w Października 30, 2019, 21:34:04 pmZ perspektywy czasu wiemy już, że należało zlać frajerów, napić się piwa i jechać na Garncarską. Szkoda życia na gierki z bp-mi Mordowiczami, wielkimi inwestorami nieruchomościowymi w koloratkach i im podobnymi.Szkoda to czasu jeździć na koniec świata.Cytat: rysio w Listopada 03, 2019, 00:06:33 amCytat: Jarod w Listopada 02, 2019, 21:15:31 pmSamo zainteresowanie starą Mszą nie jest jeszcze aż tak integrującym tematem. Szybciej już zainteresowania sportowe.Zgoda, też tak uważam.Jest wprost przeciwnie panowie. Wśród znajomych trydentów dużo więcej dyskusyj zajmuje los trzeciego konfiteor niźli liga hiszpańska. Cytat: mbw w Października 31, 2019, 09:01:39 amDziękuję za odpowiedzi. Rzeczywiście, nie są one pocieszające. Rozumiem, że sytuacja może tak wyglądać w parafiach Novus Ordo, ale doprawdy trudno sobie wyobrazić, że tradycyjni katolicy nie integrują się w jakikolwiek sposób? Nie chodzi mi tu o odtwarzanie Akcji Katolickiej (co, swoją drogą, nie jest złym pomysłem), ale właśnie o to, żeby "wyłowić wartościowych ludzi i utrzymywać stały kontakt". Czy nikt nie odczuwa potrzeby integracji z innymi? Jesteśmy przecież istotami społecznymi, mnie się to wydaje naturalne.Cechą charakterystyczną dzisiejszego kryzysu jest to, że modernizm zatruwa umysł, wypacza ludzką aktywność w każdej dziedzinie i sprawia, że jego ofiary tracą kontakt z rzeczywistością. Owszem, z tymi ludźmi można miło i ciekawie porozmawiać na tematy ogólne, a czasem nawet przeprowadzić pasjonujące dyskusje, ale aby znaleźć prawdziwych przyjaciół lub założyć rodzinę, trzeba budować na skale, inaczej prędzej czy później różnice się ujawnią i skończy się to najprawdopodobniej katastrofą. W jaki sposób może powstać jakakolwiek katolicka społeczność, jeżeli wszyscy chowają się po kątach?No nie może. Dlatego poświęciłem dziesięć lat tradycjonalizmu na budowanie więzi społecznych.Cytat: Regiomontanus w Października 31, 2019, 15:38:36 pmZgadzam się z p. Hubertosem, że to kwestia kultury i zwyczajów. Daleki jestem od gloryfikowania zachodnich zwyczajów, ale niektóre warte są skopiowania. Moge podzielić się własnym doświadczeniem, jeśli to kogoś interesuje.Mam szczęście mieć blisko (Ontario, Kanada) personalną parafię tradycyjną, do której należę. Jedna z bardzo prostych do zorganizowania rzeczy, która ogromnie przyczyniła się do naszej "integracji" (nie przepadam za tym mocno nadużywanym słowem) to właśnie kawa/ciastka po każdej niedzielnej sumie. Jest to coś, co proboszcz zainicjował wiele lat temu, ale czego sam już nie nadzoruje, to się dzieje właściwie samo. Co miesiąc ktoś inny z parafian podejmuje się obowiązku zaparzenia kawy w dużym ekspresie i umycia go po zakończeniu. Na ścianie wisi harmonogram i ludzie się wpisują na kolejne miesiące. Mamy wystawiony słoik do którego wrzuca się datki, i kiedy się on napełni, kupuje się za to kawę i ciastka. Zresztą ciastka zawsze ktoś przynosi domowego wyrobu.Mogę śmiało powiedzieć, że to proste rozwiązanie jest odpowiedzialne w 95% za wytworzenie "struktury socjalnej" parafii. Polecam.Edit: dodam jeszcze, że tradycyjna liturgia zdaje się przyciągać w znacznej mierze introwertyków (do których sam się zaliczam), a tacy ludzie raczej nie zagadają spontanicznie na schodach kościoła do nieznajomej osoby, nawet jeśli w duchu mają ochotę. Ale gdy się dowiedzą, że na dole jest kawa, to natychmiast tam pójdą i nawiążą znajomości. Ot, ludzka psyche - dużo można o tym pisać.Dokładnie tak to działało przy Karolkowej w Warszawie w czasach gdy tam chodziłem.
No nie wiem, może w Łodzi się nie da.W 2009 roku śpiewałem u fsspx w Łodzi prymicje x Łukasza Szydło. Potem były krótkie rozmowy, nie pamiętam czy z ciachem czy bez. W każdym razie msza była w jakiejś budce na pięterku, pamięć mi rysuje przed oczami coś na kształt biura na piętrze gdy na parterze mógł być wcześniej warsztat samochodowy.W jakimś 2015 czy 2016 roku śpiewałem ślub na Ogrodowej u Józefa. Potem młodzi zaprosili na wesele i w ten sposób po raz pierwszy i póki co w życiu jedyny trafiłem na wesele w mieszkaniu - i to w kamienicy!Może nie da się w Łodzi wystawić stoliczka do ogródka, bo nie ma ogródka, ale przypominam sobie że w czasach gdy warszawski indult był w Benonie o 10 czy tam 11 to po mszy chodziliśmy na wspólne śniadania w którejś z licznych knajp na starówce.
Uzupełniłem nazwisko xiędza.Ja opisuję poprzednią kaplicę, nie tę na ulicy Wschodniej.