Ocena o dopuszczaniu każdego do święceń kto potrafi wypełniać polecenia zgadza się z tym co od nastu lat słyszę o duchownych wszystkich partii.
Ja tam swoje odpyskowałem. I nie ja jeden w mojej "partii". I nawet nie chodziło o Tradycję (chociaż jakoś temat zazębiać się mógł, ale dopiero za drugim razem - w pierwszy spór wpadłem na trzecim roku studiów, w drugi na piątym). Piszę to tylko dlatego, że skoro pisze Pan, że słyszał od wszystkich to znaczy, że mnie Pan nie pytał. A skoro tak to nie wiadomo ilu jeszcze. I wiedza robi się wybiórcza. Swoją drogą rozumiem, że wierni Tradycji też ulegają pewnym medialnym uogólnieniom, ale drodzy Państwo, nie przesadzajmy z powtarzaniem frazesów typu mieć-być BMW itd.
Inna sprawa, że mamy często (ja też) różnych znajomych niedopuszczonych do święceń. Potem zazwyczaj opowiadają jak to byli szykanowani i z jakich szlachetnych pobudek odeszli lub jak niesprawiedliwie zostali wyrzuceni. Opieramy się wówczas tylko na subiektywnej opinii jednej strony. Większość takich, których znam przejawiała mimo wszystko jakieś problemy, o których już nie opowiada (co właściwie nie dziwi, ale po co wówczas tworzyć legendę wokół siebie).
Najmniej ważne co masz w głowie i ile umiesz czy jak z twoim życiem wewnętrznym. Tym co decyduje o dopuszczeniu do święceń jest umiejętność pozorowania bycia takim księdzem jakiego decydenci uważają za właściwego.
Powiedzmy, że z tym zdaniem mógłbym się zgodzić jeśli chodzi o pozorowanie. Ale to pozorowanie może właśnie dotyczyć tego co się ma w głowie i życia wewnętrznego. Poza tym należy mieć pod uwagę, że sporo problemów pojawia się dopiero po zakończeniu formacji podstawowej. To, że "Ksiądz ma babę" nie znaczy, że przez czas formacji baby ukrywał. Zwalanie wszystkiego na formację to jeden z mitów dobrze funkcjonujących w środowiskach Tradycji.