Forum Krzyż
Novus Ordo => Kościół posoborowy => Wątek zaczęty przez: traditio w Czerwca 21, 2009, 12:10:23 pm
-
Pamiętam, na poczatku czy w połowie lat dziewięćdziesiątych w Mszy Wszechczasów, gdy nadarzała się okazja, bo do Polski przyjeżdżałx. Dariusz Olewiński, a x. Karol Stehlin rozpoczynał swoją działalnośc misyjną- na Msze przez nich sprawowane przybywało grono nielicznych wiernych, gorliwych.złaknionych tej Mszy. A dziś są już w kilkunastu miastach w Polsce całe wspólnoty, które świadomie uczestniczą w liturgii rzymskiej. Co najważniejsze – wskazują tendencje rozwojową. Wprowadzaniu na początku lat 70. ubiegłego wieku reformy liturgii towarzyszył niebywały entuzjazm, w Polsce może nieco stonowany. Jednakże nikt z ówczesnych reformatorów nie spodziewał się zapewne, że trzydzieści lat po owych reformach zacznie w Kościele, w tym również w Polsce wzrastać pokolenie, które nie zna nowej Mszy. W tych miejscach, gdzie w Polsce jest odprawiana Msza Wszechczasów przychodzi coraz więcej młodych, rodzin, małżeństw. Są to małżeństwa, które mają dwoje, troje, nierzadko czworo dzieci; niektóre z tych dzieci są już w wieku, gdy zwykle przyjmuje się Pierwszą Komunię św i one,ochrzczone w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego, na Mszy przyjmują też Komunię.... Rodzice ich szczycą się, że ich pociechy nie wiedzą, co to nowa Msza. Pojawiają się też pierwsze od lat bierzmowania, zapewne będzie ich przybywać. Kto wie, czy za kilka, kilkanaście lat to nowa Msza nie będzie w Kościele marginesem? Na Zachodzie: we Francji, czy w Niemczech, Kościół żywy wśród wiernych to najczęściej ten, który czerpie z Mszy Wszechczasów i w oparciu o nią buduje swą silną tożsamość.
-
Kto wie, czy za kilka, kilkanaście lat to nowa Msza nie będzie w Kościele marginesem? Na Zachodzie: we Francji, czy w Niemczech, Kościół żywy wśród wiernych to najczęściej ten, który czerpie z Mszy Wszechczasów i w oparciu o nią buduje swą silną tożsamość.
Wiele na to wskazuje. Ja tam po dziele msg Bugniniego łez ronił nie będę, jeśli Pan Bóg da doczekać ...
-
Wlasnie mi tez chodzilo po glowie pytanie czy w Polsce sa juz dzieci, ktore nie znaja NOM. Przeciez teoretycznie to moga byc juz nastolatkowie, moze niedlugo pierwsza taka osoba zacznie na naszym forum pisac! :)
Dzisiaj bylem w kosciele parafialnym, w ktorym raz na miesiac ksiadz odprawia NOM po lacinie. To wlasnie byla ta Msza. Na slajdach elegancko wyswietlaly sie wszytskie teksty lacinskie. Lud ani be ani me i bynajmniej nikt nie odmawiial rozanca w czasie Mszy. Nie przesadzalbym zatem z tym masowym przechodzeniem z NOM na tridentine. Tylko mi prosze nie pisac, ze NOM po lacinie to cos innego, bo tridentina o jest wiele trudniejsza dla 90% wiernych niz NOM po lacinie.
-
Tak, niestety, mysli wielu biskupow i ksiezy. Dla wielu z nich wprowadzenie egzaminow dla wiernych ze znajomosci rytu i laciny, to nie tylko chec sabotowania motu proprio i up.dolenia tradycyjnych inicjatyw, ale szczera troska pasterska o biednych uposledzonych intelektualnie, ktorzy nie zdaja sobie sprawy, ze pozbawiaja sie radosci "pelnego uczestnictwa" :)
Gorzej, ze taka wizja liturgii jest tez udzialem wielu tradycjonalistow, zwlaszcza tych postmotupropriowych. Setki razy spotykalem sie z argumentacja, ze "u nas tez jest uczestnictwo", wierni uczestnicza w liturgii, nie sa bierni, o nie etc. Stad te mszaliki, kserowane karteczki rozdawane przed msza, musztrujacy pseudocereremoniarz dbajacy o rowne skandowanie tekstow ministrantury etc.... Zwykle przekalkowanie NOMowych wzorcow i zachowan na ryt tradycyjny. Brrrr, az mnie mierzi.
A co do meritum, to wlasnie moje dzieci do takiego pokolenia naleza. Nie mowie nic im na razie o NOMie, ani o kryzysie w Kosciele (choc wykladam ze szczegolami proces dechrystianizacji spoleczenstw) zeby nie narazac na niepotrzebny stres. Moze zanim dojda do pelnioletnosci, to ten sfrabrykowany protukt chwili bierzacej wyladuje na smietniku, tam gdzie jego miejsce ?
-
Panie Fons Blaudi... ta wizja liturgii z mszalikami itd. to proszę Pana nie kalkowanie "NOMowych wzorców" jeno nawiązywanie do ruchu liturgicznego, który jest całkiem przedsoborowy.
A egzaminy ze znajomości rytu też były przed soborem. Możemy mieć wątpliwości co do tego kto będzie "egzaminował" ale obserwując to jak niektórzy księża odprawiają tridentinę dochodzę do wniosku, że egzaminy by się niektórym przydały.
"musztrujacy pseudocereremoniarz dbajacy o rowne skandowanie tekstow ministrantury"
A o czym Pan myśli pisząc te słowa... Mógłby Pan tak na konkretnych przykładach
BTW. Panie Fons Blaudi liturgii należy się szacunek, nawet jeśli nie mamy szacunku do tych, którzy tę liturgię wprowadzali, czy do sposobu w jaki tego dokonywali, a nawet gdy nie podoba nam się kształt liturgii - Liturgii należy się szacunek i tyle.
-
A ja jestem ciekaw co się stanie gdy taki młody człowiek nie znający NOM w końcu wydostanie się spod klosza rodzicielskiego i trafi w końcu na Nową Mszę i zobaczy na niej tłumy?? Co pomyśli o liturgii trydenckiej i o tym czym żył dotychczas?? Co będzie jak trafi do jakiejś wspólnoty wiernych świeckich?? I o zgrozo jaka będzie reakcja owych rodziców jak "latorośli" to się spodoba i w tym zostanie??
-
;D
Panie Hellsing - dobry żart...
-
Ale przed pojawieniem się ruchów liturgicznych świeckich, przez wieki nikt ludzi nie musztrował!
Malo tego - ławek w kościele nie było i każdy stał czy siadał gdzie tam se chciał. I jakoś nikomu to nie przeszkadzało, a ludzie na Mszę chodzili, modlili się, uczestniczyli w niej całym sercem, uświęcali się i czerpali garściami z płynących łask. Tak inteligencja, jak i analfabeci.
A tu przyszli tacy papieże - św. Pius X, XI, XII i zaczęli takie ruchy liturgiczne popierać... Owszem, to nie było źle, że czegoś nie było, ale jeśli się pojawiło to to też źle nie jest.
A co do tych postmotupriopriowych to też różnie bywa, np. u o. Maurycego tak nie jest.
-
A Tridentina z punktu widzenia świeckiego JEST łatwiejsza - naprawdę. Dlatego, że nie trzeba uczestniczyć w dialogach z celebransem, dlatego, że w czasie modlitw kapłana śpiewa się w wielu miejscach zwykłe pieśni w j. narodowym. To o wiele prostsze niż realizowanie "kapłaństwa świeckich" na NOM. Choć oczywiście przyznam, że człowiek zmusztrowany przez NOM, będzie się bał Tridentiny, bo wyobraża sobie, że wymagania wobec niego będą jeszcze wyższe niż na novusie, że oczekuje się od niego dialogów po łacinie etc.
Cos w tym jest. Dziwnie to jednak wyglada gdy recytowane Credo na lacinskim NOMie odmawia tylko sam ksiadz do mikrofonu. Inni siedza jakby zniesmaczeni... Po prostu mam wrazenie, ze takim ludziom tridentina nigdy "nie przypadnie do gustu".
-
Panie Kallistrat, niemerytoryczny argument ex auctoritate kula w plot, bo ja ruchu liturgicznego nie darze specjalna atencja. Tzn. jego ojcow zalozycieli i owszem (ktorych zreszta dzisiejsi ruchacze liturgiczni sie wypieraja calym sercem*), ale poczawszy od I wojny swiatowej to roznie z tym bywalo. W wielkim skrocie : poniewaz sw. Pius X wypwalil modernistow z teologii, nauczania i pisania do katolickich pism, to zakamuflowali sie oni wlasnie w ruchu litugicznym, gdzie o wiele latwiej bylo przemycic subwersywne poglady. O tym jak skuteczna to byla metoda swiadczy "Mediator Dei." Od lat 20tych do mniej wiecej Piusa XII ruch liturgiczny szedlu dwunurtowo, z czego te oba nurty - katolicki i podejrzany - sie przenikaly i nawzajem na siebie wywieraly wplyw, a juz od przelomu lat 50/60 ruch przejeli koryfeusze przyszlej "reformy".
Wspolczeny ruch tradycyjny tez ma swoja historie i swoje uwarunkowania w konkretnej epoce. Apb Lefebvre, Campos czy inne grupy ksiezy i wiernych po prostu, w rekacji na NOM, "zamrozily" stan jaki znaly z lat 60tych. O ile byla krytyczna refleksja teologiczna nad NOMem, to nie bylo niemal zadnej nad jego korzeniami i posoborowi tradycjonalisci po prostu kalkuja wzorce i zachowania z lat tuz sprzed reformy np. w ten sposob egzotyczna i dziwaczna msza dialogowa zostala w praktyce podniesiona do rangi jedynego mozliwego modelu "uczestnictwa" we Mszy. W tym zamrozeniu zyjemy do dzis, chocby dlatego ze zadna wladza magisterialna nie uznawala dotychczas za stosowe wydawac przepisow odnosnie rytu, ktory nie istnieje albo ma wymrzec wraz z owymi dziwakami, ktorzy nan chodza.
* http://www.liturgista.pl/?menu_id=4&&display=sekcja&&sekcja=a&&wyrazenie=&&view=post_details&&id=2
-
Kto wie, czy za kilka, kilkanaście lat to nowa Msza nie będzie w Kościele marginesem? Na Zachodzie: we Francji, czy w Niemczech, Kościół żywy wśród wiernych to najczęściej ten, który czerpie z Mszy Wszechczasów i w oparciu o nią buduje swą silną tożsamość.
Wiele na to wskazuje. Ja tam po dziele msg Bugniniego łez ronił nie będę, jeśli Pan Bóg da doczekać ...
Oj,optymisty z Waszmościów.I do tego w gorącej wodzie kąpane.
Ja niestety szacuję, że zaleczanie ran posoborowych potrwa na oko dwa razu dłużej niż morbus Bugnini.Czyli ok.80 lat.
A że chciałbym się mylić i doczekać,aby jeszcze za mojego życia zobaczyć jak neonopodobne niedobitki posoborowców odprawiają po garażach NOM na podstawie indultu...
-
neonopodobne niedobitki posoborowców odprawiają po garażach NOM na podstawie indultu...
Sama pogarda...
-
Indult to mozna dac na cos nieszkodliwego : NOM najpierw trzeba naprawic, zeby niedobitki posoboruchow mogly o indult prosic. Np. dorzucic prawdziwe ofertorium, no i I ME obowiazkowo. No i chetni do udzialu w takim rycie beda musieli podpisac,ze uznaja XXII sesje soboru trydenckiego. Egzamin tez jakis mozna wprowadzic ze znajomosci katolickiej teologii eucharystycznej.
-
...
-
[...}w kościele św. Zygmunta na warszawskich Bielanach.
Kościół ten pustoszeje, mimo ciągłych konwulsyjnych ruchów mających - jak sądzę - "uatrakcyjnić ofertę".
Rozmawiam z osobami uczęszczającymi do tego kościoła ktore, co tu kryć, teraz go omijają - właśnie owe "łamańce", gitary, zawiodzenie, galopady wiernych z "darami" przez kościół, zapalanie światełek, eksperymenty, niebezpieczeństwo natrafienia na "składanie świadetw" ktore dla wielu osób jest raczej czymś gorszącym, a nie budującym - definitywnie je odstraszyły. ::)
Tylko niech pan nie zapomina, że w tej parafii jest ponad 50 wspólnot różnego rodzaju, z czego połowa to wspólnoty DN :)) a każda liczy po blisko 50 osób, więc naprawdę wierni w tej parafii są to ludzie głęboko wierzący i angażujący się w życie Kościoła warszawskiego i ogólnopolskiego.
-
Witam serdecznie (prawie) współparafianina! Cieszę się niezmiernie, że opuścił Pan to neońskie piekło. Inaczej niepokoiłbym się o pańskie zdrowie.
@ P. hellsing
Setki wiernych - zaangażowanych, a jako organistka zatrudniona siostra, której wydobywanie dźwięków z organów przyprawia o ciężki atak migreny... Albo ci zaangazowani są ubodzy jak myszki, albo fundusze idą na ... no właśnie, na co, skoro szkoda pieniędzy nawet na świece podczas niedzielnego wystawienia, lub na kurs gry dla siostry organistki?
-
Witam serdecznie (prawie) współparafianina! Cieszę się niezmiernie, że opuścił Pan to neońskie piekło. Inaczej niepokoiłbym się o pańskie zdrowie.
@ P. hellsing
Setki wiernych - zaangażowanych, a jako organistka zatrudniona siostra, której wydobywanie dźwięków z organów przyprawia o ciężki atak migreny... Albo ci zaangazowani są ubodzy jak myszki, albo fundusze idą na ... no właśnie, na co, skoro szkoda pieniędzy nawet na świece podczas niedzielnego wystawienia, lub na kurs gry dla siostry organistki?
Zły adresat panie Edi, niech pan pyta swego proboszcza lub przełożoną owej siostry a nie mnie. Ja w tym temacie nie mam ani wiedzy ani kompetencji by coś osądzić czy zdziałać. Był pan u Niego z taką prośbą/pytaniem??
-
Z tym proletariuszem? Panie hellsing! litości! ja się poddaję na dziś wieczór ;)
-
Z tym proletariuszem? Panie hellsing! litości! ja się poddaję na dziś wieczór ;)
Czyżby miał się pan za lepszego od proboszcza swego????
-
w kościele św. Zygmunta na warszawskich Bielanach.
Kościół ten pustoszeje, mimo ciągłych konwulsyjnych ruchów mających - jak sądzę - "uatrakcyjnić ofertę".
Rozmawiam z osobami uczęszczającymi do tego kościoła ktore, co tu kryć, teraz go omijają - właśnie owe "łamańce", gitary, zawiodzenie, galopady wiernych z "darami" przez kościół, zapalanie światełek, eksperymenty, niebezpieczeństwo natrafienia na "składanie świadetw" ktore dla wielu osób jest raczej czymś gorszącym, a nie budującym - definitywnie je odstraszyły. ::)
Ja chyle czola przed protestantem, ktory to zgrabnie nazwal jednym slowem "EMOCJONALIZM". I pieknie podsumowal skutki:
Skutki emocjonalizmu.
Wspólnoty, które lansują nadmierny emocjonalizm, doprowadzają do:
--- fluktuacji członków zboru – nie wszyscy dobrze czują się wśród ludzi o nieustannie podwyższonym nastroju i nie każdy godzi się na wywieranie presji okazywania uczuć religijny w sposób niezgodny z przyjętymi w naszej części świata normami kulturowymi. Dlatego też wspólnoty charyzmatyczne cechuje duża rotacja członków. Nawet osoby o ekstrawertycznym usposobieniu, zwabione do kościoła możliwością wyrażania siebie i swoich emocji w sposób bardzo awangardowy, po pewnych czasie czują się znużone i wyruszają na poszukiwanie nowych fajerwerków.
--- podatność na herezję – zamiłowanie do cudownych objawień i znaków, a także przedłożenie pielęgnowania uczuć religijnych nad rzetelne i systematyczne studiowanie Pisma Świętego.
--- odkulturowienie – chrześcijanie poddawani presji emocjonalizmu zachowują się w sposób niezgodny z obowiązującymi normami kulturowymi i obyczajowymi, a przez to stwarzają dodatkową barierę dla ludzi nienawróconych.
--- okaleczenie emocjonalne słabszych jednostek – osoby słabsze, szukające we wspólnocie chrześcijańskiej wsparcia i opieki duchowej, są łatwym łupem dla charyzmatyków. Niestety zamiast profesjonalnego wsparcia i poradnictwa, stykają się z niezrównoważoną hordą krzykaczy, pazernych na każdą nową owieczkę, którą mogliby do siebie upodobnić. Skutki zwykle są opłakane. Osoba taka po pierwszym kontakcie z chrześcijaństwem charyzmatycznym przez długie lata chowa urazę do chrześcijaństwa w ogóle.
Wszystko pasuje, prawda? (oczywiscie z dokladnoscia do tego, ze nie pisal tego katolik)
http://www.kosciol.pl/article.php/20090528130051264 dziekuje Panie wiridianie za przytoczenie tego artykulu.
-
...
-
zamknięty światek TYLKO dla osób z owych 50 wspólnot
Aż mi wstyd, że ktoś spoza parafii tak celnie ujął to, co ja widzę na codzień. To dokładnie tak wygląda! Ktos spoza współnot nie może się odnaleźć w tych Mszach!
Proboszcz ubolewa od czasu do czasu, przytacza długie statystyki, opowiada ilu to młodych odchodzi, że coraz mniej ludzi przyjmuje księdza po kolędzie... później wymyśla kolejne liturgiczne atrakcje...
Obecnie większosć wiernych na Mszach św. i nabożeństwach to osoby o posrebrzonych wiekiem włosach, za 10 lat parafia może być pusta, a całe życie przeniesie się do salek :'(
-
@P. Edi
Przepraszam, że się wtrącam ale nie za bardzo rozumiem co Pan ma na myśli co do proboszcza. Pochodzenie ???
Co do reszty to przeważnie się zgadzam.
-
A co murzyn.
-
Ależ nie ma za co :)
Gdzież tam pochodzenie... chodzi o jego gust.
PS: Żeby było wyraźnie: nie chodzi o pochodzenie, tylko o to, w czym gustuje i co z tym robi w trakcie liturgii. Rozmowa przecież dotyczyła muzyki.
PS. 2: Panią Berek serdecznie przepraszam za pomylenie płci.
-
A co murzyn.
Takiej wspólnoty na razie u nas nie ma.
-
Aha, rozumiem.
-
Cieszę się. W takim razie jeszcze poproszę Księdza o modlitwę za moją parafię i Proboszcza :)
-
Oczywiście!
-
Dziękuję!
A ta nieszczęsna przenośnia wyjątkowo mi się nie udała - ktoś mógł się poczuć dotknięty :-\
-
Nie może być!!! "Tradsi dziećmi soboru????!!!" toż to prawie herezja chyba???
-
Nie znać NOM to wielka łaska...
-
Niestety rośnie nam także pokolenie, które nie zna NOMu, bo generalnie nie zna żadnej Mszy.
-
Są tacy, co uznają, że NOM w takim razie sprawdził się i należy go bronić.
-
Nie powiedział tylko czegoś, co ja bym dopowiedziała: świeccy też przeżywają kryzys tożsamości. I w jakiejś mierze kryzys ten dotyczy również tradsów, którzy znają "stary ryt", ale nie znają "starego ducha", bo i skąd mają go znać? Dlatego zawsze twierdzę, że i my jesteśmy dziećmi Soboru. Nie tylko z powodu daty naszych urodzin, również dlatego, że posoborowie odcisnęło znamię na naszym pojmowaniu liturgii, naszej roli w liturgii, naszej roli w Kościele.
[/b]
Tę uwagę p. Szmulki muszę skomentować i zasadność jej poprzeć, z tym, że nazwałbym to "nowy duch w starym rycie".
Wczoraj byłem na uroczystej MT w Łodzi (dwudziestolecie kapłaństwa ks. Kaczmarka). Kilka uwag;
- Komunia św. Udziela główny celebrans przy ołtarzu a ze względu na większą ilość wiernych niż zwykle dwóch księży jak to teraz bywa udaje się do bocznych ołtarzy by pomóc. I co ciekawe, przy ołtarzu balaski, obrus, wierni klękają, a patrzę ze zdumieniem i widzę, że przy bocznych ołtarzach "leci" po nowemu, na stojaka, bez znaku krzyża hostią o żadnym Corpus Christi nie wspominając. Ale... nagle te boczne kolejki topnieją. Reszta woli do głównego ołtarza i ....księża zostają "bezrobotni". Głupio jakoś się zrobiło. Nowe "zgrzytnęło" ze starym. Dlaczego trzej księża nie stanęli za balaskami? Równie sprawnie by poszło.
- w kazaniu usłyszałem, że zebrali się tutaj "miłośnicy starej mszy" . Miłośnicy??? I ten język taki jakiś "nowomowaty".
- za mną w ławce trzy panie (koleżanki) w średnim wieku, ewidentnie po raz pierwszy i ... trudno nie podsłuchać dialogu szeptem:
- Wiesz, taką kartkę dostałam. Tu jest wszystko co będziemy mówić.
- A to po łacinie jest?
- Nooo. I ksiądz będzie cały czas tyłem do nas. Zobaczysz.
- ewidentnie niezręczne zdawały się być te długie momenty ciszy. Nowi nie wiedzieli co z tym zrobić. Takie "nie aktywne jakieś".
Tak. 40 lat odcisnęło znamię na naszym pojmowaniu liturgii. Nie miałem czasu by zostać po Mszy dłużej i spytać te panie "czy im się podobało".
Takich elementów walki nowego ze starym można zauważyć więcej.
-
@P. Szmulka
Pani łączy ruch liturgiczny z reofrmą posoborową, możliwe, że i poniekąd słusznie. Był jednak artykuł w "Christianitas" (czy autorem nie był P. Wielhold?), w którym było napisane, że wśród przeciwników posoborowej reformy było właśnie wiele osób zaangażowanych w Ruch Liturgiczny.
-
neonopodobne niedobitki posoborowców odprawiają po garażach NOM na podstawie indultu...
Sama pogarda...
niestety... :(
-
40 lat odcisnęło znamię na naszym pojmowaniu liturgii.
Nie 40, ale duzo wiecej, jak pisalem w innym watku. Opanowany przez modernistow "ruch liturgiczny" urabial grunt pod katastrofe Bugniniego.
-
Nie 40, ale duzo wiecej, jak pisalem w innym watku. Opanowany przez modernistow "ruch liturgiczny" urabial grunt pod katastrofe Bugniniego.
Jeszcze trochę, a wyjdzie na to ,że moderniści zaczeli działać na drugi dzień po wniebowstapieniu, no ostatecznie po zesłaniu Ducha świętego ;))
-
Nie znać NOM to wielka łaska...
cytat P.Zygmunt
No tak. Chcemy tego czy nie... jak szydło z worka wychodzi - "niechciane" pytanie:
Czy warto chodzić na NOM? - chodzić na Tridentinę, a jak nie damy rady dojechać do miejsca celebracji (np. 100km :)) ...powstrzymać się od NOM-u. Wiem ,że to herezja ale wypowiedzi Państwa dryfują w takim kierunku. Podobno (nie wiem czy to prawda) X Fsspx zalecaja takie postępowanie.
Nie oceniam, czytam i pytam.
Ciekaw jestem (pewnie można to sprawdzić) czy postawy forowiczek i f-ów w tej materii uległy (od czasu wydania MP) radykalizacji i zbliżeniu do postawy Bractwa?
Myślę, że to ciekawa sprawa. Może ktoś biegły wstawi ankietę? Ja powiem szczerze; moja postawa jest coraz bardziej chłodno-radykalna.
-
Z ta ankita ma Wacpan nie glupi pomysl.
Gratuluje.
Mozeby rzeczywiscie ktos z Panstwa wstawil?
-
powiem więcej - rośnie pokolenie, które nie umie się przeżegnać...
-
To z kolei dzieci pokolenia, ktore zna tylko NOM.
-
Niestety rośnie nam także pokolenie, które nie zna NOMu, bo generalnie nie zna żadnej Mszy.
W mojej klatce (w bloku mieszkalnym, rzecz jasna) na sześć rodzin tylko My "chodzimy" do Kościoła.
Nasza sąsiadka nawet kiedyś powiedziała: o to będziemy mieli kogoś, kto jest religijny...
Dzieci naszych sąsiadów to dzieci , które Mszę znają z opowiadań innych dzieci.
-
Moim zdaniem nie ma szans na to, aby w Polsce liczba dzieci znających tylko KRR przewyższyła liczbę dzieci znających tylko NOM. Po prostu takich rodziców jest za mało. No i co z tego, że na KRR chodzi dużo młodych, jeśli na NOM chodzi przeważająca rzesza wiernych (mimo, że liczba praktykujacych spada). Dla mnie takie rozważania to tylko pobożne życzenia... Taka sytuacja będzie miała miejsce, ale we Francji i w Niemczech. Dlaczego? Ponieważ:
a) ruch tradycjonalistyczny jest tam bardzo prężny
b) mało, kto z novusowych entuzjastów uczęszcza na Msze (przeważnie są to ludzie powyżej 40 w górę), w przeciwieństwie do tradycjonalistów
c) stale zmniejsza się liczba novusowych powołań kapłańskich, a liczba tradycyjnych, jeśli nie rośnie, to przynajmniej nie leci w dół na łep, na szyję...
-
a ja powiem, że wy tu wszyscy nawiedzeni jesteście. kiedyś chciałem być tradycyjny, ale stopień nawiedzenia różnych ludków mnie odstraszył.
-
a ja powiem, że wy tu wszyscy nawiedzeni jesteście. kiedyś chciałem być tradycyjny, ale stopień nawiedzenia różnych ludków mnie odstraszył.
O i mamy posoborowego inteligenta. Dyskurs na poziomie, blyskotliwa argumentacja i powalajacy z nog styl. I jeszcze jakze oryginalny sposob zwracania sie przez "wy" (to zapewne z francuskiego "vous", taka ęteligęcka kalka jezykowa - no bo nie podejrzewam, ze by tak osobnikowi cytowanemu powyzej z czasow towarzysza Wieslawa zostalo.
-
a ja powiem, że wy tu wszyscy nawiedzeni jesteście. kiedyś chciałem być tradycyjny, ale stopień nawiedzenia różnych ludków mnie odstraszył.
Tak, tak zupełnie jakbym słyszał "Chciałem być katolikiem, ale grzeszne życie niektórych księży mnie odstraszyło". Wyrabianie sobie poglądów na podstawie ludzi, którzy je wyznają. Niech Pan patrzy na to czy poglądy są słuszne czy nie, a nie na to jacy są ludzie którzy je wyznają. Bo ludzie są różni.
-
Dowiedziałem się że jestem nawiedzony. To co można powiedzieć o katechetkach?
-
Ja to słyszałem nawet od własnej babci :D I że coś mnie pier... walneło z tą Mszą Trydecką. Ale babcia ma cięty język więc takie teksty mnie dziwiły :D
-
Ja to słyszałem nawet od własnej babci :D I że coś mnie pier... walneło z tą Mszą Trydecką. Ale babcia ma cięty język więc takie teksty mnie dziwiły :D
Babcia tak mówi do wnuka a Pan się tym chwali... Świat naprawdę upada...
-
A Pan Panie Adamie taki delikatny? Niestety, pewne wulgaryzmy stały się bardzo powszechne również w rodzinnych relacjach.
-
Babcia tak mówi do wnuka a Pan się tym chwali... Świat naprawdę upada...
Ja się chwale? Ja tylko mówię jak było, nie odpowiadam za słowa babci, która ma taki a nie inny styl wyrażania się.
-
Niech sie Pan za babcie modli w kazdym razie. Bo ani jezyk nie przystoi, ani poglady nie nazbyt madre...
-
A Pan Panie Adamie taki delikatny? Niestety, pewne wulgaryzmy stały się bardzo powszechne również w rodzinnych relacjach.
Nie chodzi o delikatność. Po prostu uważam, że w rodzinie nie powinno się używać wylgaryzmów.
-
Niech sie Pan za babcie modli w kazdym razie. Bo ani jezyk nie przystoi, ani poglady nie nazbyt madre...
Moi dziadkowie ogólnie są jakby to Pan Fidelis powiedział wierzący "w sposób cywilizowany". Jedni do spowiedzi dwa razy do roku drudzy wcale.
Po prostu uważam, że w rodzinie nie powinno się używać wylgaryzmów.
W ogóle się powinno ich unikać. Ja uważam co mówię. Moi rodzice raczej też się hamują. Ale rzeczywistośc wśród Polaków taka kolorowa nie jest.
-
Mój syn nie zna Mszy Trydenckiej. W każdym razie czytałam mu komiks "Twoja msza" i syn uznał, że skoro ksiądz stał tyłem a za nim były schody, to było to niebezpieczne, bo mógł spaść, a schodów przecież nie widział... ;) :)
-
Społeczna Krucjata Miłości
4. Rozmawiaj z każdym językiem miłości. Nie podnoś głosu. Nie przeklinaj. Nie rób przykrości. Nie wyciskaj łez. Uspokajaj i okazuj dobroć.
całość, którą bardzo bardzo polecam do przeczytania: http://www.warszawa.oaza.pl/nadarzyn/teksty/skm.html
Kard. Wyszyński był widocznie "cieplakiem, jak Rysio z Klanu" ;)
-
Nie no Panie Edi porównać kard. Wyszyńskiego do Ryśka?
-
Uzywanie wulgaryzmów co drugie słowo jest zwyklym prostactwem i brakiem wychowania,natomiast "rzucenie miesem" w chwilach zlosci "raz na ruski rok" to wg mnie nic zlego :)
-
Przypomina mi sie proboszcz rozpoczynajacy kazanie z mony od donosnego "Wy sk.syny !". Efektowana pauza wypelniona cisza. "No bo jak wy do siebie mowicie ?".
-
Wulgaryzmów nie powinno być w rodzinie, ale co można zrobić jak są? Gdy mówię swojej mamie żeby nie używała wulgarnych słów to jest wtedy jeszcze gorzej, no bo jestem pyskata, złośliwa i nie mam do niej szacunku. Moi rodzice też nie są zachwyceni faktem, że chodzę na Mszę w KRR, nawet twierdzą iż należę do czegoś w rodzaju sekty :P
-
Nie ma sie co dziwic,moi tez stekali troche na samym poczatku,pare lat temu,teraz sami chodza jak jest w Opolu ;D
-
A moi nie chodzą wcale. Tylko ja jestem jakiś szaleniec w rodzinie ;D
-
Moi rodzice też nie są zachwyceni faktem, że chodzę na Mszę w KRR, nawet twierdzą iż należę do czegoś w rodzaju sekty :P
Witamy w klubie - myślę, że ten problem ma większość Tradsów (przynajmniej w Polsce - bo np. w takiej Skandynawii to poziom tolerancji przybrał juz tak groteskową postać, jak ktoś zostaje katolickim Tradsem to "rodzice" - np. "ojcowie" cieszą się, że dziecko wybrało swoją drogę życiową.
-
A moi nie chodzą wcale. Tylko ja jestem jakiś szaleniec w rodzinie ;D
Ale Bozym szalencem,to sie liczy ;D
-
Pani nely, moi rodzice uważają to za coś normalnego. Za to otoczenie, w tym proboszcz mają mnie za dziwaka, niegroźnego, ale dziwaka.
Pozdrawiam
-
otoczenie, w tym proboszcz mają mnie za dziwaka, niegroźnego
Pokazmy im jak bardzo opinia, ze jestesmy niegrozni jest nieuzasadniona. Do ataku !
-
A mój Tata....
(Zaczęła sie fajna litania!)
Otóż - mój Tata, rocznik 1943, całe dzieciństwo i młodość był ministrantem.
Nowej Mszy jeszcze nie było. Kiedy poszedł do szkoły średniej, 70 km od domu
to ks. proboszcz fundował mu raz w miesiącu przyjazd do domu (drugi - jego rodzice)
by mógł uczyć ministrantury młodszych.
Otóż - mój Tata, od ponad dwudziestu lat jest... ministrantem.
Po okresie stanu wojennego "zaktywizowana" męska część parafian utworzyła swoją ministranturę
i każda niedzielna suma to wąsaci i brzuchaci ministranci. Dziś więcej już ich jest na cmentarzu...
Otóż - mój Tata, po JEDNEJ Mszy w Bytomiu, na którą bardzo trudno było go namówić
(a przyjeżdża do mnie dwa razy w roku), stracił zainteresowanie następnymi
i chodzi tylko do bazyliki piekarskiej. I nie jest jakoś negatywnie nastawiony, przcież to jego młodość.
Swojemu wnukowi dał swój mszalik, z 1962 roku, z dedykacją od swojego księdza.
Po prostu - nie wiem - może wprowadzane łagodnie i stopniowo zmiany przyjmował jako coś naturalnego
i dziś NOM to JEGO Msza, a KRR to... historia tylko.
-
Nie no Panie Edi porównać kard. Wyszyńskiego do Ryśka?
Cytowałem pewnego forumowicza, który zachowanie zgodne zgodne ze wskazówkami kardynała tak właśnie określił, wzywając: "Nie bądźmy cieplakami jak Rysiek z klanu".
Ale może jak coś jest na papierze podpisane przez Prymasa to jest piękne i wychwalane, a jak szary Kowalski wciela to w codzienne życie, to ocena się zmienia na kpiąco - negatywną.
-
Ja kiedyś użyłem tego tekstu żebyśmy jako tradycyjni katolicy nie byli cieplasami jak Rysiek z Klanu ale już nie pamiętam w jakim kontekście i na pewno nie miało to raczej nic wspólnego z kard. Wyszyńskim. Rysiek to po prostu cieplas i nic więcej.
-
Widocznie różnica mentalna między Panem i mną jest większa, niż sądziłem i obaj w kilku zdaniach kardynała widzimy co innego, bywa i tak :)
-
Nie wiem jak dla Pana ale bardzo długi już czas traktuję Klan jako serial komediowy.
A Rysiu mnie ubawił jak w Polsce w 1999 roku był papież Jan Paweł II i Rysiu ubrał furażerkę służby kościelnej i wtedy jego kolega z wojska i sąsiad zarazem( i też cieplas) stwierdził: to ty też byłeś ochroniarzem Ojca Świętego? Tarzałem się po tym tekście ze śmiechu.
-
Co to jest Klan?
-
Taki serial komediowy na pr. 1 TV od poniedziałku do piątku o 17.30.
-
Nie, nie traktuję Klanu nijak, widziałem kilkanaście razy fragmenty i jak widać zapamiętałem Cieplaka :D