Forum Krzyż

Disputatio => Sprawy ogólne => Wątek zaczęty przez: Adimad w Października 10, 2014, 09:13:39 am

Tytuł: Nihilizm (o książce)
Wiadomość wysłana przez: Adimad w Października 10, 2014, 09:13:39 am
Teologia i duch nihilizmu

Jest to książka z wielu względów szczególna, a może i niezwykła. Będzie taką zwłaszcza dla tych czytelników, którzy w podobnych rozważaniach nie mają jeszcze zbyt wielkiego wyrobienia, a pojęciami takimi jak "kryzys świata współczesnego" czy "upadek Zachodu" posługują się zgoła instynktownie tudzież bardzo ogólnie – albo i ogólnikowo.

Naturalnie o procesie rozpadu cywilizacji chrześcijańskiej czy postępach "rewolucji" napisano już w kręgach konserwatywnych naprawdę sporo, trudno tu więc o daleko idącą oryginalność. Atutem książki Eugeniusza (Serafima) Rose nie jest zatem samo to, że zauważa pewne procesy, ale raczej sposób, w jaki je analizuje – przy czym mam tu na uwadze zarówno metodę, jak i sam styl, z walorami literackimi włącznie.

"Nihilizm" nie jest bowiem ani jałowym, nudnym utyskiwaniem na "wszechobecny upadek", marudzeniem, które mógłby od ręki wygenerować ze swojego zmęczonego umysłu pierwszy lepszy publicysta prawicowy – ani też suchym, "praktycznym" podręcznikiem "kontrrewolucji", skierowanym do jakichś "działaczy" czy "naprawiaczy świata". To, co zaskakuje, a zarazem zachęca, to fakt, że Rose prowadzi swój wywód w sposób bardzo trzeźwy, ale jednocześnie wnikliwy, nie pozostawiając wątpliwości, że koncentruje się w pierwszym rzędzie na sprawach ducha. Tę trzeźwość należy dobrze zrozumieć – nie oznacza ona bynajmniej pisania o gospodarce, przemianach społecznych czy geopolityce. "Nihilizm" jest książką pisaną z perspektywy religijnej i o takiej też tematyce, z czego trzeba zdawać sobie sprawę.

Ambicją autora było prześledzenie – z prawosławnego punktu widzenia – etapów tego, co zwie on nihilizmem, a więc totalnej wojny przeciwko Bogu, wiodącej od wczesnych, zgoła niepozornych etapów aż po absolutną ciemność destrukcji. Fakt, że Rose mówi właśnie o nihiliźmie, po części wpisuje się w tradycję myśli prawosławnej i rosyjskiej (wszak pamiętamy, że słowo to do obiegu wprowadził Turgieniew, a w ślad za nim pojęciem tym określano w Rosji fanatycznych rewolucjonistów z II połowy XX wieku), ale ma też głębsze uzasadnienie. Ów nihilizm to bowiem niezgoda na Boga, na stworzenie, na zależność stworzenia od Boga, w gruncie rzeczy także i na koncepcję grzechu, a więc szukania w człowieku winy za opłakany stan świata. To pogląd w istocie bardzo stary, bo przecież na wskroś gnostycki, wyrażający swoiste "obrażenie się" na Boga, a co za tym idzie – chęć przebóstwienia w inny, rzekomo lepszy sposób.

Rose pokazuje jednak, w jaki sposób od tych zdawałoby się pozytywnych, prometejskich idei naprawy świata, ulepszenia go, zaprowadzenia w nim pokoju i zdrowego rozsądku, myśl i praktyka współczesności biegnie dalej, negując i negując, aż w końcu dociera do nieuchronnego końca, to znaczy do nicości. Szczególnie cenne w tym kontekście są uwagi na temat rewolucjonistów pokroju Bakunina czy Nieczajewa, ale też te, w których autor analizuje pewien nurt sztuki współczesnej, zrodzony po II wojnie światowej – już nawet nie pesymistyczny czy katastroficzny, ile zrezygnowany, jakby dostosowany do owego "świata bez Boga".

Warto pochylić się także nad pewnym paradoksem, który Rose jak najbardziej zauważa. Otóż w swoim odrzuceniu mitów i bożków nowoczesności, a także w pewnym swoim pesymizmie antropologicznym, konsekwentny chrześcijanin zdaje się sam wchodzić w obszar nihilizmu i docierać do negacji zgoła bliskiej temu, co głoszą nihiliści spod znaku autentycznego dekadentyzmu i odrzucenia stworzenia. Rose wyjaśnia nam jednak tę subtelną różnicę, która powoduje (choć on nie sięga akurat po ten przykład), że asceza i wyrzeczenie chrześcijańskie jest czymś zupełnie innym niż pozornie podobna autodestrukcja katarów i gnostyków.

Jak już wspomniałem wcześniej, fascynujące w omawianej książce jest połączenie klarowności, rzeczowości wywodu z pewną nieskrywaną gorliwością religijną. Obywa się to jednak bez taniego patosu i bez lamentów w kaznodziejskim stylu, co jest zapewne zasługą także i trzeciej, nader istotnej rzeczy. Otóż Rose pisze w dużej mierze o tym, co sam zna. Nie jest bowiem żadną tajemnicą, że Eugeniusz Rose, zanim stał się ojcem Serafimem, jednym z odnowicieli prawosławia w Stanach Zjednoczonych (czy wręcz ogólnie na Zachodzie), błąkał się przez długie lata po wyboistych drogach współczesnego nihilizmu i jałowych (choć chwilami może i głębokich) poszukiwań duchowych. Nie pisze zatem z perspektywy kogoś, kto o tej "drugiej stronie" coś jedynie słyszał, piąte przez dziesiąte, bez większego zrozumienia, jak to się często dzieje u rozmaitych niewczesnych publicystów, skupiających się na sprawach powierzchownych. I to jest być może najcenniejsze – pewien rodzaj uczciwości intelektualnej i autentycznego zrozumienia faktów, o których mowa, bez utraty perspektywy krytycznej.

Jak zapewne czytelnicy zdążyli zauważyć, nie wnikam tu głębiej w tezy stawiane przez Rose'a, ani też w przedstawioną przez niego typologię "etapów dialektyki nihilizmu" (liberalizm, realizm, witalizm, nihilizm destrukcyjny). Celem moim nie jest bowiem opis poglądów autora, a jedynie zachęta do lektury. Książka jest na tyle krótka, a jednocześnie napisana językiem na tyle żywym, że jej lektura nie powinna nastręczać trudności ani wzbudzać znużenia, nie wymaga też szczególnej erudycji. Nie wymaga też w gruncie rzeczy posiadania gotowego zestawu ugruntowanych przekonań, jakkolwiek naturalne jest, że zainteresuje przede wszystkim tych, którzy przynajmniej w punkcie wyjścia podzielają ogólny pogląd o kryzysie współczesności. Interesująca może być zresztą i dla nihilistów – ale nie tych "letnich", którzy zatrzymali się na poziomie liberalizmu i humanizmu, lecz raczej dla tych, którzy te maski i zasłony zerwali, by spojrzeć w chaos i pustkę – gnozy, dekadencji czy black metalu (w jego głębszym sensie). Byłoby dobrze, gdyby zdobyli się na lekturę książki Serafima Rose'a bez uprzedzeń, dostrzegając także i to, że z pozycji do których doszli, łatwiej jest dokonać "skoku w chrześcijaństwo" niż z etapu płytkiego humanizmu. Chrystianizm Rose'a jest zresztą daleki zarówno od schematycznego, skrupulanckiego formalizmu, jak i od taniego zbioru mdłych, etycznych banałów – a więc od dwóch skrajności, które dominują współcześnie. Błędem byłoby jednak ekscytowanie się propozycjami Rose'a tylko dlatego, że w pewien sposób są "mroczne" i "radykalne" (jak estetyka pisma "Death to the World", nie ukrywającego inspiracji naszym autorem) – bo przecież w ostatecznym rozrachunku chodzi o prawdę i tylko prawdę, a nie o komfort pozostawienia sobie jakiegoś podniecającego "marginesu mroku i negacji".

O tym wszystkim czytelnik, miejmy nadzieję, przeczyta samodzielnie, co jest tym łatwiejsze, że książka dostępna jest w internecie na stronie wydawcy: http://www.monasterujkowice.pl/books.php?b=16. Osoby wyznania rzymsko-katolickiego, tej czy innej "obediencji" (mam tu na myśli przede wszystkim rozmaite frakcje "tradycjonalistów") mogą być spokojne – choć Rose pisze z perspektywy prawosławnej, to jednak w tej akurat publikacji nie wynika z tego w zasadzie nic, co mogłoby niepokoić.

A na koniec spoiler, by użyć modnego w ostatnich czasach słowa - czyli kilka cytatów z dwóch ostatnich rozdziałów – "Program nihilizmu" i "Poza nihilizmem".

O sztuce po drugiej wojnie światowej (Giacometti, Dubuffet, Golub, Cuevas):
Ciała jakie przyjmują te istoty (mimo przeobrażeń wciąż pozostają tym samym) niekoniecznie są silnie zniekształcone; mimo że są poskręcane i rozczłonkowane, są często bardziej "realistyczne" niż postacie ludzkie we wcześniejszej sztuce współczesnej. Jasne jest, że te istoty nie są ofiarami jakiejś przemocy; raczej urodziły się tak zdeformowane, są prawdziwą "mutacją". Nie można nie zauważyć podobieństwa między wieloma tymi postaciami a zdjęciami zdeformowanych dzieci urodzonych przez tysiące kobiet, które zażywały podczas ciąży tabletki Thalidomide; a z pewnością zobaczymy jeszcze wiele takich potwornych "przypadków".
Dużo więcej niż ciała ujawniają twarze tych istot. Byłoby pewną przesadą stwierdzenie, że te twarze wyrażają beznadziejność, albo że nie można przypisać im żadnej cząstki czło-wieczeństwa, którego po prostu w nich nie ma. To są raczej twarze istot mniej lub bardziej "dostosowanych" do świata, który znają, świata nie wrogiego, ale całkowicie obcego, nie nie-ludzkiego, ale raczej obojętnego na człowieka. Udręka, gniew i rozpacz wcześniejszych eks-presjonistów zostały tutaj jakby zamrożone i odcięte od świata, do którego wcześniej miały przynajmniej stosunek negacji, po to, aby uczynić swój własny świat. Człowiek przedstawiany w tej sztuce nie jest już nawet własną karykaturą, już nie jest portretowany w gwałtownych bólach duchowej śmierci, niszczony przez ohydny nihilizm naszego wieku, który atakuje nie tylko duszę i ciało, ale samą myśl i naturę ludzką. Nie, to wszystko odeszło w przeszłość, kryzys minął, człowiek umarł. Nowa sztuka świętuje narodziny nowych gatunków, istot z niższych czeluści, podludzi.


O mentalności nihilistów:
Można uznać talent i zapał, nawet pewną szlachetność Marksa, Proudhona, Nietzschego; jednak jest to szlachetność Lucyfera, pierwszego między aniołami, który chcąc być czymś więcej niż był, upadł z wysokości na samo dno otchłani. Ich wizja, w której niektórzy bezsprzecznie ujrzą rodzaj chrześcijaństwa, jest wizją panowania anty-chrysta, szatańskiej imitacji i odwrócenia Królestwa Bożego. Wszyscy nihiliści, zwłaszcza wybitni, najwięksi geniusze o najszerszych horyzontach, są prorokami szatana; odrzucają oni użycie swoich talentów w pokornej służbie Bogu, "tocząc wojnę przeciwko Bogu przy pomocy Jego darów".

O nihilizmie chrześcijańskim:
Kończąc nasze rozważania o nihilizmie takim stwierdzeniem z pewnością narazimy się na zarzut, że owładnął nami nasz własny nihilizm; możemy spotkać się z argumentami, że nasze analizy są krań-cowo "pesymistyczne". Kategorycznie odrzucając prawie wszystko, co współczesny człowiek uznaje za cenne i prawdziwe, zdajemy się być tak gruntowni w negacji jak najbardziej skrajni nihiliści.
Rzeczywiście, chrześcijanin w pewnym sensie, w sensie zasadniczym, jest "nihilistą"; w końcu dla niego świat jest niczym a Bóg wszystkim. Jest to oczywiście dokładne przeciwieństwo nihilizmu, o którym do tej pory mówiliśmy, w którym Bóg jest niczym a świat jest wszystkim; jest to nihilizm, którzy wywodzi się z pustki otchłani, natomiast "nihilizm" chrześcijański pochodzi z bogactwa i obfi-tości. Prawdziwy nihilista pokłada swoją wiarę w rzeczach, które przemijają i kończą się nicością; jakikolwiek "optymizm" takiej postawy jest całkowicie daremny. Chrześcijanin wyrzekający się takich próżności pokłada wiarę w jedynej rzeczy, która nigdy nie przeminie, w Królestwie Bożym.
Oczywiście dla tego, kto żyje w Chrystusie, wiele dóbr tego świata może być pożytecznych i ra-dosnych, nawet gdy będzie zdawał sobie sprawę z ich nietrwałości; jednak nie są one niezbędne, tak naprawdę są dla niego niczym. Z drugiej strony ten, kto nie żyje w Chrystusie, już przebywa w otchłani i wszystkie skarby tego świata nigdy nie będą w stanie zapełnić jej pustki.
Nazwanie wyrzeczeń i ubóstwa chrześcijan "nihilizmem" jest tylko zwykłym zabiegiem literac-kim, gdyż jest to raczej pełnia, obfitość i radość ponad wszelkim wyobrażeniem. Ten tylko pełny jest tego bogactwa, kto może odważnie stanąć wobec otchłani, do której nihilizm prowadzi ludzkość.


O klęsce nihilizmu:
Ale jeśli nihilizm posiada swój historyczny kres w panowaniu antychrysta, to jednak jego osta-teczny i duchowy kres leży poza nawet tym końcowym pojawieniem się szatana; w tym kresie, którym jest piekło, nihilizm doznaje swojej ostatecznej klęski. Nihilizm zostaje pokonany, nie tylko dlatego, że jego marzenie o raju skończyło się wiecznym nieszczęściem; gdyż szczery nihilista, w przeciwieństwie do anarchisty, jest za bardzo trzeźwy by móc wierzyć w jakiś raj, zbyt dużo w nim jest wściekłości i buntu by robić coś innego niż tylko burzyć i niszczyć ten raj, gdyby nawet miał on kiedyś zaistnieć. Nihilizm ponosi klęskę dlatego, że w piekle jego najgłębsze pragnienia: unicestwienie Boga, stworzenia i siebie samego, okazały się daremne. (...) Nic mniejszego od piekła nie jest godne człowieka, jeśli nie okazał się on godny Nieba.

Seraphim Rose, Nihilizm – źródło rewolucji czasów współczesnych, przeł. Marek Dądela, wyd. Monaster Ujkowice.
Tytuł: Odp: Nihilizm (o książce)
Wiadomość wysłana przez: Adimad w Września 06, 2017, 20:39:01 pm
Biografia Seraphima Rose'a. Albo po prostu Eugeniusza, biorąc pod uwagę, że to, co jest na podglądzie Google, obejmuje głównie okres wczesnych poszukiwań i błądzeń.

https://books.google.pl/books?id=8v17BAAAQBAJ&printsec=frontcover&dq=seraphim+rose+damascene&hl=pl&sa=X&ved=0ahUKEwiVlufo8I7WAhWJIpoKHTi5AwIQ6AEIKTAA#v=onepage&q&f=false

Albo ściągnięte, spakowane i wrzucone tu: https://we.tl/08Ie4EUTiv
Tytuł: Odp: Nihilizm (o książce)
Wiadomość wysłana przez: Regiomontanus w Września 07, 2017, 20:39:24 pm
Ściągnąłem "Nihilizm" na czytnik e-booków i zacząłem czytać - faktycznie, bardzo wciągajaca lektura, dziękuję za link.


Przy okazji (choć może Pan to już zna), Rose napisał w 1962 r. długi list do Mertona na temat "walki o pokój", "zwalczania biedy i niesprawiedliwości", i ogólnie "chrześcijańskiego aktywizmu społecznego":
http://orthodoxinfo.com/ecumenism/merton.aspx

Są tam bardzo celne uwagi, niestety wciąż bardzo aktualne (nawet teraz bardziej niż wówczas). Aż szkoda, że to schizmatyk pisał  ;)
Tytuł: Odp: Nihilizm (o książce)
Wiadomość wysłana przez: Adimad w Września 07, 2017, 20:47:32 pm
O, dziękuję. Nie znałem tego listu. Merton, o którym dyskutowaliśmy w innym wątku, rzeczywiście uległ tej mdłej nowoczesności, podczas gdy źródłowo wcale taki nie był, w każdym razie "Siedmiopiętrowa góra" czy "Szukanie Boga" na to nie wskazują. Mógłbym przetłumaczyć ten list Rose'a, ale teraz i tak każdy umie czytać po angielsku, a poza tym i tak nikomu nie chciałoby się tego czytać; tym bardziej zaś to komentować.
Tytuł: Odp: Nihilizm (o książce)
Wiadomość wysłana przez: Regiomontanus w Września 16, 2017, 03:29:02 am
Rozumiem, że "Nihilizm" miał być jednym z rozdziałów większej całości. Czy inne rozdziały zostały opublikowane?

Przy okazji: tej spakowanej wersji biografii już niestety nie ma pod linkiem podaneym powyżej. Czy mógłby Pan może wstawić jeszcze raz? Byłbym bardzo  wdzięczny.
Tytuł: Odp: Nihilizm (o książce)
Wiadomość wysłana przez: Adimad w Września 16, 2017, 08:48:50 am
Tłumacz, o ile pamiętam, wyjaśnia, że pierwotnie zamysłem było jakieś opus magnum o dziejach buntu człowieka przeciw Bogu - ale ostatecznie powstał tylko 'Nihilizm', który jest wydawany jako samodzielna książka i tak też może być postrzegany.

https://we.tl/4JwmYau2bB - tutaj ów biogram. Z tym, że to jest po prostu to, co jest widoczne na podglądzie w Google. Całkiem sporo, ale obejmuje głównie okres "przed-nawróceniowy". I chyba proces konwersji. Zresztą to jest pewnie najciekawsze.
Tytuł: Odp: Nihilizm (o książce)
Wiadomość wysłana przez: Pentuer w Września 16, 2017, 10:42:59 am
Także chętnie przeczytam, znalazłem na stronie Monasteru w Ujkowicach. Nawiasem, to jedna z lepszych stron prawosławnych, na jakie udało mi się natrafić :)
Tytuł: Odp: Nihilizm (o książce)
Wiadomość wysłana przez: Regiomontanus w Września 25, 2017, 18:24:41 pm
Bardzo dziękuję za zamieszczenie informacji o tej biografii i upload. Fascynująca lektura - postanowiłem kupić całość i przeczytać również rozdziały, których nie ma google.

Ciekawe, że istotnym czynnikiem w nawróceniu Rose'a był Bach, a dokładnie to kantata "Ich habe genug" (https://www.youtube.com/watch?v=VSTDibqXuGo (https://www.youtube.com/watch?v=VSTDibqXuGo), tekst w polskim tłumaczeniu http://kbpp.org.pl/bwv-82 (http://kbpp.org.pl/bwv-82)) Muzyka to jednak potężna siła.

Wracając do biografii: uwagi dot. katolików są miejscami irytujące, choć bywają czasami (niestety) słuszne. Najbardziej uderzające jest to, że o ile katoliccy krytycy "nowoczesności" generalnie uważają Renesans za początek naszych problemow, o tyle Rose twierdził, że Zachód zaczął się staczać już od czasów schizmy z prawosławiem. Mocno dyskusyjna teza.

Pomimo tego trudno nie zauważyć, że wielki wpływ na Rose'a mieli myśliciele katoliccy (jak Max Picard czy wczesny Merton) lub o korzeniach katolickich (René Guénon).
Tytuł: Odp: Nihilizm (o książce)
Wiadomość wysłana przez: Adimad w Września 25, 2017, 19:30:29 pm
Cytuj
Pomimo tego trudno nie zauważyć, że wielki wpływ na Rose'a mieli myśliciele katoliccy (jak Max Picard czy wczesny Merton) lub o korzeniach katolickich (René Guénon).

Wszelako Guenon nie miał zbyt wielu tekstów "konfesyjnie" katolickich* - jeśli już, to raczej o tematyce symboliki katolickiej i chrześcijańskie. Dla Rose'a Guenon był istotny raczej jako ktoś, kto wprowadził go świat religii jako takiej, zarazem w sposób inny niż Alan Watts i inni nowomodni propagatorzy duchowości wschodu. W inny, tzn. w tradycjonalistyczny, opozycyjny wobec takich interpretacji religii (wschodnich i w ogóle), które jako podstawę mają subiektywizm i antropocentryzm, a jako skutek np. synkretyzm, humanizm, humanitaryzm, liberalizm.

* zresztą katolikiem był tylko de domo, z wychowania, zatem może ew. w dzieciństwie i wczesnej młodości; potem już teozofia, Wedanta i islam. Oraz, rzecz jasna, własne koncepcje.

Cytuj
Muzyka to jednak potężna siła.

Hehe.

Voyvoda - Seraphim Rose - https://www.youtube.com/watch?v=tN76_WG5rVI
 
Lord Kula - The Nihilist Program - https://www.youtube.com/watch?v=5yV4L-PFvS8
Tytuł: Odp: Nihilizm (o książce)
Wiadomość wysłana przez: Regiomontanus w Września 25, 2017, 21:44:36 pm
Dla Rose'a Guenon był istotny raczej jako ktoś, kto wprowadził go świat religii jako takiej, zarazem w sposób inny niż Alan Watts i inni nowomodni propagatorzy duchowości wschodu.

Wydaje mi się, że największe wrażenie zrobiła na nim teza Guenona, że historia ludzkości to nie postęp, a raczej regres, i przekonanie o wyższości "tradycyjnej duchowości". Od tego do konkretnej religii był już tylko krok.

Co do Guenona, to w wiikipedii piszą, że na poczatku bardzo chciał przekonać francuskich katolickich intelektualistów (m.in Maritiana) do swoich idei, jego książki wydawało wydawnictwo związane z Action Francaise, miał poważanie wsród  ultramontanistów - więc w jakimś tam sensie czuł się chyba, przynajmniej na początku, zwiazany z katolicyzmem. Ale  wypowiadam się tylko jako "googlowy ekspert" , bo nic z Guenona nie czytałem :)

W polskiej wikipedii piszą, że w latach 30-tych przeszedł na islam. Angielska wikipedia tego tak otwarcie nie nazywa, ale przypuszczam, że to była prawda?
Tytuł: Odp: Nihilizm (o książce)
Wiadomość wysłana przez: Adimad w Września 25, 2017, 21:50:59 pm
Guenon obracał się w kręgach katolickich i być może uchodził za katolika, miał też katolicki ślub - ale już wcześniej przyjął np. inicjację w tradycję Wedanty. Pomijam fakt, że w młodości obracał się w millieu teozoficzno-gnostyckim, co było wówczas modne - ale powiedzmy, że zdystansował się do tego światka. W latach 30-tych formalnie przeszedł na islam i wyjechał do Egiptu, gdzie ożenił się z córką szejcha sufickiego. Ale przeszedł raczej w takim sensie, w jakim np. Rama Coomaraswamy przeszedł na chrześcijaństwo. Trudno to wyjaśnić: jest to przylgnięcie do danej tradycji i traktowanie jej poważnie (np. że Jezus jest Synem Bożym, autentycznie i dosłownie; albo że Mahomet jest jak najbardziej prorokiem Jedynego Boga) przy równoczesnym przeświadczeniu o tym, że (niektóre) inne tradycje są na równi valid, a sprzeczności dotyczą jedynie warstwy egzoterycznej. Nie żebym to propagował :-)

Naturalnie Rose w ogóle nie poszedł taką drogą: nawrócił się na prawosławie zupełnie 'zwyczajnie', uznając po prostu, że prawosławie i tylko prawosławie. Co nie zmienia faktu, że miał szerokie horyzonty i np. ta jego książka o nihilizmie jest naprawdę dobra.

Guenon, dodajmy jeszcze, publikował w piśmie 'Regnabit', które samo w sobie było ciekawe. Ale ono powstało wcześniej i istniało jeszcze przez pewien czas po tym, jak Guenon zakończył współpracę z nim. ---> http://www.legitymizm.org/regnabit --------- Było to pismo ortodoksyjnie katolickie i mające chyba nawet wszelkie potrzebne 'kwity'. Aczkolwiek na swój sposób było dziwne.
Tytuł: Odp: Nihilizm (o książce)
Wiadomość wysłana przez: Regiomontanus w Września 26, 2017, 03:44:32 am
Naturalnie Rose w ogóle nie poszedł taką drogą: nawrócił się na prawosławie zupełnie 'zwyczajnie', uznając po prostu, że prawosławie i tylko prawosławie. Co nie zmienia faktu, że miał szerokie horyzonty i np. ta jego książka o nihilizmie jest naprawdę dobra.

Nie neguję - był to niezwykły człowiek pod wieloma względami.

"Nihilizm" jest faktycznie bardzo dobry. Ale jest tam pewna, że tak powiem, naiwność. Mianowicie Rose zarzuca nihilistom, że mówiąc "nie ma prawd absolutnych" zaprzeczają sami sobie (bo samo  zdanie  "nie ma prawd absolutnych"  uważąją za prawdę absolutną).

Tymczasem nie jest to przecieź tylko problem nihilizmu, bo żaden system filozoficzny nie jest wolny od tego typu paradoksów (nawet chrześcijaństwo, każdy zna klasyczne "czy Pan Bóg może stworzyć taki kamień, którego nie będzie mógł podnieść?"). 

 Takie paradoksy rodzą się, gdy wypowiemy zdanie odnoszące sie do tegoż zdania ("self-reference"), coś co Douglas Hofstadter nazwał "strange loop". Nawet najbardziej sformalizowane teorie matematyczne, takie jak teoria liczb, nie są wolne od "strange loops". Trudno więc oskarżać nihilistów o coś, co już starożytnym Grekom sprawiało problem (paradoks Epimenidesa: "wszyscy Kreteńczycy kłamią" - czy to prawda?).
Tytuł: Odp: Nihilizm (o książce)
Wiadomość wysłana przez: Adimad w Października 18, 2017, 20:32:27 pm
Wczoraj natrafiłem na wywiad z pewnym muzykantem, a dziś powtórnie oglądałem "Zakładnika diabła" (dokument o Malachi Martinie) i przypomniał mi się Seraphim Rose... No i ten muzykant, niejaki Erik Danielsson. Niegłupi, chciałoby się rzec. To znaczy: Szatan jest ojcem kłamstwa, ale sataniści nie zawsze potrafią być tak źli, jak sami by chcieli - i najczęściej "grzeszą" (przeciw złu) szczerością...

To, co robimy w Watain, w ogólności to, czym zajmuje się rock and roll, to tworzenie dziur w stworzeniu, aby siły pustki (próżni) mogły wniknąć i pochłonąć ludzi. To dlatego jest to rebeliancki rodzaj muzyki. To dlatego ta muzyka była - bardzo słusznie, jak sądzę - zakazywana raz po raz.

(...) Ale wszystkie te cechy, jakości, na których opiera się Watain, wszystkie energie tego zespołu, rzeczy, które się w nim zderzają, wszystkie są ze swej natury wrogie Chrystusowi, wrogie żywemu Bogu w chrześcijaństwie. Chrześcijaństwo samo w sobie nigdy nie było czymś, co by mnie szczególnie interesowało. (...) To żywy Bóg, Chrystus, jego cnoty i natura, jego archetyp - jest czymś, czemu się sprzeciwiamy. Watain, zresztą jak cały rock and roll, zawsze był wrogiem tego Boga, był jego przeciwnikiem, adwersarzem na polu energii, działania, wszystkiego. (...) To nawet nie intencja: to konsekwencja bycia zespołem, który oparty jest wprost na podstawie szatańskiej, diabolicznej, na niczym innym.


To jest właśnie istotne. O tym pisze Seraphim Rose w swojej przejmującej książce. O ludziach, którzy dobrowolnie myślą jak ów panocek. W innych miejscach wywiadu tłumaczy, że istotą satanizmu (a tym w zasadzie jest nihilizm Rose'a) jest niezgoda na stworzenie, jest pragnienie powrotu do 'pustki' (void).

Stworzenie (akt stworzenia) - jak widzimy to my, Szatan - jest zbrodnią. Nie czymś pięknym. Jest czymś, co nie powinno się wydarzyć. Jest zakłóceniem naszej totalności, a uświadomienie sobie tego ustawia cię tam, gdzie Bóg Stwórca rzecz jasna staje się, w pewnym sensie, wrogiem. Istnieje pustka, próżnia (void) - i są rzeczy, które z niej się wyłaniają, stając się częścią stworzenia.

Z drugiej strony, Eckhart nazywa Boga pustką (i nie tylko Eckhart), co sugeruje, że w istocie chodzi tu o zastąpienie Boga i anihilowanie stworzenia, w szczególności kreacji człowieka. My wiemy, że Szatan wykorzystuje takich ludzi jak ów wokalista, by obiecać im współuczestniczenie w tej pierwotnej Jedności - ale w rzeczywistości nienawidzi ich, bo jakkolwiek by się nie "starali", to nadal są stworzeniem, które "wkradło się" w łaski Boga. Jak to opisał Vondel w swojej sztuce "Lucyfer" z XVII wieku.

I tak jak pisze Rose: w postawie ludzi takich jak p. Danielsson jest nawet coś "szlachetnego", bo przecież jakże to odległe od "anty-jasełkowego" antyklerykalizmu, od jakichś ataków na "spasionych księży" i biadolenia o tym, że "Kościół nie płaci podatków". Tacy ludzie jak Danielsson wyjaśniają, jak to możliwe, że satanizm (w tym wypadku black metal) istnieje w krajach, w których nie ma przecież żadnego "zagrożenia" instytucjonalnym Kościołem, nawet protestanckim. Z kim walczy satanista w Finlandii czy Holandii? Przecież nie z księżmi. Ale walczy już z Bogiem samym, a przynajmniej taką ma ambicję.

Zauważmy, że Danielsson z powagą używa terminu "rock and roll". Nie tylko black metal, ale cały rock and roll, a to przecież termin bardzo szeroki. Oczywiście: on po prostu jest w awangardzie procesów, zjawisk, nurtów, które mają także swój mainstream.

Co więcej, ten antykosmizm to przecież gnoza, tj. fałszywa gnoza, starożytny gnostycyzm. Nie grzech pierworodny i ukorzenie się człowieka w akcie skruchy - ale okaleczone ze swej natury stworzenie, w którym Demiurg zaklął promyki światła (dusze ludzkie), a te promyki chcą się wyrwać ku 'void', poprzez autodestrukcję, niezależnie od tego, czy będzie ona rozpustą czy parodią ascezy.

Watain otrzymał nie tak dawno prestiżową nagrodę tzw. "przemysłu muzycznego" w Szwecji. Zaiste, pokazuje nam to, że wkraczamy w epokę "pozytywnego satanizmu". Pozytywnego w tym sensie, że nie potrzebuje on już "klechów" jako swojej przeciwwagi, bo próbuje zrealizować operację zamachu na samego Boga, na samo stworzenie, na samą rzeczywistość, niezależnie od tego, czy jacyś katolicy będą się "pałętać pod nogami" czy nie, o protestantach nie mówiąc.

« With the approach of the Antichrist's authority comes the moment for mankind, of conscious man-godkind and satan-godkind, which have the task to abolish the authority of God and to give the maximum global power to man and devil. »

Lev Tikhomirov, "Religious-philosophical Bases of a History".

(https://f4.bcbits.com/img/a2613123030_16.jpg)
To właśnie to.
Tytuł: Odp: Nihilizm (o książce)
Wiadomość wysłana przez: Regiomontanus w Października 18, 2017, 21:45:46 pm
Zauważmy, że Danielsson z powagą używa terminu "rock and roll". Nie tylko black metal, ale cały rock and roll, a to przecież termin bardzo szeroki.

No i ma rację. "Rock and roll" szeroko pojęty to faktycznie "rebeliancki rodzaj muzyki". W XX w. muzyka była wehikułem praktycznie wszystkich wywrotowych nurtów w kulturze.

Trudno tę gorzką prawdę przełknąć (no bo przecież lubimy różne tam rocki, metale i popy), ale to veritas purissima.
Tytuł: Odp: Nihilizm (o książce)
Wiadomość wysłana przez: Adimad w Października 18, 2017, 23:05:16 pm
Dodam jeszcze, że obrazek, którym pozwoliłem sobie zilustrować post, pochodzi z tej płyty: http://www.legitymizm.org/apokaliptyczna-buda-jarmarczna

Pełen zestaw rycin: https://www.discogs.com/Stahlwerk-9-Revolution-Of-The-Antichrist/master/31614

Jest to album o satanicznym aspekcie rewolucji roku 1917. Nie podejmuje się oceniać, czy to album krytyczny, neutralno-opisowy czy aprobatywny.
Tytuł: Odp: Nihilizm (o książce)
Wiadomość wysłana przez: Regiomontanus w Października 19, 2017, 02:36:34 am
Obrazek pięknie ilustruje tytuł albumu...

Pozwolę sobie jeszcze dodać, że muzyka rockowa nie była bynajmniej pierwszą subwertywną muzyką. Pierwszy był Wagner. Nie bez przyczyny dla Nietzschego muzyka Wagnera była niezmiernie pociągająca.  Michael E. Jones w swojej książce "Dionysos Rising: The Birth of Cultural Revolution Out of the Spirit of Music" widzi w muzyce Wagnera trzy elementy subwersji :  rewolucję, wyzwolenie seksualne i totalitaryzm.

Ale oczywiście nie on pierwszy to zauważył. W Buddenbrokach, napisanych w 1901 roku, Tomasz Mann tak opisuje melodię "wagnerowskiego typu", którą Hanno improwizuje na pianinie:
Cytuj
Coś brutalnego i tępego, a jednocześnie ascetycznie religijnego, coś jak gdyby wiara i poniechanie siebie samego tkwiło w fanatycznym kulcie tego nikłego ułamku melodii, owego krótkiego, dziecinnego, harmonicznego pomysłu na półtora taktu... było coś grzesznego w bezgranicznym nienasyceniu, z jakim przeżywano go i wyzyskano aż do upojenia, i coś cynicznie rozpaczliwego, coś jakby wola rozkoszy i zagłady w żądzy, z jaką wyssano z niego ostatnią słodycz, aż do wyczerpania, do wstrętu i przesytu,

Upojenie, nienasycenie, grzeszność, wyczerpanie, żądza - trudno nie zauważyć seksualnych konotacji tego opisu. A "fanatyczny kult", "poniechanie siebie samego", "zagłada, "rozpacz" - no cóż nam to przypomina? I to wszystko napisał człowiek, który słyszał "zaledwie" Wagnera, ciekawe co by napisał słysząc muzykę czasów współczesnych...
Tytuł: Odp: Nihilizm (o książce)
Wiadomość wysłana przez: Adimad w Października 19, 2017, 07:38:38 am
Dlatego etiopskie mezmury Tewahedo o poranku. I Messiaen.

Zapewne nihilizm to nastawienie bardzo korzystne dla Johna Cage'a, ale gdybym ja przyjął tę teorię w konserwatorium, wszyscy moi uczniowie popełniliby samobójstwo i miałbym całą klasę zapchaną trupami! (Messiaen)
Tytuł: Odp: Nihilizm (o książce)
Wiadomość wysłana przez: Regiomontanus w Października 19, 2017, 15:35:31 pm
O poranku najlepszy jest śpiew ptaków. Mam to szczęście, że za oknem czesto widzę (i słyszę)  najbardziej katolickiego z ptaków, Cardinalis cardinalis  :)  Po polsku nazywa się on "kardynał szkarłatny" i pięknie spiewa.

(https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/5/5f/Northern_Cardinal_Broadside.jpg/330px-Northern_Cardinal_Broadside.jpg)

Wprawdzie śpiew ptaków też ma seksualne podteksty, ale bariera gatunkowa nie pozwala człowiekowi tego dostrzec  :)