Forum Krzyż

Traditio => Katolicki punkt widzenia => Wątek zaczęty przez: DNR w Września 11, 2014, 15:12:08 pm

Tytuł: Katolik, a donosicielstwo
Wiadomość wysłana przez: DNR w Września 11, 2014, 15:12:08 pm
Witam,
Jestem ciekaw jaki jest stosunek Kościoła katolickiego do konfidenctwa.
W sumie możemy wyróżnić sporo takich przypadków jak w danej sytuacji się zachować:

1) Ktoś morduje kogoś na ulicy lub bije niewinną osobę - czy zamykamy usta i udajemy "prawilnych" czy raczej katolik bierze sprawy w swoje ręce niż czeka na łąskę panów w mundurach lub po prostu czeka aż miłościwi panowie przyjadą gdy będzie po wszystkim?

2) Niby nie dzisiejsze czasy, ale np. sprzedawanie Żydów w II wojnie światowej lub kapłanów w czasie rewolucji francuskiej. No przepraszam, ale trzeba było trochę kłamać i walić bajki żeby ukryć takie osoby. Nikt tu pewnie się nie bawił w jakieś retrospekcje myślowe żeby nie oszukać, bo stawką było ludzkie życie.

3) Np. są Marsze narodowe i jesteśmy zawijani na komisariat (nawet bez powodu bo np. akurat my naszliśmy na pałkę panu policjantowi). Oczywiście pytają nas o wszystkie okoliczności jak i czy znamy jakieś osoby. Wg. mnie też w takim wypadku trzeba oszukiwać i cisnąć bajkę.

4) No i następna kwestia. Widzimy łamanie prawa np. przez babcie handlujące czosnkiem lub kwiatkami na ulicy. Prawnie jest to nielegalne bo nie wykupiły one miejsca i stoją tam na "krzywy ryj". Wg mnie w takich sytuacjach trzeba przejść koło tego obojętnie, a nie od razu wzywać policję. O ile nie są to jacyś cygańscy żebracy to dajmy rodakowi zarobić parę groszy.

5) Następna sprawa to w pracy gdy kierownictwo chce żebyśmy na kogoś nakablowali. Wg. mnie o ile osoba się przykłada do pracy i zdarza jej się czasami coś wywinąć z ludzkich wad czy akurat złego dnia też wg mnie trzeba kryć taką osobę.

Wiele wiele jest takich przypadków. Jak coś mi jeszcze przyjdzie na myśl to opiszę.
Tytuł: Odp: Katolik, a konfidenctwo
Wiadomość wysłana przez: jwk w Września 11, 2014, 15:20:13 pm
4) No i następna kwestia. Widzimy łamanie prawa np. przez babcie handlujące czosnkiem lub kwiatkami na ulicy. Prawnie jest to nielegalne bo nie wykupiły one miejsca i stoją tam na "krzywy ryj". Wg mnie w takich sytuacjach trzeba przejść koło tego obojętnie, a nie od razu wzywać policję. O ile nie są to jacyś cygańscy żebracy to dajmy rodakowi zarobić parę groszy.
Tu akurat demonstruję moją niechęć dla interweniujących stróżów "prawa", czy raczej interesu bufetowej z ratusza.   Koło ŚW Klemensa akurat pojawia się właściciel bardzo porządnej pasieki, można mieć zastrzeżenia, że to niedziela ale sytuacja dojonych na różne sposoby ludzi na wsi częstokroć bywa krytyczna.
Tytuł: Odp: Katolik, a konfidenctwo
Wiadomość wysłana przez: BMK w Września 11, 2014, 15:38:01 pm
AD 1 Wzięcie sprawy w swoje ręce jest godne pochwały, to heroizm. Pamiętajmy, że pozwalać na grzech to grzech z kategorii cudzych, ale w przypadku zagrożenia życia nie jesteśmy zobowiązani do heroizmu.

AD 2 Nigdy nie trzeba kłamać. Kłamstwo jest grzechem.

AD 3 Nie trzeba oszukiwać. Nie musi Pan odpowiadać.

AD 4 Prawo pozytywne nie jest tożsame z prawem moralnym (jaskrawy przykład to aborcje). Państwo przede wszystkim powinno realizować dobro wspólne. Wysokość podatków, marnotrawienie pieniędzy wykluczają założenie firmy przez biednych emerytów. Jest kwestią sprawiedliwości, że emerytce należy się zapłata za pracę - uregulowanie podatków oznaczałoby, że za pracę musi ona zapłacić. Jest to oczywista niesprawiedliwość.
AD 5  To zależy od kontekstu. Jeżeli jest Pan dyrektorem odpowiedzialnym przed pracodawcą za zespół ludzi to powinien Pan informować go o takich przypadkach i na jego prośbę to jest to Pana obowiązkiem, bo na to się Pan umówił. Jeżeli pracodawca zapyta czy pan X zrobił to i to, to również należałoby powiedzieć. Czasami osobo może mieć dobrą wolę, ale  nie posiadać cech na dane stanowisko i popełniać błędy. Świadome krycie takiej osoby to działanie na szkodę jej i pracodawcy. Natomiast świadome informowanie o błędach innych, które nie mają znaczenia to grzech obmowy, który jest niedopuszczalny.
Tytuł: Odp: Katolik, a konfidenctwo
Wiadomość wysłana przez: DNR w Września 11, 2014, 18:16:36 pm
Cytuj
AD 2 Nigdy nie trzeba kłamać. Kłamstwo jest grzechem.
Czyli co? W takim razie jest Pan za tym aby wskazać dokładnie gdzie się znajduje taka osoba i narazić na śmierć siebie i swoją rodzinę? Nie poważne to by było.  Wg mnie w niektórych sytuacjach trzeba oszukiwać, a jest to nawet wręcz chwalebne (np. tej co opisałem). Stan wyższej konieczności.

A co do punktu 5 to wydaje mi się, że o ile pracownik to nie jest jakiś leń i nie działa na szkodę firmy tylko podwinęła mu się lekko noga (bo np. miał zły dzień) to można się za niego wstawić.
Tytuł: Odp: Katolik, a konfidenctwo
Wiadomość wysłana przez: STS w Września 11, 2014, 18:29:14 pm
Cytuj
AD 2 Nigdy nie trzeba kłamać. Kłamstwo jest grzechem.
Czyli co? W takim razie jest Pan za tym aby wskazać dokładnie gdzie się znajduje taka osoba i narazić na śmierć siebie i swoją rodzinę? Nie poważne to by było.  Wg mnie w niektórych sytuacjach trzeba oszukiwać, a jest to nawet wręcz chwalebne (np. tej co opisałem). Stan wyższej konieczności.
Jakakolwiek sytuacja by się nie trafiła, oszukiwać nie można. Nawet w takiej sprawie, jaką Pan opisał. Proszę pamiętać, że cel nie uświęca środków. Kłamstwo jest czynem złym ze swej natury, a nie ze względu na okoliczności.
Dopuszczalna jest natomiast tzw. restrykcja myślna: http://slownik.fidelitas.pl/r_ocr/Restrykcja_myslna_OCR.pdf (http://slownik.fidelitas.pl/r_ocr/Restrykcja_myslna_OCR.pdf)
Tytuł: Odp: Katolik, a konfidenctwo
Wiadomość wysłana przez: DNR w Września 11, 2014, 18:48:13 pm
W takich sytuacjach nie ma czasu na jakieś restrykcje. Czyli generalnie lepiej byłoby sprzedać wg. was i skazać na śmierć kogoś, siebie i swoją rodzinę. Pomiędzy tymi dwoma rzeczami co byście wybrali - oszukać czy skazać na śmierć swoją rodzinę? Nie mogę uwierzyć, że katolik to w takich sytuacjach zwyczajny gamoń.
Tytuł: Odp: Katolik, a konfidenctwo
Wiadomość wysłana przez: makumba w Września 11, 2014, 19:18:18 pm

Jakakolwiek sytuacja by się nie trafiła, oszukiwać nie można. Nawet w takiej sprawie, jaką Pan opisał. Proszę pamiętać, że cel nie uświęca środków. Kłamstwo jest czynem złym ze swej natury, a nie ze względu na okoliczności.
Dopuszczalna jest natomiast tzw. restrykcja myślna: http://slownik.fidelitas.pl/r_ocr/Restrykcja_myslna_OCR.pdf (http://slownik.fidelitas.pl/r_ocr/Restrykcja_myslna_OCR.pdf)


Wygląda to na takie "talmudyczne" omijanie absurdalnych zakazów.
Tytuł: Odp: Katolik, a konfidenctwo
Wiadomość wysłana przez: Bartek w Września 11, 2014, 19:19:43 pm
W takich sytuacjach nie ma czasu na jakieś restrykcje.

Komuś, kto z zasady dopuszcza zmyślanie czy kłamanie w trudnych sytuacjach, z pewnością będzie trudno wówczas użyć restrykcji, skoro się w tym nie ćwiczył.

Inna sprawa, że z nożem na gardle różnie się reaguje, niektórym kłamstwo wtedy przychodzi odruchowo, ale też łatwiej je usprawiedliwić ex post. Natomiast gdy działa się wówczas dobrowolnie, NIGDY nie wolno czynić zła (kłamać), by z niego wynikło dobro.
Tytuł: Odp: Katolik, a konfidenctwo
Wiadomość wysłana przez: Adimad w Września 11, 2014, 19:31:46 pm
A definicja kłamstwa?

Wg niektórych definicji, wydaje mi się np., że tak głosi etyk o. Ślipko, NIE KAŻDE powiedzenie nieprawdy, nawet wprost, bez ogródek, jest KŁAMSTWEM. O ile zakazane jest kłamstwo użyteczne, o tyle powiedzenie czy inne przekazanie jawnej nieprawdy oprawcy, najeźdźcy (nie mającemu prawa znać faktów w danej sytuacji) NIE jest kłamstwem. Tak samo jak NIE KAŻDE zajęcie / przejęcie cudzej własności jest kradzieżą.

Tak więc wyobraźmy sobie dwie scenki:

- Jesteśmy sobie lekarzem, któremu właśnie zmarł pacjent - w bólach i cierpieniach, do tego np. nie życząc sobie asysty księdza, bluźniąc etc. NIE MAMY prawa powiedzieć synowi tego dziadka, że "pański ojciec odszedł pojednany z Bogiem i zresztą wcale nie cierpiał, wspaniały człowiek". To byłoby kłamstwo. Dlaczego? Dlatego, że ów syn MA PRAWO znać prawdę i nie ma żadnego racjonalnego powodu, dla którego miałby jej nie poznać. Byłoby to kłamstwo użyteczne, niedozwolone.


- Jesteśmy sobie chłopem z Ukrainy, do którego w trzydziestym-którymś-roku (Wielki Głód) bolszewicy przychodzą, by zabrać mu resztki zboża. Zachomikowaliśmy co prawda ostatni wór gdzieś pod ziemią za stodołą, aby nie umrzeć z głodu i wykarmić dzieci, ale komisarzowi mówimy: "Gdzie, jak, towarzyszu, ależ skąd, gdzie tam, 100 procent się rozliczyliśmy, nie ma opcji, żeby było inaczej, my lojalni obywatele Związku Sowieckiego, wszystko na tip-top, ani okruszka już ni ma!". I to - wg podanego na początku rozróżnienia - NIE jest kłamstwo, nie jest zło moralne, a to dlatego, że bolszewik (oprawca) NIE MA PRAWA znać prawdy.

*

BTW, jeśli ktoś uważa, że "nigdy" nie wolno "kłamać" w tym bardziej rygorystycznym sensie [tj. nigdy nie wolno nikomu przekazać nieprawdy w żaden sposób], to konsekwentnie musi też uznać, że niemoralne jest np., gdy ------- oficer wywiadu pracuje pod przykryciem, -------- gdy żołnierz AK w 46 r. ma lewe papiery (wszak zawsze tym kogoś wpędza w błąd), ------ gdy ksiądz przedziera się przez Wandeę albo Meksyk w przebraniu chłopa, żeby gdzieś dotrzeć z sakramentem (wszak swoim strojem przekazuje jawnie fałszywy komunikat pt. "jestem chłopem"), -------- że niemoralne są fortele podczas wojny (np. przekazujemy wrogowi jawnie fałszywy komunikat pt. "uciekamy z pola walki, przegraliśmy, boimy się", a naprawdę to tylko wybieg), -------- że niemoralne jest używanie pseudonimów (bo np. przekazujemy ludziom komunikat pt. "ten tekst napisał niejaki Bolesław Prus", a naprawdę napisał go Aleksander Głowacki, a dla kogoś mogłoby to mieć znaczenie). I tak dalej.

Oczywiście można tak, ale wydaje mi się to: 1) bez sensu, 2) nie mające żadnego precedensu w historii Kościoła (nie słyszałem, żeby ktoś potępiał np. Witolda Pileckiego za to, że na fałszywych papierach trafił do Oświęcimia itd.).

BTW 2: zalinkowany tekst o restrykcji myślnej mówi w zasadzie to, co ja powyżej: np. że służącym wolno wprost mówić, że pana "nie ma w domu", chociaż jest. Co prawda niektórzy (np. M. S.) starali się to naciągać, że chodzi niby tylko o przypadki, w których druga strona wie, że "kłamiemy", czyli że to tylko taka konwencja "ja wiem, że ty wiesz, ale głupio mi to wprost powiedzieć, więc umówmy się, że..." - ale to oczywiście byłoby kompletnie bez sensu w casusie ukrywania Żydów czy zboża, albo w casusie posiadania papierów na lewe nazwisko - ponieważ w tych przypadkach chodzi, ahoj, dokładnie o to, by drugą stronę wyprowadzić w pole, a nie o to, żeby się z nią bawić w salonowe gierki.
Tytuł: Odp: Katolik, a konfidenctwo
Wiadomość wysłana przez: DNR w Września 11, 2014, 19:46:37 pm
Bardzo dobry post Pana ATW. Myślę podobnie.
Mam wrażenie, że dzisiaj z katolika robi się gamonia, potulnego baranka który nie potrafi w niektórych sytuacjach się sprzeciwić lub wzniecić ognia. W sumie to się nie dziwię w takim wypadku, że wrogowie Kościoła mają katolików za zwykłe cioty i nieszczęśników losu. Widzę, że feminizm dotarł nawet do męskiej gałęzi tradycjonalistów katolickich. Smutne to.
Tytuł: Odp: Katolik, a konfidenctwo
Wiadomość wysłana przez: rysio w Września 11, 2014, 20:03:00 pm
Albo taka sytuacja... Przychodzi do nas do domu proboszcz i podpytuje o sąsiada (kryptolefebrystę), który zlozyl list do biskupa w sprawie starej Mszy.
Czy należy podkablować sąsiada?
Tytuł: Odp: Katolik, a konfidenctwo
Wiadomość wysłana przez: DNR w Września 11, 2014, 20:08:31 pm
Dobrze to napisał John Eldredge w "Dzikie serce  Tęsknoty męskiej duszy":

"No i jeszcze, niestety, jest Kościół. Chrześcijaństwo takie, jakie jest
obecnie, wyrządziło mężczyznom kilka niewybaczalnych krzywd.
Biorąc wszystko pod uwagę, myślę, że większość mężczyzn w
Kościele uważa, iż Bóg postawił ich na tej ziemi, by byli dobrymi
chłopcami. Problem z mężczyznami, mówi się nam, polega na tym, że oni nie potrafią dotrzymywać obietnic, być duchowymi
przywódcami, rozmawiać z żonami ani wychowywać dzieci. Ale
jeśli naprawdę się postarają, mogą zdobyć ten wzniosły szczyt... i
zostać miłymi chłopcami. Właśnie taki mamy wzór dojrzałości
mężczyzny-chrześcijanina: Naprawdę Miłego Faceta. Nie palimy,
nie pijemy ani nie przeklinamy; to znaczy nie robimy akurat tego, co
czyni z nas mężczyzn. Teraz pozwólcie, że was zapytam, moi męscy
czytelnicy: Czy w dzieciństwie, gdy budziły się w was marzenia,
kiedykolwiek chcieliście zostać Miłym Chłopcem? (Drogie panie,
czy książę z waszych snów był dziarski... czy tylko miły?).

No i co — przesadzam? Wejdźcie do jakiegokolwiek kościoła w
Stanach, rozejrzyjcie się i postawcie sobie pytanie: Jaki jest
mężczyzna-chrześcijanin? Nie słuchajcie tego, co wam mówią,
popatrzcie na to, co tam zastaniecie. Nie ma wątpliwości. Będziecie
musieli przyznać, że jest on... znudzony. Na ostatnich rekolekcjach
w kościele rozmawiałem z gościem po pięćdziesiątce, a właściwie
słuchałem, jak mówi o swojej drodze mężczyzny. „Jestem okropnie
zmęczony tym, że przez ostatnie dwadzieścia lat starałem się być
dobry, w sposób, w jaki każe Kościół", powiedział. Zaintrygowany
poprosiłem, aby wyjaśnił, co przez to rozumie. Zastanowił się przez
chwilę. „Być obowiązkowym — odparł — i oderwanym od serca".
Co za cudowny opis, pomyślałem. Boleśnie trafiający w sedno."
Tytuł: Odp: Katolik, a konfidenctwo
Wiadomość wysłana przez: Fideliss w Września 11, 2014, 21:00:53 pm
Konfidenctwo?
Ależ mądrego słowa pan DNR użył! Aż musiałem sprawdzić. Czy nie lepiej po prostu, po naszemu - donosicielstwo.
Znałem konfidencja, jako poufałość, zażyłość. . .. od confidere - ufać, ale konfidencja?
Człowiek uczy się przez całe życie.  :)

A przy okazji - przypomina mi to uruchomiony na tym forum przeze mnie  wątek o "względności grzechu", który szybko skasowano (może i dobrze)
gdyż skutkował jawną nieprawomyślnością i wywołał rwetes.
Mam nadzieję, że z tym wątkiem tak się nie stanie. Ciekawe. Ciekawy temat. Czytam.

Podrażnię trochę - wyobrażam sobie sytuacje gdzie i donosicielstwo może być moralnie usprawiedliwione.
Wiele rzeczy jest względnych. Mam słabość do moralnego relatywizmu, ... relatywizmu kontrolowanego.   


 
 
Tytuł: Odp: Katolik, a donosicielstwo
Wiadomość wysłana przez: DNR w Września 11, 2014, 21:45:15 pm
Cytuj
Konfidenctwo?
Ależ mądrego słowa pan DNR użył! Aż musiałem sprawdzić. Czy nie lepiej po prostu, po naszemu - donosicielstwo.
Polski język żywy. Każdy wie o co chodzi. Mogę zmienić na "Katolik, a donosicielstwo" ;)

Swoją drogą mam wrażenie, że podejście do donosicielstwa to bardziej kwestia mentalności danego Narodu niż wiary. Np. u nas traktowane jest bardzo negatywnie i lepiej czasem wziąć na siebie winę niż kogoś sprzedać. W innych krajach z tego co wiem jest inaczej.
W pewnym sensie to dobrze, jak ktoś potrafi kombinować i być cwaniakiem. To dobre cechy, bo gdyby nie było kombinatorów tylko sami moralni ludzie to ciekawe jakby żołnierze podrabiali w czasie wojny dokumenty, szyli sobie mundury wroga aby uciec z obozu, a kapłani sprawowali posługę duszpasterską w trudnych czasach (np. w czasie rewolucji francuskiej odprawiając po lasach itd.).  "Moralni" by dnia nie przeżyli. Popatrzcie np. na Grzesiuka(tak, wiem ateista) i jego 5 lat kacetu. Jego taktyką było to że lepiej było więcej dostawać po twarzy niż harować przy czym oszczędzać jak najwięcej sił. Dzięki temu przeżył 5 lat i wyszedł cały z obozu podczas gdy moralni katolicy już dawno leżeli trupem (nikomu chwały nie odejmuje!)
Tytuł: Odp: Katolik, a donosicielstwo
Wiadomość wysłana przez: Fideliss w Września 11, 2014, 22:04:27 pm
. W innych krajach z tego co wiem jest inaczej.

To musiałby Pan podać przykłady. Pierwszy, który mi się nasuwa to moralność amerykanska. Sąsiad nie płaci podatków, ukrywa lewe dochody.
Well, .... justice must be done. Constitution, dear Sir. Constitution! Law is law. (U nas - kapuś) 
Tytuł: Odp: Katolik, a donosicielstwo
Wiadomość wysłana przez: DNR w Września 11, 2014, 22:06:43 pm
Cytuj
To musiałby Pan podać przykłady.
Np. Norwegia gdzie wysokość zarobków i płatność podatków są do wiadomości publicznej.
Tytuł: Odp: Katolik, a donosicielstwo
Wiadomość wysłana przez: Fideliss w Września 11, 2014, 22:12:58 pm
A nasze, kochane i urocze łapownictwo? Taka mała łapóweczka. Rosjanie mają na to piękne słowo - wzjatka.
"Tylko ryby nie biorą".
Grzech? No przecież trzeba się panu doktorowi odwdzięczyć, najlepiej jeszcze przed operacją. To się "wdzięczność" nazywa.
Przed operacją - łapówka, po operacji - wdzięczność.
A przyjmujący grzeszy?
Tytuł: Odp: Katolik, a donosicielstwo
Wiadomość wysłana przez: DNR w Września 11, 2014, 22:14:12 pm
No i to się nazywają trudne tematy :)
Tytuł: Odp: Katolik, a donosicielstwo
Wiadomość wysłana przez: Fideliss w Września 11, 2014, 22:23:49 pm
Odpowiem po czesku - Ano.  :)
Tytuł: Odp: Katolik, a donosicielstwo
Wiadomość wysłana przez: rysio w Września 12, 2014, 09:39:52 am
A nasze, kochane i urocze łapownictwo? Taka mała łapóweczka. Rosjanie mają na to piękne słowo - wzjatka.
"Tylko ryby nie biorą".
Grzech? No przecież trzeba się panu doktorowi odwdzięczyć, najlepiej jeszcze przed operacją. To się "wdzięczność" nazywa.
Przed operacją - łapówka, po operacji - wdzięczność.
A przyjmujący grzeszy?

W powojennej postkomunistyczno-posoborowej Polsce mówi się tak:

Łapówki dzielimy na Błagalne i Dziękczynne Czyli "przed" i "po". Te "przed" Naczelna Izba Lekarska (potępiła to za mocne słowo) "niepochwala". Ale łapówka dziękczynna jest zdaniem Izby i Sądownictwa już dopuszczalna.

Nigdy nie słyszałem by biskup walczył z łapówkarstwem. Z alkoholizmem - tak, z brakiem odblasków - owszem, z "faszyzmem" - jak najbardziej, z "wykluczeniem" - też... ale z kopertami? nie słyszałem. Może dlatego, że taka jest wewnętrzna praktyka zdobywanie tzw "dochodowych probostw"?
A w starym rachunku sumienia z 1920 r. jest nawet wymieniona tzw. "działka" za załatwienie pracy/zlecenia. Ogłoszenie obecnie takiej wykładni grzechu jak ta z 1920r zachwiało by całą strukturą naszego społeczeństwa i Sojuszami ;)
Tytuł: Odp: Katolik, a donosicielstwo
Wiadomość wysłana przez: BMK w Września 12, 2014, 09:54:27 am
Cytat: DNR
Czyli co? W takim razie jest Pan za tym aby wskazać dokładnie gdzie się znajduje taka osoba i narazić na śmierć siebie i swoją rodzinę? Nie poważne to by było.  Wg mnie w niektórych sytuacjach trzeba oszukiwać, a jest to nawet wręcz chwalebne (np. tej co opisałem). Stan wyższej konieczności.

Oczywiście, że nie. Można unikać odpowiedzi, udzielać wymijających etc. Zresztą udzielono Panu odpowiedzi w innych postach.

Cytat: DNR
A co do punktu 5 to wydaje mi się, że o ile pracownik to nie jest jakiś leń i nie działa na szkodę firmy tylko podwinęła mu się lekko noga (bo np. miał zły dzień) to można się za niego wstawić.

Ale nie kłamać. Wziąć w obronę przed szefem to jak najbardziej szlachetny czyn, szczególnie jeśli widzi Pan, że człowiek rokuje na przyszłość. Nie jestem za gnojeniem ludzi w pracy z powodu drobnych błędów - jak to ma miejsce w wielu korporacjach. Tutaj potrzebny jest rozsądek.

Cytat: DNR
Nie mogę uwierzyć, że katolik to w takich sytuacjach zwyczajny gamoń.
(...)
Mam wrażenie, że dzisiaj z katolika robi się gamonia, potulnego baranka który nie potrafi w niektórych sytuacjach się sprzeciwić lub wzniecić ognia. W sumie to się nie dziwię w takim wypadku, że wrogowie Kościoła mają katolików za zwykłe cioty i nieszczęśników losu. Widzę, że feminizm dotarł nawet do męskiej gałęzi tradycjonalistów katolickich.

Rzeczywiście mówi się katolikom - nadstawiaj drugi policzek (w sensie akceptuj niesprawiedliwość, zło etc.) zapominając, że Pan Jezus Chrystus sam się bronił przed wymierzonym mu policzkiem. W tym sensie można to odczytać jako próbę narzucenia katolikom "feminizmu", jak to Pan ujął. Zdaje się jednak, że nie rozumie Pan, że zło (kłamstwo) jest złem niezależnie od okoliczności i nie można tego akceptować. Wrogowie Kościoła mają katolików za cioty, bo moderniści głoszą powszechne braterstwo ludzi zamiast Chrystusa ukrzyżowanego. Zapominają, że człowiek ma prawo się bronić i nawet zabić wroga, ba odwaga w wojnie sprawiedliwej jest cnotą. Natomiast katolik ma prawa czynić zła, nawet najmniejszego, a tym jest kłamstwo. W tym przypadku nie to nic wspólnego z "feminizmem w męskiej gałęzi tradycjonalistów katolickich".

Chciałem poruszyć jeszcze jeden temat. Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad moralnością bycia szpiegiem, pracy w wywiadzie etc. Niejednokrotnie może ona prowadzić do oszustw, kłamstw etc. Czy znają Państwo jakieś poglądy moralistów w tym temacie? Przecież taka funkcja, ze swej istoty, służy dobru wspólnemu. Zatem jej istnienie jest dobre, ale jak realizować katolickie zasady na tego typu stanowisku?


Poprawiono cytowanie.   --- Moderacja
Tytuł: Odp: Katolik, a donosicielstwo
Wiadomość wysłana przez: DNR w Września 12, 2014, 10:43:16 am
Cytuj
Rzeczywiście mówi się katolikom - nadstawiaj drugi policzek
Nijak mi się widzi te nadstawianie policzka w Wyprawach Krzyżowych i innymi walkami z islamistami w historii ;) Jak byśmy tak nadstawiali policzki to w czasie II wojny światowej żaden Naród nie stawiałby oporu hitlerowcom i komunistom. Dzisiejsze posoborowe nadstawianie policzka to pacyfizm.

Istnieje coś takiego jeszcze jak mniejsze zło (mimo iż cel nie uświęca środków). Wg mnie mniejszym złem jest kłamstwo niż skazanie na śmierć siebie i swojej rodziny w czasach II wojny światowej. Tak samo lepiej byłoby oszukać niż wydać kapłana w czasie rewolucji francuskiej. Na zdrowy rozsądek.

Dobry przykład dał Pan ATW z fałszowaniem dokumentów przez żołnierzy AK i chodzeniem bez sutanny w czasie rewolucji francuskiej przez kapłanów aby np. donieść komuś sakramenty. Oni też swoim działaniem musieli oszukać oponenta. Nikt się nie bawił w jakieś restrykcje myślowe, bo już dawno staliby pod ścianą.
Tytuł: Odp: Katolik, a donosicielstwo
Wiadomość wysłana przez: Bartek w Września 12, 2014, 10:43:49 am
BTW 2: zalinkowany tekst o restrykcji myślnej mówi w zasadzie to, co ja powyżej: np. że służącym wolno wprost mówić, że pana "nie ma w domu", chociaż jest. Co prawda niektórzy (np. M. S.) starali się to naciągać, że chodzi niby tylko o przypadki, w których druga strona wie, że "kłamiemy", czyli że to tylko taka konwencja "ja wiem, że ty wiesz, ale głupio mi to wprost powiedzieć, więc umówmy się, że..." - ale to oczywiście byłoby kompletnie bez sensu w casusie ukrywania Żydów czy zboża, albo w casusie posiadania papierów na lewe nazwisko - ponieważ w tych przypadkach chodzi, ahoj, dokładnie o to, by drugą stronę wyprowadzić w pole, a nie o to, żeby się z nią bawić w salonowe gierki.

Co do Brawaria (http://www.fronda.pl/blogi/miroslaw-salwowski/prawda-o-klamstwie,31616.html), to odnoszę wrażenie, że nie potrafi on przekazać istoty restrykcji myślnej. Być może jej nie rozumie. Przy wyjaśnianiu tego pojęcia często przywołuje się definicję św. Tomasza z Akwinu: prawdomówność polega na zgodzie między naszymi myślami a treścią naszych słów. Oznacza to, że działając w słusznej sprawie, należy rozmówcę wyprowadzić w pole nie uciekając się do kłamstwa, tj. stosując zwroty dwuznaczne, których jeden sens podchwytuje rozmówca, podczas gdy my mamy na myśli drugi, niewątpliwie zgodny z rzeczywistością, choć przez rozmówcę nie wyłapany. Natomiast w rozumieniu Brawaria (tu wyjaśnienie dla pana DNR: Brawario alias M. S. nie jest tradycjonalistą katolickim) powinniśmy użyć takich słów, żeby rozmówca pojął, że ukrywamy prawdę – absurd!

Dorzucę dwie lektury:

Piotr Aszyk: Kłamstwo jako element terapii (str. 29-45)
http://pbc.biaman.pl/Content/15562/archeus08-srodek.pdf

Św. Alfons Maria Liguori, Theologia moralis, liber III, n. 151-152 (Dubium IV. An in juramento liceat uti aequivocatione?)
http://books.google.pl/books/about/Theologia_moralis.html?id=zYYPAAAAIAAJ&redir_esc=y
str. 387-390 – to chyba pierwszy gruntowny opis zagadnienia ekwiwokacji/restrykcji u moralistów.
Tytuł: Odp: Katolik, a donosicielstwo
Wiadomość wysłana przez: BMK w Września 12, 2014, 11:58:01 am
Cytuj
Rozdział I.
O kłamstwie.
1044 Kłamać jest to mówić niezgodnie z myślą, w chęci zwodzenia; jest to utrzymywać za prawdę co się wie być fałszem, lub za fałsz, będąc przkonanym o prawdzie, a to w zamiarze wprowadzenia w błąd: (...)
Kłamie się mową, pismem, znakiem lub czynem, żeby wszakże było kłamstwo, trzeba aby mówiący fałsz miał chęć uwiedzenia. (...)
Wszelkie kłamstwo będąc przeciwne prawdzie, jest złe z natury swojej, i nigdy nie jest dozwolone. (...) Dlatego też my wnosimy, według św. Augustyna i według św. Tomasza, że nie należy nigdy kłamać, ani w sprawie religii, której gruntem jest prawda; ani pod pozorem chwały Boga, który nie może być uwielbiony tylko przez tryumf prawdy; ani dla odwrócenia grzesznika od zbrodni; ani dla ocalenia życia niewinnemu lub dla pozyskania zbawienia duszy będącej w niebezpieczeństwie: "Nie godzi się kłamstwa mówić dlatego, aby któś drugiego z jakiego niebezpieczeństwa wybawił" (Św. Tomasz z Awkinu, Summa Teologiczna, 2,2, q. 110.)
(...)
Częstokroć pytają księdza o rzecz, którą wie ze spowiedzi: czyż on kłamie mówiąc, że o niczem nie wie? Nie, wiedzieć bowiem należy, iż on jest obowiązany mocą wszystkich praw, odpowiedzieć, jakby bezwarunkowo o niczem nie wiedział. My dodamy jeszcze, że skoro ktoś wie o jakowej rzeczy pod pieczęcią tajemnicy, może powiedzieć, iż o niej nie wie, jak Jezus Chrystus rzekł z okazyi sądu ostatecznego: Nikt nie wie ani dnia, ani godziny, nawet ani syn człowieczy: "De die aute illo et hora nemo scit, neque angeli i coelo, neque Filius, nisi Pater" (Mk 13,32). Temi słowy, mówi Bergier, Zbawiciel chciał powściągnąć nierozważną ciekawość swoich uczniów, dając im do zrozumienia, że nie byłoby rzeczą stosowną objawiać im tę tajemnicę. Ta odpowiedź zawiera tęż samą myśl, jak owego ojca, który dziecku zbyt ciekawemu odpowiada: Ja o tem nic nie wiem. Są jeszcze inne sposoby odpowiadania mniej więcej dwuznaczne, których jednak znaczenia łatwo rozwikłać zastanowiwszy się nieco: wolno ich używać, byleby bez zamiaru uwodzenia, lecz tylko dla zatrzymania w sekrecie pewnych rzeczy. których nie można wyjawiać bez narażenia interesu familii lub trzeciego, albo nawet własnego. (...)

Źródło: Teologia Moralna dla użytku plebanów i spowiedników przez Kardynała Gousset abpa w Reims, T II, Warszawa 1958. s. 269-272.

Panie Bartku, mógłby się Pan pokusić o przytoczenie stanowiska św. Alfosa Ligouri? Nie każdy czyta po łacinie, a na pewno wniosłoby to wiele do dyskusji.
Tytuł: Odp: Katolik, a donosicielstwo
Wiadomość wysłana przez: Adimad w Września 12, 2014, 12:01:25 pm
Cytuj
Oczywiście, że nie. Można unikać odpowiedzi, udzielać wymijających etc. Zresztą udzielono Panu odpowiedzi w innych postach.

No dobrze, ale w takim razie jak definiuje Pan kłamstwo? Moim zdaniem - tak na logikę - możliwe są dwie sensowne definicje. Albo:

1) bliższa mi osobiście: że kłamstwo to przekazanie fałszu komuś, kto ze wszech miar MA PRAWO znać PRAWDĘ (a więc w tym ujęciu kłamstwem nie jest, a przynajmniej nie musi być, nawet frontalne powiedzenie nieprawdy - w stylu "nie, nie byłem tam" - oprawcy, najeźdźcy, złoczyńcy itd.)

2) daleka mi osobiście, ale sensowna: że kłamstwo to przekazanie fałszu w DOWOLNY sposób - pośredni, bezpośredni, słowem, gestem etc. - i to niezależnie od tego komu. Wtedy kłamstwem jest też fortel na wojnie, pisanie pod pseudonimem (w każdym razie takim, który sugeruje, że jest to jakieś prawdziwe nazwisko, np. Bolesław Prus czy Henryk Duran), posługiwanie się lewymi papierami w czasie wojny czy okupacji, ucieczka w przebraniu (czyli danie otoczeniu komunikatu, że jest się kimś innym niż się jest) etc.

Definicja druga wydaje mi się niedobra, ale jest spójna.

Natomiast WYDAJE MI SIĘ mało sensowna jakaś definicja pośrednia, w której zakazuje się prostego powiedzenia (oprawcy, najeźdźcy, agresorowi) "nie byłem", natomiast dopuszcza się wygłupy (odwracanie uwagi, udawanie wariata, sprawianie wrażenia itd.) w stylu "aaa... wie pan co, hm, zaraz, zaraz, co...? o co pan pytał...? aaa... czy tam byłem wczoraj...? momencik, tylko gaz wyłączę, jejku, wie pan, z tym gazem, człowiek włączy, zapomni, a się płaci za to... zresztą co tam pieniądze, gorzej, że się zatruć można, słyszał pan o tym przypadku w sąsiednim bloku, naprawdę... ojejku, chyba zaraz muszę lecieć...! Wie pan co, pogadamy innym razem, do widzenia...!"

Albo jeszcze inny casus: w tej pośredniej definicji wyszłoby, że chłop z Ukrainy nie ma prawa powiedzieć bolszewikowi "nie schowałem żadnego zboża!", ale może go de facto również oszukać (wprowadzić w błąd), poprzez np. zagadanie go i sprawianie wrażenia, że jest lojalnym obywatelem komunistycznym ("Towarzyszu! Co u towarzysza Stalina na Kremlu? Proszę nam wszystko odpowiedzieć! Prosiiiimyyyy...! Czy Moskwa piękna? Czy mundury naszych żołnierzy dalej takie piękne, galowe...?"). W nadziei, że komisarz pomyśli "Ech, ci to na pewno zboża nie kryją, autentyczni bolszewicy, ideowi, pogratulować, jadę dalej na patrol".

Albo uważamy, że NIGDY nie wolno nikogo świadomie wprowadzać w błąd; albo uważamy, że CZASAMI z WAŻNYCH przyczyn można - ale nie przekonuje mnie stwierdzenie, że co prawda WOLNO wprowadzić w błąd, ale NIE wprost, tylko poprzez jakieś dwuznaczniki, przebieranki etc. Przecież istotą czynności, o których mówimy - niezależnie od tego, czy nazwiemy je kłamstwem czy nie - jest wyprowadzenie kogoś w pole, a nie użycie określonych konstrukcji gramatycznych czy rzeczowników.

No chyba że faktycznie ma to być, jak to sugeruje Brawario, jedynie konwencja słowna, w której obie strony wiedzą, co jest grane, tylko głupio im to powiedzieć, ale jak Pan trafnie napisał - to byłby absurd. Do niczego nieprzydatny.

Cytuj
Ta odpowiedź zawiera tęż samą myśl, jak owego ojca, który dziecku zbyt ciekawemu odpowiada: Ja o tem nic nie wiem. Są jeszcze inne sposoby odpowiadania mniej więcej dwuznaczne

Jak rozumiem: "Ja o tem nic nie wiem" to odpowiedź dwuznaczna, a prócz niej są też inne. Tyle że "Ja to tem nic nie wiem" albo "Pana nie ma w domu" to są odpowiedzi, ekhm, JEDNOZNACZNE.


Cytat z pracy pt. "Etyka w ujęciu Tadeusza Ślipki SJ" Romana Darowskiego:

Nawiązując do przemyśleń belgijskiego jezuity, prof. Uniwersytetu Gregoriań­skiego w Rzymie, Arthura Vermeerscha (1858–1936), do­konał pogłębionej analizy zjawiska mowy. W wyniku tej analizy sformuło­wał pojęcie tzw. „wiedzy nieprzekazywalnej”, objętej moralnym obowiązkiem zachowania sekretu. W sytuacji, kiedy ta wiedza zostaje wystawiona na zamach ze strony „niesprawiedliwej agresji słownej”, wykorzystując zasadę ograniczonego zakresu aksjologicznego – w tym przypadku cnoty prawdomów­ności – przyjmuje dopuszczalność tzw. „mowy defensywnej”, czyli świadomego fałszu, etycznie usprawiedliwionego wyłącznie w ściśle zakreślonych granicach koniecznej obrony sekretu przed wymuszaniem jego zdrady za pomocą aktów przymusu i pogwałcenia naturalnych praw człowieka.

I wcześniej:


Za punkt wyjścia przyjmuje założenie, że struktura świata wartości moralnych z uwagi na nadrzędną w nim pozycję wzorczego ideału osobowej doskonałości człowieka opierać się musi na zasa­dzie harmonijnej „koordynacji wartości” oraz ich „hierar­chizacji”.

Konse­kwencją tego założenia jest stwierdzenie, że również absolutne wartości moralne muszą pozostawać w takiej wzajemnej relacji, która stwarza operatywny mechanizm obrony tych wartości przed agresją. Mechanizm ten polega na wyłączeniu aktu – stanowiącego skuteczny, a zarazem ostateczny środek obrony, niezbędny w tego rodzaju sytuacjach – z aksjologicznego zakresu wartości sprzężonej relacją podporządkowania z wartością wystawio­ną na zamach ze strony agresora. Innymi słowy, akt, który poza agresją stanowi zawsze naruszenie określonej wartości (w przytoczonych przykładach chodzi o „kłamstwo” lub „morderstwo”), w sytuacji agresji i tylko agresji – mimo że jest świadomym powiedzeniem nieprawdy lub bezpośrednim zabi­ciem człowieka – wspomnianych wartości ludzkiego życia bądź prawdomów­ności nie narusza.

Tłumaczenie jest dosyć proste. Akt ten znajduje się poza zakresem ich obowiązywalności. Tym samym stanowi on akt „nie-zły”, moralnie neutralny, swego rodzaju „restrykcję” zawężającą zasięg moralnego zła „kłamstwa” bądź „morderstwa”. Konsek­wentnie tego typu akty, jak kłamstwo czy morderstwo, przybierają postać aktów „wewnętrznie złych restryktywnie”. Ten właśnie stan rzeczy wyraża ks. Ślipko za pomocą ogólnego sformułowania jako zasadę „ograniczonego zakresu aksjologicznego” wartości podporządkowanej w celach obrony wyższej od niej innej wartości absolutnej. Koncepcja ta nie narusza przeto tradycyjnej w etyce chrześcijańskiej tezy o istnieniu świata wartości moralnych, opartych na obiektywnych i absolutnych podstawach, oraz przez tę tezę podyktowanego pojęcia aktu wewnętrznie złego. Wprowadzone bowiem pojęcie „restrykcji” występuje jako stały element strukturalny, wbudowany w treściową zawartość określonych wartości, niezależny od arbitralnych decyzji działającego podmiotu. Nie może więc być uważany za element rela­tywistycz­nego wtrętu w sferze absolutnego świata wartości. Jest natomiast spełnieniem postulatu bardziej adekwatnego rozwiązania kluczowego proble­mu zaktualizo­wanego przez graniczne sytuacje konfliktu aksjologiczne­go, a tym samym oparcia teorii wartości moralnych na podstawach mocniejszych niż w tra­dycyjnym ujęciu.
Tytuł: Odp: Katolik, a donosicielstwo
Wiadomość wysłana przez: Bartek w Września 12, 2014, 12:42:48 pm
Cytat z pracy pt. "Etyka w ujęciu Tadeusza Ślipki SJ" Romana Darowskiego:

Nawiązując do przemyśleń belgijskiego jezuity, prof. Uniwersytetu Gregoriań­skiego w Rzymie, Arthura Vermeerscha (1858–1936), do­konał pogłębionej analizy zjawiska mowy. W wyniku tej analizy sformuło­wał pojęcie tzw. „wiedzy nieprzekazywalnej”, objętej moralnym obowiązkiem zachowania sekretu. W sytuacji, kiedy ta wiedza zostaje wystawiona na zamach ze strony „niesprawiedliwej agresji słownej”, wykorzystując zasadę ograniczonego zakresu aksjologicznego – w tym przypadku cnoty prawdomów­ności – przyjmuje dopuszczalność tzw. „mowy defensywnej”, czyli świadomego fałszu, etycznie usprawiedliwionego wyłącznie w ściśle zakreślonych granicach koniecznej obrony sekretu przed wymuszaniem jego zdrady za pomocą aktów przymusu i pogwałcenia naturalnych praw człowieka.

Vermeersch i paru innych jezuitów to przedstawiciele młodszego nurtu, który na różne sposoby próbuje przedefiniować kłamstwo. W kwestii reakcji na nieuprawnione żądanie ujawnienia prawdy mamy więc dominujące opinie moralistów "starego nurtu" z Liguorim na czele (które do Pana nie przemawiają), potem tego nurtu "jezuickiego", a z "wyższej półki" - przywołane np. przez Liguoriego potępienia trzech opinii dot. restrykcji przez Innocentego XI.

Panie Bartku, mógłby się Pan pokusić o przytoczenie stanowiska św. Alfosa Ligouri? Nie każdy czyta po łacinie, a na pewno wniosłoby to wiele do dyskusji.

Nie ma w necie przekładu tego dzieła na angielski?
Tytuł: Odp: Katolik, a donosicielstwo
Wiadomość wysłana przez: Adimad w Lipca 31, 2017, 12:16:06 pm
>> Vermeersch i paru innych jezuitów to przedstawiciele młodszego nurtu, który na różne sposoby próbuje przedefiniować kłamstwo.

Młodszy nie znaczy gorszy ;-)

W tych wszystkich teoriach "restrykcji myślnej" zadziwia jedna rzecz: przekonanie, że dobry Pan Bóg jest w stanie przepuścić różnego rodzaju mataczenia, gesty, strzelanie oczami, niewyraźne mamrotania i inne dziwaczne praktyki, natomiast ma obsesję na jednej, jedynej rzeczy, czyli na wykorzystaniu mowy w bezpośredni sposób - mimo że cel jest ten sam, czyli wprowadzenie drugiej strony w błąd. Albo jeszcze lepiej: że dobry Pan Bóg życzy sobie, byśmy casus Żyda w piwnicy rozwiązywali metodą "naturalnej regulacji poczęć", czyli "możemy sobie zwiększyć prawdopodobieństwo, że wyjdzie nam tak, jak byśmy chcieli, ale nie wolno nam sobie tego 'aktywnie' zagwarantować, zawsze musi być ten wentyl ryzyka i ostatecznie co ma być, to będzie". Pytanie tylko: dlaczego miałaby tu istnieć jakakolwiek analogia?

Dobra, kończąc: tak, lipne metryki chrztu dla Żydów; fałszywe papiery dla tajnych agentów i partyzantów; akcja N Armii Krajowej (generowanie rzekomych niemieckich komunikatów opozycyjnych wobec Hitlera i defetystycznych); księża w przebraniu docierający na miejsce w Wandei czy Meksyku --- tak, wszystko to jest LEGITNE.
Tytuł: Odp: Katolik, a donosicielstwo
Wiadomość wysłana przez: Sławek125 w Lipca 31, 2017, 12:51:43 pm
(Mt 10,16-23)
Jezus powiedział do swoich apostołów: Oto Ja was posyłam jak owce między wilki. Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie!