Forum Krzyż
Novus Ordo => Kościół posoborowy => Wątek zaczęty przez: szkielet w Sierpnia 28, 2013, 22:51:39 pm
-
Z GWna, więc linku nie bedzie ;)
Sędziwy kardynał, którego przemówienie upubliczniono, podczas obrad kardynałów mających wybrać spośród siebie papieża ostrzegał ich przed realną groźbą podziałów w Kościele. Chodzi o przepaść między "ekstremą ultratradycjonalistyczną" a "ekstremą ultraprogresywną". Słowo "schizma" ma w Kościele moc pioruna - pisze prof. Arkadiusz Stempin.
Co działo się za zaryglowanymi drzwiami Kaplicy Sykstyńskiej, gdy te zatrzasnęły się za ostatnim z 115 elektorów? Dlaczego i jak doszło do wyboru kardynała Bergoglio na papieża? Nie trzeba już czekać na pamiętniki lub testament tego czy innego kardynała, który w ten sposób przed potomnością uchyli rąbka tajemnicy.
Wystarczający snop światła na przebieg ostatniego konklawe rzuca opublikowane w ostatnich dniach przez Watykan przemówienie kardynała Prospera Grecha (w języku włoskim do przeczytania TUTAJ ). Sama publikacja to świadectwo nowych czasów w Watykanie.
87-letni kardynał z Malty, który ze względu na przekroczoną granicę wieku nie brał udziału w wyborze papieża, swoje przemówienie wygłosił, ledwo kardynałowie w uroczystej procesji weszli i usiedli w swoich fotelach w Kaplicy Sykstyńskiej.
Kardynał mówił, by zainspirować
Właśnie sędziwego i wybitnego biblistę niczym Salomona purpuraci poprosili o kilka słów inspiracji, zgodnie z ordynacją wyboru papieża przewidującą medytację tuż przed pierwszym głosowaniem, a zaraz po sakramentalnym wezwaniu mistrza ceremonii do opuszczenia Kaplicy Sykstyńskiej przez wszystkich nie-elektorów.
Sensacyjny wątek
Opublikowane przemówienie w dużym stopniu odsłania atmosferę i przebieg samego konklawe. Zebrane bowiem przemyślenia kardynała Grecha są wypadkową bardziej i mniej oficjalnych wypowiedzi wszystkich kardynałów, poczynionych podczas ich burzliwych spotkań przed elekcją papieża.
Jeden wątek wykładu Grecha brzmi wręcz sensacyjnie. Patrzący z perspektywy doświadczenia obejmującego kilka ostatnich dziesięcioleci sędziwy kardynał ostrzegał przed realną groźbą podziałów w Kościele.
Słowo "schizma" ma w Kościele moc pioruna. Zarówno na szczeblu Kościoła światowego, jak i lokalnego. Schizma w Kościele posiada taką samą siłę rażenia jak dla armii wojna, a dla strażaków pożar. Po wielkich schizmach wcześniejszych wieków, gdy oddzieliło się najpierw prawosławie, a potem protestantyzm, większe ruchy w łonie Kościoła hierarchia stara się zintegrować lub tolerować ("Jesteśmy Kościołem" w Niemczech, "Inicjatywę proboszczów" w Austrii), choć niepokornych indywidualistów eliminuje (Natanek, Lemański, ale i znaczniejszego formatu Drewermann, Kueng, Boff). Wystarczy przypomnieć, ile wysiłku w ponowne wprowadzenie na łono Kościoła jedynych schizmatyków XX wieku - bractwa Św. Piusa - czynił papież-profesor Benedykt XVI.
Dwie ekstremy, a między nimi przepaść
"Między ekstremą ultratradycjonalistyczną a drugą, ultraprogresywną, między duchownymi, którzy wszczynają rebelię nieposłuszeństwa, a tymi, którzy nie rozpoznają znaków czasu, rozpościera się przepaść, grożąca schizmą", ostrzegał kardynał Grech. Ale chronić się przed nią nie można za cenę konformizmu, dodał na tym samym wydechu. I przypomniał, że Kościół zawsze był areną dysput, gdzie każdy mógł wypowiedzieć swoje zdanie. Jednakże na gruncie obowiązującego depozytu wiary, którego strażnikami jest papież w łączności z biskupami. W ostrych słowach maltański kardynał ostrzegał przed "rozwodnieniem ewangelicznego przekazu. Jeśli czyni się go przedmiotem kompromisu, pozbawia się go wewnętrznej dynamiki. Dokładnie tak jakby z granatu wyciągało się zapłon".
Kościół musi schylić głowę przed Bogiem i wiernymi
Grech nawiązał do szokujących kardynałów afer Vatileaks i pedofilskiej, które były jednymi z czynników, które doprowadziły do abdykacji Benedykta XVI. "Jeśli Kościół jest konfrontowany z prawdą, musi kornie schylić głowę przed Bogiem i ludźmi. Dziś wielu nie wierzy w Chrystusa, bo jego oblicze zasłania lub zaciemnia instytucja pozbawiona transparentności". Niesamowite słowa w kontekście organicznej nieprzejrzystości watykańskiej kurii.
Kościół to nie tylko kler. Świeccy z mocną pozycją
Na szczególną uwagę zasługuje jeszcze jeden fragment poświęcony tzw. "Sensus Fidelium". Pod tym pojęciem kryje się "instynktowne wyczucie wierzących na sprawy wiary". Czy dowartościowanie owego "Sensus Fidelium" w ustach Grecha oznacza, że w przekładzie na laicki język w przyszłości głos świeckich będzie się bardziej liczył niż do tej pory?
Przemówienie kardynała Grecha tuż przed pierwszą rundą głosowań czyta się jak zapowiedź tego, czego jesteśmy świadkami - pontyfikatu papieża Franciszka. Przy czym Grech nie konturował profilu nowego papieża, tylko program jego rządów. Efekt jest widoczny gołym okiem. Papież Franciszek "kornie chyli głowę".
http://www.vatican.va/archive/aas/documents/2013/aprile-maggio2013.pdf
-
"w przyszłości głos świeckich będzie się bardziej liczył niż do tej pory" - trudno mi sobie wyobrazić, co by to miało oznaczać. OK, może w warunkach polskich świeccy mają mało do powiedzenia. Ale w kościele na świecie, tak ogólnie, to rola świeckich w decydowaniu o sprawach organizacyjnych kościoła jest tak duża, a księży tak niewielka, że potrzebna jest odwrotna reforma: trzeba przywrócić kapłanom właściwy status, a rolę świeckich znacząco zredukować.
Ale wiem, o co tu chodzi: nie chodzi bynajmniej o sprawy organizacyjne. Chodzi o to, aby świeccy mogli decydować o sprawach doktrynalnych. Najlepiej demokratycznie, przez głosowanie.
-
Śmierdzi Lutrem.
-
W sumie atak na progresistów ale zgodnie z poprawnością polityczną musiał dla równowagi dorzucić ultratradycjonalistów :)
Tak po lewicowemu - teza, antyteza, synteza ....