Myślę, że między Pelagiuszem a współczesnym duchem pelagianizmu jest podobna różnica jak między Lutrem a współczesnym luteranizmem (np. w sferze poglądów etycznych).
Paweł Lisicki, Pelagiańska natura współczesności [w:] Powrót z obcego świata, Kraków 2006, ss. 158-178 [bardzo dobry artykuł, poruszane są m.in. sprawy filozofii Teilharda de Chardin, limbusa, grzechu pierworodnego]:
"Pelagiusz nie był, przynajmniej nic na to nie wskazuje, człowiekiem zepsutym. Wręcz przeciwnie, można by nawet powiedzieć, że wyróżniał się wyjątkową surowością obyczajów. Ten brytyjski mnich przestrzegał postów, prowadził, jak to się pisze, ascetyczny tryb życia. Podobnie zresztą postępowali jego zwolennicy, Celestiusz i Juliusz z Eklanum. Opór budziło nie jego postępowanie, ale nauki. Opór? W naszych uszach brzmią one niewinnie. Twierdzenia, których zresztą Pelagiusz się wypierał, że grzech Adama jest tylko typem, wzorcem, że nikt od urodzenia nie został skażony, że każdy umrze za swoje własne przewinienia, że mieć łaskę to tyle, co mieć wolną wolę, uważamy za przejaw szczerej wiary. dziś wywołany przez nie niepokój musi wydawać się czymś dziwnym. Sformułowany przez Pelagiusza zarzut zdaje się nam nie do odparcia:
"Żaden powód nie pozwala na to, żeby Bóg, który odpuszcza człowiekowi własne jego grzechy, zaliczył mu cudze".
(Komentarz do Listu św. Pawła do Rzymian)
Z pewnością. Z dzisiejszego punktu widzenia dążenie św. Augustyna, by Pelagiusz wyparł się swoich nauk, by poddał się wyrokom Kościoła i przystał na naukę o grzechu pierworodnym, wydaje się przejawem ciasnoty, braku otwartości i nietolerancji. to Pelagiusz jawi się jako niesprawiedliwa ofiara prześladowań. Współczesnemu chrześcijaninowi trudno dopatrzyć się w twierdzeniach Pelagiusza czegokolwiek godnego potępienia. Dlaczegóż to odrzucić mniemanie, że "dzieci nowo narodzone znajdują się w takim stanie, w jakim był Adam przed grzechem pierworodnym", skoro tę naukę, wywołującą gniew Augustyna, przyjęli obecnie najbardziej znani teologowie?
To Pelagiusz, a nie święty Augustyn okazuje się prawdziwym obrońcą ludzkiej godności. Dla Augustyna nasza wola o własnych siłach nie może zdobyć sobie zbawienia; według Pelagiusza łaska jest co najwyżej pomocą. Albo jeszcze inaczej: w myśli pelagiańskiej łaska Boga jest odpowiedzią na zasługi człowieka; jesteśmy dobrzy dzięki sobie; otrzymujemy miłosierdzie, bo się nam ono należało. Przychodzimy na świat wolni od zmazy, rodzimy się już odkupieni. Stworzenie zbiega się z odkupieniem, którego nie może naruszyć grzech. Można powiedzieć, że Bóg kocha nas ze względu na naszą godność, Boża łaska stanowi należną odpowiedź na naszą wartość. Wszystko tu ostatecznie zawdzięczamy sobie. Nasza naturalna wola wystarczy, by nas zbawić.
[...]
Ci, którzy uznają przyrodzoną niewinność człowieka, są zmuszeni albo przyjmować optymistyczny utopizm, negując zło i cierpienie, albo gnostycyzm, zgodnie z którym zło okazuje się nieprzezwyciężone, tkwiąc w samym porządku stworzonego świata.
[...]
Po co mówić współczesnemu człowiekowi o skażeniu, plamie, zepsuciu, skoro taka nauka do niego nie dociera. Ba, rodzi bunt, opór. W końcu Chrystus i tak umarł za nas. W końcu odkupił nas, gdyśmy byli grzesznikami, choć niceśmy o tym nie wiedzieli. Po co kłuć w oczy dawną, czcigodną może, ale, wyznajmy szczerze, wyjątkowo twardą nauką?
[...]
Być może wielu nauczycieli Kościoła uznało, że w sytuacji szybkiej i powszechnej dechrystianizacji, gdy coraz częściej zagrożone są podstawowe prawa człowieka, gdy we wszystkich niemal krajach Zachodu dopuszcza się aborcję, gdy coraz częściej dokonuje się eksperymentów na ludzkich embrionach, a życie przestało być powszechnie szanowaną, należy za wszelką cenę przypomnieć ludziom o ich naturalnej godności. Skoro świat coraz częściej zaczął podważać naturalną godność, jej obrońcą postanowił zostać Kościół. Tylko jakie są tego skutki?
Proces dechrystianizacji jeszcze przyspieszył. Przemiany obyczajowe i prawne prowadzą do coraz bardziej radykalnego wytrzebienia chrześcijaństwa z życia zachodnich społeczeństw. Zapomnienie o upadku i o tym, że wyzwala od niego tylko nadprzyrodzona łaska odbiera Kościołowi moc i żywotność. Coraz bardziej upodabnia się on do instytucji świeckiej. A przecież jego autorytet nie pochodzi od człowieka czy ludzkości, ale z góry, od Chrystusa. Kościół otrzymał go nie dla obrony naturalnej godności człowieka, nawet jeśli to bardzo ważna wartość. Przed wszystkim innym jest on na ziemi niebiańskim posłańcem, jak mówił kardynał Newman, heroldem Boga, uniwersalnym lekarzem, narzędziem wybawienia ze skażenia, które dotyka każdego człowieka przychodzącego na świat. Jest arką ratującą przed zgubą, schronieniem przed śmiercią ostateczną. Jego pierwszym i najważniejszym zadaniem ma być ratowanie dusz, obmywanie z grzechu potomków Adama. Dopiero kiedy to czyni, sądzę, jego głos staje się naprawdę doniosły".
http://archiwum.rp.pl/artykul/653788-Pelagianska-natura-wspolczesnosci.html