Forum Krzyż
Novus Ordo => Kościół posoborowy => Wątek zaczęty przez: szkielet w Września 17, 2012, 11:47:40 am
-
Dostałem dziś info od jednego z naszych forumowiczów. Ogłoszenia parafialne z ostatniej niedzieli. Brzmią one tak:
OGŁOSZENIA DUSZPASTERSKIE
24. NIEDZIELA ZWYKŁA
16 września 2012 r.
Oświadczenie o. Proboszcza: „Z przykrością zauważyłem, że znowu zostają podrzucane w naszym kościele pisemka o treściach niezgodnych z nauką Kościoła. Za pomocą kłamstw szkalują Kościół. Najczęściej nie są podpisane, ale ich treść wskazuje na autorstwo grup schizmatyckich. Ponieważ sieją zamęt w głowach wiernych, uważam za stosowne napiętnowanie kłamstw w nich zawartych, a także podjęcie kroków dyscyplinujących. Dlatego zarządzam, by do końca września nie udzielano w naszym kościele Komunii Świętej na klęcząco. Jeżeli w tym czasie przestaną być podrzucane kłamliwe ulotki do naszej świątyni, to przywrócę możliwość komunikowania na klęcząco”.
stąd: http://dworzak.jezuici.pl/aktualnosci-2/ogloszenia-i-intencje/
x. proboszczowi chyba pogoda nie służy, te ciągłe wahania temperatury...
-
http://www.kkbids.episkopat.pl/uploaded/a33/Anamnesis33-2bListy.pdf
Wysłać to proboszczowi...
Nawet jeśli Kongregacja zaaprobowała prawo określające postawę stojącą przy
przyjmowaniu Komunii św. zgodnie z adaptacjami dopuszczonymi przez Konferencje
Biskupów w Ogólnym wprowadzeniu do Mszału rzymskiego nr 160, akapit 2, udzieliła
takiego zezwolenia z zastrzeżeniem, że przyjmującym Komunię św. w postawie
klęczącej nie można z tego powodu jej odmówić.
-
http://www.kkbids.episkopat.pl/uploaded/a33/Anamnesis33-2bListy.pdf
To pismo, jeśli wierzyć temu źródłu (https://docs.google.com/file/d/0Byz4W0IRCo1bZTBhM2I2ODUtYjU3Mi00OWVhLThlMDYtY2I5YjExMWU3ODZl/edit?pli=1), było skierowane właśnie do ordynariusza archidiecezji wrocławskiej.
-
A tu jezuicka dyskusja w temacie "niekatolickich" ulotek wzywających do klękania ciągnie się niczym gumka od majtek http://www.rozmawiamy.jezuici.pl/rozmawiamy/forum/109/n/7337
-
A tu jezuicka dyskusja w temacie "niekatolickich" ulotek wzywających do klękania ciągnie się niczym gumka od majtek http://www.rozmawiamy.jezuici.pl/rozmawiamy/forum/109/n/7337
A Ojciec Żmudziński na to:
Fanaberią jest zachowywanie się inaczej niż wierni w danej wspólnocie. A dywagacje na temat wyższości jednej postawy nad druga są dowodem niedojrzałości jeśli nie pogaństwa.
- Wojciech Żmudziński SJ -
Poganina mamy za papieża...
-
Według mnie w takich dyskusjach należy tylko wklejać teksty Stolicy Apostolskiej i darować sobie jakiekolwiek inne argumenty. Inne argumenty o sacrum są przez nich doskonale znane od dziecka.
-
Według mnie w takich dyskusjach należy tylko wklejać teksty Stolicy Apostolskiej i darować sobie jakiekolwiek inne argumenty. Inne argumenty o sacrum są przez nich doskonale znane od dziecka.
Czytał pan całość? Z tego co widzę, argumenty ad papieżum też nie działają.
-
Według mnie w takich dyskusjach należy tylko wklejać teksty Stolicy Apostolskiej i darować sobie jakiekolwiek inne argumenty. Inne argumenty o sacrum są przez nich doskonale znane od dziecka.
Czytał pan całość? Z tego co widzę, argumenty ad papieżum też nie działają.
Nie działają na modernistycznych jezuitów. Ale na ludzi czytających tę dyskusję już tak. Przecież w dyskusji nie chodzi o nawrócenie modernistycznych jezuitów, ale o ograniczenie prania mózgu katolikom.
-
Grubo... Aż mnie korci, żeby pójść tam i przyjąć komunię na klęcząco, ale nie wiem czy pójście tam z zamiarem wszczynania rozróby nie jest grzechem...
-
Nie wydaje mi się, aby to było grzechem. Raczej stanowczym braterskim napomnieniem.
Na KNO już jest info, na rebelce też. Teraz tylko trzeba wysłać do o. Siepsiaka kilka, kilkadziesiąt maili i wtedy pójść.
-
Ale będzie chyba trudno. Neony są tam zagnieżdżone.
-
Wcale nei trudno. Kiedys podobna afera była u kapucynów, zmiękli. Podobnie kiedyś tafiłem jeszcze w liceum do franciszkanów na Kruczą, jeden mi nie udzielił komunii więc spytałem po mszy w zakrystii czy jestem podobny do Jerzego Urbana:) po czym on stwierdził, że takie jest żarzadzenie proboszcza i nie ma zamiaru dyskutowac - udałem sie do szefa i zmusił go przeprosin..argumentem było pismo do kongregacji które własnie cytowane wyżej porekopiowane dostali ich sasiedzi...kapucyni :)
-
Ks. J. Bałemba SDB daje taką radę:
http://sacerdoshyacinthus.wordpress.com/2012/09/06/propozycja-wiazaca-do-pilnej-realizacji-zamawiajmy-msze-swiete/ (http://sacerdoshyacinthus.wordpress.com/2012/09/06/propozycja-wiazaca-do-pilnej-realizacji-zamawiajmy-msze-swiete/)
-
Jakieś pisma czy maile już poszły do Kurii?
Może z Kalisza posłać mail?
-
Tymczasem tydzień temu:
Podczas I-piątkowej Mszy św. o. Proboszcz powiedział parę ciepłych słów pod adresem nadzwyczajnych (świeckich) szafarzy Komunii św., którzy co tydzień (w innych parafiach !) niosą do chorych Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Czyżby była na to szansa i w naszej parafii?
http://www.facebook.com/jezuici.dworzak?ref=ts
-
Ks. J. Bałemba SDB daje taką radę:
http://sacerdoshyacinthus.wordpress.com/2012/09/06/propozycja-wiazaca-do-pilnej-realizacji-zamawiajmy-msze-swiete/ (http://sacerdoshyacinthus.wordpress.com/2012/09/06/propozycja-wiazaca-do-pilnej-realizacji-zamawiajmy-msze-swiete/)
Ciekawe1, czy w św. Klemensie przyjęliby taką intencję?
-
Ks. J. Bałemba SDB daje taką radę:
http://sacerdoshyacinthus.wordpress.com/2012/09/06/propozycja-wiazaca-do-pilnej-realizacji-zamawiajmy-msze-swiete/ (http://sacerdoshyacinthus.wordpress.com/2012/09/06/propozycja-wiazaca-do-pilnej-realizacji-zamawiajmy-msze-swiete/)
Ciekawe1, czy w św. Klemensie przyjęliby taką intencję?
Za odpowiednie stypendium mszalne...
-
Tak bokotematując naprawdę przedni blog, przeczytałem parę artykułów i jestem naprawdę pod wrażeniem błyskotliwości i wiedzy tego kapłana.
-
Ks. J. Bałemba SDB daje taką radę:
http://sacerdoshyacinthus.wordpress.com/2012/09/06/propozycja-wiazaca-do-pilnej-realizacji-zamawiajmy-msze-swiete/ (http://sacerdoshyacinthus.wordpress.com/2012/09/06/propozycja-wiazaca-do-pilnej-realizacji-zamawiajmy-msze-swiete/)
Ciekawe1, czy w św. Klemensie przyjęliby taką intencję?
Za odpowiednie stypendium mszalne...
To może zróbmy zrzutkę na stypendium i ktoś z wrocławian pójdzie zamówić? :D
-
Artykuł i dyskusja na frondzi:
http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/dajcie_zyc_tradsom_24027
-
Cóż, tak sobie myślę - jaki będzie skutek takiego zarządzenia?
Intencja główna jest jasna - sprowadzić przeciwnika do parteru - przestaniecie dywersję siać = możecie klękać!
Intencja poboczna - jak zakaz potrwa dłużej to może owieczki (przepraszam - obywatele) przestaną przybierać tę dziwaczną pozycję - wręcz nieprzyzwoitą!
Możliwe skutki:
1) Dywersanci-schizmatycy spokorniejąi przestaną rozrzucać ulotki, pragnąc gorąco przyjmować Chrystusa na klęcząco
i w rezultacie
2) Zanim dywersanci spokornieją - to w tym czasie prawi obywatele nauczą się stać (w dalszych planach - siedzieć) i będą zadowoleni, bo to wygodniej i mniej krępujące. - zjawisko po myśli ks. proboszcza.
albo
3) Dywersanci, zaperzą się i nasilą swoją działalność ulotkową - wtedy zakaz nie zostanie cofnięty
i w rezultacie
4) obywatele nauczą się stać (w dalszych planach - siedzieć) - i to zjawisko także będzie po myśli ks. proboszcza.
Naprawdę sprytnie pomyślane! Ciekawe - czy sam to wymyślił, czy ktoś mu doradził? Nie przewidział tylko jednego, że dywersanci mogą być z innej parafii i nic nie wiedzieć o szykanach jakie za ich sprawą dotknęły praworządnych (prawo-moderno-wiernych) obywateli. A może... Może jednak przewidział? I zaciera ręce? Może to o to chodzi? Może rzeczony sam rozrzucił te ulotki by tą drogą wprowadzić nowoczesność w parafii?
Jakkolwiek by nie było - rewelacyjny polityk z tego księdza!
albowiem cokolwiek uczynicie (o schizmatycy przebrzydli!) to i tak będzie to zgodnie z zamierzeniem ks. proboszcza i obróci się w końcu na chwałę Św. Modernusa.
-
Cóż, tak sobie myślę - jaki będzie skutek takiego zarządzenia?
5. Wielebny Proboszcz zostanie pozbawiony owej męczącej funkcji - bo widać, że nadmiar obowiązków mu szkodzi...
-
A Ja sądzę, że proboszcz strzelił sobie w kolano i w ostatecznym rozrachunku przegra.
Przegra bo nie ma racji - to wszystko.
Dziś trudno wciskać kit parafianom z których 95% w 30 minut po wysłuchaniu "mądrości" xiedza dobrodzieja siedzi na googlu i jego "mądrości" weryfikuje.
-
Może by tak "wparować" do tego kościółka większą grupką i po NOMie odpraawianym przez onego proboszcza zaśpiewać im na głos "Salve Regina" ...? ;)
-
Podobno ks. proboszcz już dostał odpowiedź z kurii odpowiedź na swoje "zarządzenia".
-
Ponieważ w tym tygodniu nie pojawiły się już żadne antykościelne ulotki w holu naszej świątyni Ksiądz Proboszcz już teraz przywraca możliwość przyjmowania Komunii Św. na klęcząco w naszym kościele. Jednocześnie mamy nadzieję, że gdy pojawią się ulotki straszące piekłem za przyjmowanie Komunii św. na stojąco, to parafianie będą wiedzieli, że są one niezgodne a nauką Kościoła katolickiego
Taki komunikat widnieje obecnie na stronie parafii św. Klemensa. Czyli pewnie proboszcz dostał z kurii odpowiedź, ale nie mógł przyznać się do błędu- więc próbuje zachować twarz.
-
Żałosne... Niech "podrzucą" jeszcze raz, ciekawe, co zrobi.
-
A u św. Klemensa we Wrocławiu (nie wiem czy on jeszcze jest)
O.(deebauo) Siepsiakowi do cna:
Doktryna i nowe realia. Co Kościół proponuje rozwiedzionym?
„Kiedyś białe małżeństwo proponowano ludziom, którzy po rozwodzie rozpoczynali nowy związek, jako jedyną opcję utrzymania relacji z Kościołem. Dziś Kościół mówi, że to nie ma sensu. To nie jest w porządku, że pozwalamy komuś na życie z kolejnym małżonkiem tylko dlatego, że skoro nie ma seksu, to nie ma problemu” – mówi w rozmowie z Holistic.news jezuita, ks. Jacek Siepsiak SJ
ANNA WILCZYŃSKA: Kościoły prawosławne i protestanckie zezwalają na rozwody, a Kościół katolicki – nie. Czy katolicy nie mogliby się czegoś nauczyć od siostrzanych kościołów? Może one mają lepszy pomysł, jak rozwiązać ten problem?
JACEK SIEPSIAK SJ*: Faktycznie, protestanci i prawosławni podchodzą do sprawy inaczej. Protestanci nie traktują małżeństwa jak sakramentu. Uważają, że istniało ono naturalnie od początku ludzkości – powstało w momencie stworzenia człowieka, mężczyzny i kobiety. Dlatego małżeństwo, a tym samym rozwód, powinny być regulowane przez społeczeństwo, a nie przez Kościół. Z kolei w Kościele prawosławnym małżeństwo zawiązuje się nie jak w katolicyzmie – do śmierci jednego z małżonków – ale na wieczność.
Czyli małżeństwo działa także po śmierci?
Tak, jest zawiązane na zawsze! Natomiast w prawosławiu istnieje coś takiego, jak „śmierć małżeństwa za życia małżonków”. Oczywiście nikt nie powinien małżeństwa niszczyć, ponieważ „to, co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela”. Niszczenie małżeństwa jest grzechem. Bywa jednak tak, że ludzie to małżeństwo rozwalą na kawałki i małżeństwo umiera. Jeśli nie ma możliwości ożywienia tego związku, to można zawrzeć drugie małżeństwo.
Kościoły prawosławne zezwalają najczęściej na powtórne małżeństwa po to, by człowiek mógł żyć normalnie, prawidłowo się rozwijać. Bez partnera może to być trudne. Takie ponowne małżeństwo ma charakter pokutny. Zezwala się na nie z konieczności, ponieważ trzeba pozwolić ludziom jakoś żyć. Najczęściej takie prawo do ponownego związku przyznaje się stronie porzuconej jako tej niewinnej. Ale zazwyczaj tylko raz.
A jak Kościół katolicki uzasadnia fakt, że nie daje rozwodów?
Pan Jezus powiedział, że „co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela”. Skoro to jest sakrament i Bóg tych ludzi złączył, to my nie mamy takiej mocy, żeby decydować o ich rozdzielaniu. W uzasadnionych przypadkach możemy co najwyżej stwierdzić, że małżeństwo zostało nieprawidłowo zawarte i chociaż wydawało się, że istnieje, to nigdy nie istniało.
Ksiądz nie prowadzi oficjalnego duszpasterstwa dla osób po rozwodzie czy żyjących w związkach niesakramentalnych. A jednak ludzie jakoś się dowiadują, że do księdza można się zgłosić po poradę w tej sprawie. W jaki sposób takie osoby do księdza docierają?
Najczęściej ludzie przekazują sobie do mnie kontakt pocztą pantoflową. Ci, którzy uzyskali pomoc, dzielą się informacją z innymi.
Czy poza księdzem jest wielu takich duchownych, którzy są znani jako sprawdzony kontakt dla osób po rozwodzie?
Teoretycznie każdy ksiądz powinien potrafić udzielić wsparcia osobom rozwiedzionym. Niestety, praktyka wygląda inaczej – takich księży jest niewielu. Ciężko określić, ilu dokładnie. To dlatego, że o rozwodach i wsparciu dla osób rozwiedzionych wciąż mało się mówi nie tylko w Kościele, ale także ogólnie w społeczeństwie.
Osoby rozwiedzione czy w związkach niesakramentalnych często przychodzą podzielić się swoimi problemami przy spowiedzi. To może być sygnał, że prawdopodobnie nie rozmawiają zbyt wiele z innymi i mówią o swojej sytuacji kapłanowi w zaufaniu. W takim przypadku ja jako ksiądz jestem zobowiązany tajemnicą spowiedzi, więc również z nikim na ten temat nie rozmawiam.
W seminariach nie uczy się o tym, żeby nie wykluczać rozwodników z Kościoła?
Istnieje zalecenie, by w seminariach uwrażliwiać przyszłych księży na problemy takich osób. Inną kwestią jest natomiast to, czy i jak takie zalecenia są realizowane.
Osoby zwracające się do księdza w tej sprawie wspominają o wcześniejszych doświadczeniach z duchownymi, do których poszli po wsparcie lub poradę?
Tak, czasem opowiadają o tym, co ich spotkało w konfesjonale. Bo część ludzi, którzy żyją po rozwodzie w powtórnych związkach, chodzi do spowiedzi, mocno próbuje trzymać się Pana Boga, chce działać w Kościele. Takie osoby często mają za sobą całe lata doświadczeń i zmagań.
Czasem uczestniczą w duszpasterstwach par niesakramentalnych, jeżdżą na rekolekcje, na dni skupienia, ale nie ma reguły. Przychodzą też osoby, dla których jest to nowa sytuacja i które nie zwróciły się wcześniej po poradę do innego księdza. Od 2016 r., kiedy ukazała się adhortacja apostolska papieża Franciszka Amoris Laetitia, wszystkie te osoby mają w Kościele nowe możliwości.
Jakie możliwości mieli i jak byli postrzegani wcześniej?
Największa zmiana w podejściu Kościoła do osób w takiej sytuacji zaszła wcześniej – jeszcze w 1981 r. Rewolucję wywołała Familiaris Consortio, adhortacja Jana Pawła II o zadaniach rodziny w świecie współczesnym. Przed nią nie było czegoś takiego jak duszpasterstwo ludzi żyjących w związkach niesakramentalnych. Być może nie mówiono o tym wprost, ale w praktyce tacy ludzie byli uważani za osoby żyjące poza wspólnotą Kościoła. Za osoby, które same się z tej wspólnoty wykluczyły. Bardzo krytycznie oceniano je także społecznie.
Tymczasem Jan Paweł II napisał, że to także są członkowie Kościoła, do których trzeba prowadzić duszpasterstwo, o których trzeba zadbać. Papież podkreślał, że takie osoby mają prawo do spowiedzi. Dopiero wtedy Kościół stworzył miejsce dla osób w związkach niesakramentalnych, nawet jeśli tego miejsca nie było dużo.
Ale Jan Paweł II nie pozwalał na dopuszczanie takich osób do komunii. Dlaczego?
Jan Paweł II mówił, że przyjmowanie komunii jest aktem publicznym. Obawiał się, że udzielając jej takim osobom, będziemy siać zgorszenie. I nie chodzi tylko o oburzenie czy kręcenie nosem. Obserwowanie osób żyjących w ponownych małżeństwach i przystępujących do komunii mogłoby zrodzić w ludziach przekonanie, że małżeństwo jednak nie jest takie nierozwiązywalne, że z tytułu rozpadu małżeństwa nie ma żadnych konsekwencji, że Kościół po cichu przyzwala na rozwód i nie traktuje małżeństwa poważnie. W związku z tym ludzie mogliby poczuć się zagrożeni w swoim życiu religijnym.
Czyli chodzi o reputację Kościoła?
Chodzi o ryzyko siania zgorszenia. Jeśli ktoś po rozwodzie zawarł ponownie małżeństwo, to Kościół staje przed pytaniem, czy udzielając komunii takiej osobie, nie zgorszymy przede wszystkim jego byłej żony, jej byłego męża, dzieci z poprzedniego związku i całej wspólnoty. Ze względu na dobro tych ludzi osobom w związkach niesakramentalnych odmówiono sakramentu Eucharystii.
Co się zmieniło po adhortacji Franciszka?
W adhortacji Amoris Laetitia Franciszek napisał, że osoby w związkach niesakramentalnych mogą uzyskać możliwość przystępowania do komunii, ponieważ współcześnie rozwód często nie jest to już uznawany za zgorszenie.
Kościół się nie zmienił, zmienili się ludzie.
Nie zmieniła się doktryna Kościoła. Zmieniło się jego podejście do miłosierdzia, zmieniła się sytuacja duszpasterska, a przede wszystkim zmieniły się okoliczności, czyli realia społeczne i mentalność. Franciszek radzi, aby lokalnie rozeznawać, czy komunia dla osób w związkach niesakramentalnych będzie powodować zgorszenie, czy nie.
Nie wszędzie na świecie zmiany w mentalności zachodzą w tym samym tempie. Jeśli rozpoznamy, że w naszym regionie to nie jest zgorszenie, a osoba w ponownym związku realnie chce przystępować do komunii, to można otworzyć jej drogę, żeby na to pozwolić. Ponadto Franciszek podtrzymuje prawo osób w związkach niesakramentalnych do spowiedzi i uznaje ich prawo do tego, żeby być prowadzonymi w Kościele.
A jednak w kościołach rzadko słyszymy o osobach rozwiedzionych. Nieczęsto księża z ambony pouczają, że w Kościele jest miejsce dla osób w związkach niesakramentalnych – czy to mieszkających razem bez ślubu, czy rozwiedzionych.
Faktycznie, kwestia podejścia do osób w związkach niesakramentalnych w Kościele w Polsce nie została jeszcze dopracowana. Podkreślam, że mówimy o Polsce. Wydaje mi się, że to nasz lokalny problem. Dlatego Franciszek tłumaczy w adhortacji, że dokładne instrukcje co do tego, jak w przypadku takich osób się zachować, w jaki sposób ksiądz ma rozeznawać, czy może udzielić komunii, powinny wydawać lokalne Kościoły. Z drugiej strony, w pewnym sensie to dobrze, że o kościelnych rozwodach słyszymy mniej. Był taki okres, że jeśli już ktoś o nich wspominał, to tylko po to, żeby przypomnieć, że „rozwodnicy są wyklęci”.
Jaką instrukcję dla księży wydał nasz Kościół lokalny, polski Episkopat, w sprawie komunii dla osób rozwiedzionych, które ponownie się z kimś związały?
W Polsce ta instrukcja powstawała bardzo długo. Kilkukrotnie słyszeliśmy o tym, że już prawie jest gotowa. Potem znowu nic się nie działo. Aż w końcu się ukazała. Mówiąc w skrócie – biskupi wyrazili chęć bycia w łączności z papieżem. Podkreślili, że Kościół w Polsce uznaje adhortację Franciszka za ważny dokument. Ale decyzję o tym, co zrobić, pozostawili ordynariuszom diecezji, czyli lokalnym biskupom. I na tym sprawa stanęła. Nie słyszałem, żeby któraś diecezja w Polsce wydała oficjalne oświadczenie, co robić w tej sprawie.
Czyli wiadomo, że w pewnych przypadkach można udzielać komunii rozwiedzionym w ponownych związkach. Ale nie wiadomo, jak oceniać, czy dana osoba spełnia kryteria do tego potrzebne.
W Polsce nie mamy takich wytycznych. Tymczasem w każdej diecezji powinien powstać stosowny dokument, dostępny do wglądu dla rozeznających. Wytyczne każdej diecezji mają pomóc księżom, by lepiej towarzyszyli ludziom w rozeznaniu i zastosowaniu zaleceń papieża.
I nikt się o te wytyczne nie upomina? Nikt nie był u abpa Jędraszewskiego z pytaniem, gdzie jest nasza instrukcja? Ludzie czekają, a czas gra na niekorzyść Kościoła.
Teologowie mówią, że w sytuacji, kiedy czekamy na wytyczne i ich nie ma, to czytamy adhortację i robimy to, co pisze papież Franciszek. Czyli nie odrzucamy, traktujemy każdy przypadek indywidualnie, próbujemy przez spowiedź i rozmowy rozeznać, czy w danej sytuacji decyzja o udzieleniu komunii osobie w związku niesakramentalnym będzie dobra dla wszystkich.
Ja nie chcę wchodzić w sumienie poszczególnych decydentów i mówić, dlaczego ta instrukcja jeszcze nie powstała. Rozumiem, że nie jest to łatwa sprawa, ponieważ to wymaga konsensusu w całej diecezji. Trzeba rozmawiać z księżmi, pomóc im zrozumieć, co mają robić, słuchać ludzi. A zmiana mentalności księży, zmiana wzorców kaznodziejstwa, na których niektórzy się wychowali, nie jest prosta.
Księżom nie jest łatwo zgodzić się na to, co napisał papież?
Nie u wszystkich, ale u niektórych można zauważyć jakąś niechęć do dyrektyw z Watykanu. Są oni przekonani o tym, że my w Polsce swoje wiemy i nie będzie nam papież Franciszek mówił, co mamy robić. Jednak przypominam, że w dokumencie wydanym rok temu polscy biskupi pisali o zgodzie i jedności z tym, co papież pisał w adhortacji.
A jeśli diecezje w Polsce wydadzą instrukcje na temat tego, komu udzielić komunii, ale zupełnie różne? Czy to nie spowoduje odpływu wiernych do diecezji, gdzie jest o to łatwiej?
Ostatecznie instrukcje biskupów nie mogą być sprzeczne z nauczaniem papieskim. Diecezje nie będą decydowały, czy można udzielać komunii, czy nie. Przyzwolenie na jej udzielanie niektórym osobom w związkach niesakramentalnych obowiązuje w całym Kościele, a więc w każdej diecezji. Lokalni biskupi mają tylko zdecydować o tym, jak ma wyglądać weryfikacja, która może – ale nie musi – doprowadzić do tego, że ktoś po rozwodzie znów zacznie do komunii przystępować.
Mają zdecydować o tym, w jaki sposób przygotujemy księży do tego, żeby sprawdzać, czy na pewno dana osoba jest gotowa na ponowne przyjmowanie Eucharystii i czy wydając pozytywną decyzję, nie zrobimy krzywdy innym. Mam nadzieję, że nie będzie rozłamów w instrukcjach poszczególnych diecezji, ponieważ to by oznaczało migracje wiernych między diecezjami.
Co może zdecydować o tym, że komuś, kto się o to stara, odmówi się prawa do przystępowania do komunii?
Czasem jest tak, że ludzie chcą mieć dostęp do sakramentów nie ze względu na kontakt z Bogiem, ale z uwagi na odbiór społeczny. Martwią się, że nie mogą przystąpić do komunii ze względu na dzieci, na rodziców, na to, co ludzie powiedzą. Czasem motywuje ich także chęć udowodnienia czegoś byłemu mężowi czy byłej żonie – pokazania, że były małżonek nie miał racji, że dana osoba jest niewinna, ponieważ ksiądz pozwolił jej chodzić do komunii. Jest to rodzaj rewanżu. Więc nie jest to takie proste.
Ksiądz prowadzący taką osobę musi rozeznać motywację, musi zobaczyć, czy nie chodzi tu o jakąś prywatną manifestację. Trzeba się zorientować, jak dana osoba podchodzi do kwestii odpowiedzialności za dzieci z poprzedniego małżeństwa. Patrzymy na indywidualny przypadek i rozeznajemy, czy dla tej osoby, w jej specyficznych życiowych okolicznościach, będzie to owocowało dobrem dla wszystkich i czy nie będzie kogoś gorszyć lub oddalać od Kościoła.
Czyli osoba decyzyjna musi wejść w całą sytuację emocjonalną związaną z rozwodem, poznać ją od podszewki. Tylko to może trwać bardzo długo.
Jak wspomniałem, taki proces może trwać nawet latami. Trzeba się zorientować, czy poprzedni małżonek nosi w sobie urazę, czy w poprzedniej rodzinie wciąż jest jakiś konflikt. Czy osoba, która chce przystępować do komunii, ponosi odpowiedzialność za rodzinę, od której odeszła. Często zdarza się, że małżonek kogoś porzucił, wyjechał za granicę i nie ma z nim żadnego kontaktu. Jak w takiej sytuacji rozpoznać, co w tym małżeństwie się stało, skoro nikt nie ma pojęcia, co się dzieje z tą drugą osobą?
Spotykam także przypadki, że osoby rozwiedzione żyją w przyjaźni ze swoimi byłymi małżonkami. Nie ma tam żadnych napięć albo minęło tyle czasu, że ta druga strona jest już zupełnie obojętna. Ta relacja została przepracowana i nikt nie chowa urazy. Bywa też tak, że porzucony małżonek staje się religijnie wojujący. Wtedy trzeba bardzo uważać, ponieważ ktoś w swoim poczuciu odrzucenia może pójść w przesadną dewocję, nawet w agresję religijną. I mimo tego, że taka postawa nie jest dobra, trzeba być ostrożnym, żeby takiej osoby nie skrzywdzić.
Co na dzień dzisiejszy Kościół może zaproponować osobom po rozwodach w powtórnych związkach?
Szczerze? W tej chwili w Polsce trochę nie ma komu proponować. Zdecydowana większość osób, które żyją w powtórnych związkach, nie chce przystępować do sakramentów. I mimo że nie interesują ich sakramenty, czują się odtrąceni przez Kościół. Gdy słyszą, że chce im on stawiać jakieś warunki, wolą żyć swoim życiem bez niego.
Taka sama tendencja panuje generalnie w Polsce – ludzie czasem w niedzielę chodzą do Kościoła, czasem od święta. Czują się katolikami, ale nie przyjmują sakramentów, nie chodzą do komunii. Dlatego osoby, które żyją w powtórnych związkach, ale pragną przystępować do sakramentów, to ludzie wyjątkowi w skali kraju. Możemy im zaproponować normalny udział w życiu religijnym i w sakramentach, także w komunii świętej. Trzeba jednak liczyć się z tym, że będzie to proces, który wymaga wysiłku i czasu.
Skończyły się czasy proponowania im tzw. białego małżeństwa, czy, jak piszą czasem dokumenty kościelne, „życia jak brat z siostrą”?
Dziś Kościół mówi, że to nie ma sensu. Kiedyś białe małżeństwo, czyli zupełny brak współżycia, proponowano ludziom w ponownych związkach jako jedyną opcję utrzymania relacji z Kościołem. Przyrzeczenie o białym małżeństwie odbierało się najczęściej od ludzi starszych, co do których przewidywano, że łatwiej będzie im prowadzić wspólne życie i nie współżyć. Dzisiaj się od tego odchodzi.
To nie jest w porządku, że pozwalamy komuś na życie z kolejnym małżonkiem tylko dlatego, że skoro nie ma seksu, to nie ma problemu. Białe małżeństwo nie załatwia sprawy. Niby jak porzucisz męża lub żonę i odejdziesz do innej osoby, ale z nią nie śpisz, to to nie jest zdrada? Z drugiej strony, chcemy też docenić seksualność osób, które weszły w nowy związek, nie zakazywać im czułości, bliskości, ponieważ jest to ważna kwestia.
*JACEK SIEPSIAK SJ – ksiądz katolicki, jezuita, dyrektor Wydawnictwa WAM w Krakowie, publicysta portalu Deon.pl.
-
I komentarz:
Chmielewski: O. Siepsiak - dopuścić do Komunii rozwodników! Biskupi milczą. Zamęt dotarł do Polski
Zaczęło się. Także do Polski dotarł chaos w sprawie rozwodników w nowych związkach. Nasi biskupi wydali wprawdzie wytyczne do adhortacji Franciszka Amoris laetitia, ale feralnej kwestii nie poruszyli. Teraz jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich jezuitów otwarcie ogłosił rewolucyjne zmiany.
Tło
Po II wojnie światowej na Zachodzie prawdziwą plagą zaczęły stawać się rozwody. Proces niszczenia tradycyjnego małżeństwa przyspieszył radykalnie po rewolucji seksualnej 1968 roku. W kręgach liberalnych teologów w późnych latach 60. zaczęła w efekcie wybrzmiewać głośno myśl, jakoby w niektórych przypadkach, po pewnym okresie pokuty, było możliwe dopuszczanie rozwodników do sakramentów, nawet bez wymogu życia w czystości. W 1972 roku profesor dogmatyki z Ratyzbony ks. Józef Ratzinger pisał, że w wyjątkowych przypadkach Kościół powinien otwierać osobom w takiej sytuacji drzwi do Eucharystii. Podobnie w 1974 roku pisał profesor dogmatyki z Moguncji i Fryburga Bryzgowijskiego, ks. Karl Lehmann. W roku 1976 wydano w Niemczech dokumenty podsumowujące ogólnokrajowy Synod Würzburski. Kwestię Komunii dla rozwodników pozostawiono tam otwartą. Wskutek rosnącego zamieszania papież Jan Paweł II postanowił sprawę rozjaśnić. W 1984 roku ogłosił adhortację apostolską Familiaris consortio. Zapewnił w niej, że rozwodnicy w nowych związkach należą do Kościoła katolickiego, ale zarazem zabronił dopuszczania ich do sakramentów poza jednym wyjątkiem - gdyby żyli w cywilnym związku jak brat z siostrą. Papież wskazał, że tego wymaga prawda teologiczna oraz dobro ogółu wiernych, których nie wolno gorszyć dopuszczając do sakramentów osoby nieżyjące w sakramentalnym związku.
Amoris laetitia
Papieskie rozstrzygnięcie nie zadowoliło progresistów. Dopóki na tronie Piotrowym zasiadali Jan Paweł II i Benedykt XVI zmiany nie były jednak możliwe. Dopiero pontyfikat papieża Franciszka przyniósł przełom. Ojciec Święty przyjął za swoje poglądy profesora dogmatyki z Tybingi, kardynała kurialnego Waltera Kaspera, od dziesięcioleci walczącego o nowe podejście do rozwodników. W ogłoszonej w 2016 roku adhortacji apostolskiej Amoris laetitia zasugerował na marginesie, że rozwodnicy mogliby być dopuszczani do Eucharystii niezależnie od tego, czy żyją wstrzemięźliwie, czy nie – tak dokładnie, jak proponował Kasper et consortes. Franciszek konkretną decyzję pozostawił biskupom miejsca, a zwłaszcza Konferencjom Episkopatów. W kilku krajach na gruncie Amoris laetitia rzeczywiście otwarto dla rozwodników drzwi. Tak uczyniono w Niemczech, na Malcie, na Filipinach, w Argentynie… W innych, jak choćby w Kanadzie, episkopat wydał dokumenty potwierdzające nauczanie św. Jana Pawła II. Zapanował chaos, bo nikt nie wiedział tak naprawdę, jak odczytywać adhortację Franciszka.
Wreszcie biskupi Buenos Aires napisali do papieża z zapytaniem, czy słuszna jest liberalna wykładnia dokumentu. Ojciec Święty odpowiedział im pisemnie, że tak, jest „jedynie” słuszna – i zarówno ich list, jak i własną nań odpowiedź, wpisał do Akt Stolicy Apostolskiej, rodzaju watykańskiego „dziennika ustaw”. Formalnie jednak nauczania św. Jana Pawła II i Tradycji Kościoła nie zniesiono. Po prostu je „przemilczano”. Wszystko stało się zatem po cichu, w pewnym ukryciu, poprzez luźne sugestie i udzielanie swobody interpretacyjnej. Na bardzo konkretne pytania o to, jak to jest z rozwodnikami – zadane przez kilku kardynałów – Ojciec Święty nigdy nie odpowiedział. Zabrakło jasności.
W Polsce wytycznych brak, więc...
Zabrakło jasności i rola wyjaśnienia nauczania Kościoła przypadła wobec postawy papieża wyłącznie biskupom. W Polsce, niestety, episkopat postanowił tematu Komunii świętej dla rozwodników… w ogóle nie podejmować. Wytyczne polskich biskupów do adhortacji Amoris laetitia ukazały się w czerwcu 2018 roku, ale temat Komunii świętej dla rozwodników po prostu pominięto. Dlaczego? Tajemnicą poliszynela są naciski Watykanu, by nie trzymać się zbyt wyraźnie nauczania św. Jana Pawła II. Bo po co byłaby wówczas Amoris laetitia? Zapanowało więc pozornie wygodne milczenie. Niestety, w praktyce okazało się, że ma to swoje bardzo poważne konsekwencje.
Mamy chaos
Wystarczy zajrzeć do wywiadu, jakiego o. Jacek Siepsiak udzielił portalowi Holistic.news. Rzecz ukazała się w tym medium 30. czerwca i została później szeroko omówiona przez portal Więź. Ojciec Siepsiak, dyrektor wydawnictwa WAM i redaktor portalu Deon.pl, zupełnie otwarcie mówi o dopuszczaniu do Komunii świętej rozwodników bez nakładania na nich wymogu życia wstrzemięźliwego. Kapłan de facto anuluje katolicką Tradycję i nauczanie św. Jana Pawła II, idąc radośnie za „duchem” Amoris laetitia i progresywnymi wykładniami tej adhortacji.
Oto kilka kluczowych cytatów:
„[...] Franciszek napisał, że osoby w związkach niesakramentalnych mogą uzyskać możliwość przystępowania do komunii, ponieważ współcześnie rozwód często nie jest to już uznawany za zgorszenie”.
„Zmieniły się okoliczności, czyli realia społeczne i mentalność. Franciszek radzi, aby lokalnie rozeznawać, czy komunia dla osób w związkach niesakramentalnych będzie powodować zgorszenie, czy nie”.
„Jeśli rozpoznamy, że w naszym regionie to nie jest zgorszenie, a osoba w ponownym związku realnie chce przystępować do komunii, to można otworzyć jej drogę, żeby na to pozwolić”.
„Teologowie mówią, że w sytuacji, kiedy czekamy na wytyczne i ich nie ma, to czytamy adhortację i robimy to, co pisze papież Franciszek. Czyli nie odrzucamy, traktujemy każdy przypadek indywidualnie, próbujemy przez spowiedź i rozmowy rozeznać, czy w danej sytuacji decyzja o udzieleniu komunii osobie w związku niesakramentalnym będzie dobra dla wszystkich”.
„Przyzwolenie na jej udzielanie niektórym osobom w związkach niesakramentalnych obowiązuje w całym Kościele, a więc w każdej diecezji”.
„Chcemy [...] docenić seksualność osób, które weszły w nowy związek, nie zakazywać im czułości, bliskości, ponieważ jest to ważna kwestia”.
Mamy więc doprawdy kuriozalną sytuację. Papież nie zniósł Tradycji. Nie zakwestionował otwarcie nauczania papieża-Polaka. Idąc za niemiecką teologią tylko zasugerował ewentualną możliwość zmiany. Nie ma żadnego autorytatywnego dokumentu magisterialnego, który dawałby podstawy do dopuszczania do Komunii świętej rozwodników, poza przypadkiem opisanym w Familiaris consortio. Wszystko opiera się więc na wyczuciu „ducha czasu”, miłosierdzia i domniemywaniu tego, czego chciał papież Franciszek, ale czego jednak wprost obawiał się powiedzieć. Polscy biskupi nie rozjaśnili tej sprawy. W efekcie mamy to, co mamy: czyli przyzwolenie na chaos. Ojciec Siepsiak i inni progresiści w Polsce najwyraźniej już dopuszczają do Komunii rozwodników; gdzie indziej nie ma o tym mowy. To doktrynalna wojna między Familiaris consortio a Amoris laetitia. Jeszcze do niedawna uchodził za pewną oczywistość, że linia sporu w sprawie rozwodników przebiega na Odrze. Nie. Ten spór jest już u nas. Będzie się zaostrzał – i obejmował kolejne kwestie. Jesteśmy u progu niezwykle poważnego zamieszania.
Paweł Chmielewski
http://www.fronda.pl/a/zamet-dotarl-do-polski-ojciec-siepsiak-oglosil-rewolucje-w-sprawie-rozwodnikow,129517.html
-
Jacek Siepsiak SJ, dyrektor naczelny Wydawnictwa WAM, apeluje o wprowadzenie w Kościele katolickim żonatych kapłanów. "Musimy rozróżnić dwa rodzaje kapłaństwa bez celibatu. Pierwszy niewiele zmienia. Drugi mógłby sporo uzdrowić" - pisze o. Siepsiak na łamach portalu Deon.pl.
Jezuita przekonuje, że klerykalizm jest "rakiem toczącym Kościół", bo "wpływa bezpośrednio na relacje świeccy-księża". W ocenie o. Siepsiaka wyświęcanie kobiet "nie załatwi problemu", bo kobiety-kapłanki byłyby przecież tak samo jak mężczyźni "kuszone klerykalizmem".
Według autora celibat ma jednak duży wpływ na sposób zarządzania Kościołem. Według o. Siepsiaka "rozrost instytucji i biurokracji, wręcz sakralizowania coraz większego dystansu między wiernymi a klerem" to wynik między innymi "wychowania seminaryjnego młodych mężczyzn wdrażanych (całkiem skutecznie) w życie bezżenne).
"Dlatego musimy rozróżnić dwa rodzaje kapłaństwa bez celibatu. Pierwszy niewiele zmienia. Drugi mógłby sporo uzdrowić" - pisze o. Siepsiak.
W jego ocenie kapłaństwo bez celibatu takie, jak w prawosławiu, nie ma sensu, gdy idzie o walkę z klerykalizmem, bo księża prawosławni i tak są wychowywani "w systemie klerykalnym". Różncia polega na tym, że część z nich na krótko przed święceniami "łapie żonę", która staje się żoną popa pełniącą ważną funkcję społeczną i będącą na świeczniku.
Według o. Siepsiaka czymś zupełnie innym jest koncepcja viri probati - czyli wyświęcanie mężczyzn, którzy nie "łapią żony" tuż przed święceniami, ale są sprawdzeni, mają swój zawód, dom, rodzinę, dbali o dzieci, cieszą się poważaniem. Gdyby taki mężczyzna przyjmował święcenia, to decyzję o tym musiałby podjąć razem z żoną. "Ominąłby ich „koszarowy” system wdrażania w specyficzną zależność hierarchiczną. Ich język byłby bardziej życiowy, a studia teologiczne krytycznie przetrawione" - pisze jezuita.
W jego ocenie taki model może być pomocny w walce z klerykalizmem
https://www.fronda.pl/a/o-jacek-siepsiak-sj-pozytywnie-o-viri-probati,140216.html