Forum Krzyż
Novus Ordo => Kościół posoborowy => Wątek zaczęty przez: gnome w Maja 28, 2011, 19:14:55 pm
-
Podsłyszałem kiedyś od Michała Vorisa taki "luźny" cytat z kard. Heenana, dotyczący reformy posoborowej:
"Nie będziecie mieli problemów z przyciągnięciem młodych kobiet do tego, ale będziecie mieli problem z przyciągnięciem młodych mężczyzn."
Do tego analizowałem ostatnio pewnego mężczyznę którego znam. W młodości ministrant w KRR, później bokser, górnik strzałowy (ten od dynamitu - elita odważniaków),... prawdziwy twardziel w skrócie :]
No i ten człowiek, choć odszedł daleko od Kościoła, to jednak zawsze zażarcie bronił i broni katolicyzmu.
Nie pozwoli by przy nim ktoś mówił źle o xiężach by ktoś obrażał Kościół katolicki broni go w dyskusjach, kiedy ktoś wspomina przypadki pedofili czy innych ....
No i tak sobie rozmyślam, czy Kościół który zmienił akcent z walczącego na pielgrzymujący może być generalnie "atrakcyjny" dla mężczyzn?
Czy wyprawy krzyżowe, konkwista ... nie były "metodą" na utrzymanie mężczyzn blisko Kościoła?
W końcu Pan Bóg nie stworzył nas akurat takimi przez przypadek - prawda!
Wiemy wszyscy jakie są proporcję płci wśród tradsów i jakie są wśród "oazowiczów".
Wiemy też, że katolicyzm ma problem z męską częścią młodzieży (i nie tylko) a takich problemów wydaje się nie mieć np. islam!
Pytanie więc - jak Państwo myślicie - czy w związku z naturalnymi cechami mężczyzn (nie takich przerobionych przez feministyczno-lewicowe indoktrynacje) Kościół z tak silnymi cechami feministycznymi (mam nadzieję, że nikt mnie źle nie zrozumie :P) może być atrakcyjny dla dzisiejszych wojowników, rycerzy, żołnierzy, ....?
-
Ten wniosek wysunął nikt inny tylko ś.p. ks. Blachnicki.
To ciekawostka. Poda Pan źródło?
-
Sprawa jest oczywista dla każdego, kto pożył trochę na tzw. Zachodzie.
Ogólne prawidło jes takie, że tam, gdzie są ministrantki, nie ma ministrantów. Widziałem to w wielu miejscach. W mojej (malutkiej) parafii tradycyjnej młodzi chłopcy rwą się do ministrantury. Niedawno jeden 8-letni chłopak rozpłakał się, bo został przez pomyłkę pominięty przy ustalaniu harmonogramu dla ministrantów.
Natomiast w wielkich parafiach NOM sytuacja jest dokładnie odwrotna: są tam tylko i wyłącznie ministrantki - żadne prośby i zachęty nie są w stanie przyciągnąć męskiej części młodzieży do tej funkcji.
-
Ale co ten ksiadz pisze, ze "nie byłoby w tym nic złego..." - przecież to bełkot jakiś. Oczywiście, że to jest złe, po pierwsze jest złe, bo sprzeciwia się przykazaniom Bożym, a po drugie, to skoro widać, jakie skutki tego są (co było przewidzenia, skoro jest przeciwne prawu Bożemu), to po co w tym tkwić? Żeby jeszcze większe zło z tego wyszło?
-
Posoborowie nie jest dla młodych mężczyzn bo jest bytem wykastrowanym. Czy ktoś widział, by młodzieńców ciągnęło kiedykolwiek do pacyfistycznego eunuchowa?
-
Ale co ten ksiadz pisze, ze "nie byłoby w tym nic złego..." - przecież to bełkot jakiś. Oczywiście, że to jest złe, po pierwsze jest złe, bo sprzeciwia się przykazaniom Bożym, a po drugie, to skoro widać, jakie skutki tego są (co było przewidzenia, skoro jest przeciwne prawu Bożemu), to po co w tym tkwić? Żeby jeszcze większe zło z tego wyszło?
Ministrantki sprzeciwiają się prawu Bożemu? A któremu przykazaniu konkretnie?
-
Oczywiście, że to jest złe, po pierwsze jest złe, bo sprzeciwia się przykazaniom Bożym
przecież to bełkot jakiś
-
Dorzucając do tematu.
Byłem wczoraj w kościele popołudniu i zauważyłem, że poza mną, bodajże dwie osoby jeszcze odmawiały różaniec - byli to mężczyźni.
Przy czym na różańcu "zbiorowym" stanowią mniejszość.
A zatem lubimy modlitwy tradycyjne i w samotności bez "społeczności".
Notabene: http://www.realmenpraytherosary.org/ (tłum. adresu URL : prawdziwi mężczyźni odmawiają różaniec ;D ).
Czy ktoś może mi napisać czym tłumaczono zmianę "Kościoła Walczącego" na "Kościół Pielgrzymujący"?
-
Sprawa jest niezmiernie prosta. Kościół posoborowy jest mieczakowaty, zniewieściały i infantylny.
Nie ma żadnych wyzwań. Męska natura wymaga wyzwań, walki choćby z samym sobą i własnym grzechem.
Brak ostrego traktowania i ciężkich pokut to dla mięczaków. Zamiast Miłosierdzia ultramiłosierdzie to też dla mięczaków. Poza tym Kościół to nie rewia mody.
Śpiewy też nie do wytrzymania.
A baba w prezbiterium(najczęściej nawiedzona miejscowa dewotka).
Odwrócenie się celebransa wbiło gwóźdź do trumny, bo facet który widzi gadatliwego faceta, jego humory, mimikę to nie do wytrzymania. A jak pojawili się zniewieścieli księża to już całkowita masakra. Jak ma się takiego słuchać to lepsza dobra flaszka z kumplami lub mecz.
-
Sprawa jest niezmiernie prosta. Kościół posoborowy jest mieczakowaty, zniewieściały i infantylny.
Nie ma żadnych wyzwań. Męska natura wymaga wyzwań, walki choćby z samym sobą i własnym grzechem.
Brak ostrego traktowania i ciężkich pokut to dla mięczaków. Zamiast Miłosierdzia ultramiłosierdzie to też dla mięczaków. Poza tym Kościół to nie rewia mody.
Śpiewy też nie do wytrzymania.
A baba w prezbiterium(najczęściej nawiedzona miejscowa dewotka).
Odwrócenie się celebransa wbiło gwóźdź do trumny, bo facet który widzi gadatliwego faceta, jego humory, mimikę to nie do wytrzymania. A jak pojawili się zniewieścieli księża to już całkowita masakra. Jak ma się takiego słuchać to lepsza dobra flaszka z kumplami lub mecz.
Pan się kontroluje, jak pisze? Bo ostatnie zdanie to niezły odlot.
-
Ale coś w tym jest. Gdyby kapłan odprawiał Mszę normalnie, przodem do Tabernakulum, to by nie udziwniał Mszy, nie dodawał jakiś swoich komentarzy.
-
Podbijam. Może nie tak radykalnie, ale jednak. Pamiętam, że największy respekt wzbudzali we mnie zawsze kapłani wymagający, którzy potrafili krzyknąć i ludziom sprawić solidny opr z ambony, a nie fircyki - "Jezus Cię kocha".
-
Podbijam. Może nie tak radykalnie, ale jednak. Pamiętam, że największy respekt wzbudzali we mnie zawsze kapłani wymagający, którzy potrafili krzyknąć i ludziom sprawić solidny opr z ambony, a nie fircyki - "Jezus Cię kocha".
Dziś upomnienie grzesznika może zakończyć się w sądzie, jak w przypadku ks.Gancarczyka. Bezpieczniej mówić o "miłości".
-
Pan się kontroluje, jak pisze? Bo ostatnie zdanie to niezły odlot.
W zestawieniu z Pana wypowiedziami moje są super kontrolowane.
Gówno Pan wiesz, gównoś Pan widział, gówno Pan rozumiesz.
Wyjmij najpierw belke ze swojego ślipia !!!
-
Podbijam. Może nie tak radykalnie, ale jednak. Pamiętam, że największy respekt wzbudzali we mnie zawsze kapłani wymagający, którzy potrafili krzyknąć i ludziom sprawić solidny opr z ambony, a nie fircyki - "Jezus Cię kocha".
Większość wiernych wyobraża sobie, że są tylko te dwie możliwości : albo ostro, brutalnie, albo zbyt słodko i bezpłciowo.
Ale można jeszcze inaczej. Można komunikować się z wiernymi w sposób powściągliwy, mądry, wrażliwy i wyważony.
Bez besztania ale i bez umizgów, z zastosowaniem inteligencji, bez pogrywania na emocjach.
Największy respekt budzą we mnie kapłani, którzy zwracają się do wiernych jak do ludzi inteligentnych.
Skoro wiara jest aktem rozumu, możemy odpuścić sobie nadmiernie emocjonalne zaangażowanie.
Właśnie podejście rozumowe świadczy o braku skażenia modernizmem.
-
Większość wiernych wyobraża sobie, że są tylko te dwie możliwości : albo ostro, brutalnie, albo zbyt słodko i bezpłciowo.
Większość mężczyzn.
O tym właśnie jest ten wątek ;)
Tak na poważnie. Nie sprowadzajmy wszystkiego do osoby xiędza.
Chodzi o to, że jest pewien zestaw cech który jest wspólny dla ogółu mężczyzn, takimi nas stworzył Pan Bóg ;D
Skoro więc tak to sobie Pan Bóg obmyślił, to oczywiste, że Jego Kościół te cechy uwzględnia.
No i mamy w historii taki fenomen, że choć Kościół katolicki to wybaczanie, to miłosierdzie, to dobro, ... to jednak przez całe wieki przyciągał największych "twardzieli".
No i cóż się stało po ostatnim soborze? Ano coś się zmieniło, zniknęli prawie zupełnie "twardziele" a zostali niemal wyłącznie "filozofowie" (przynajmniej w naszej białej części świata).
Dlaczego tak się stało?
Wydaje się, że odpowiedź jest standardowa,czyli dotyczy naszych ulubionych "chłopców do bicia".
Ekumenizm, kolegializm i NOM.
Ekumenizm bo mężczyzna potrzebuje wyzwań a wyzwanie to walka. Nie chodzi oczywiście o walkę "na miecze"! Chodzi o walkę duchową o wskazanie prawdy i kłamstwa, dobra i zła.
Kiedy zastępujemy tę walkę "dialogiem", "dogadaniem się", "negocjacjami" to tracimy esencję przekonania o wspieraniu jedynej prawdy. Zastępujemy je wątpliwościami a mężczyźni uciekają przed wątpliwościami najdalej jak się da.
Kolegializm bo mężczyźni lubią słuchać i być słuchanymi. Subordynacja jak w wojsku.Sprawa ma być jasna, z jednej strony posłuszeństwo z drugiej wymaganie posłuszeństwa. Demokracja to brednia a demokracja w Kościele to niezwykle niebezpieczna brednia.
NOM bo mężczyźni nie przepadają za społecznością. Mężczyźni chcą się modlić do Boga, może czasem patetycznie, może czasem teatralnie ale do Pana Boga!
Nie zalezy im by być w "centrum uwagi" ani by być moderatorami, organizatorami .... chcą się modlić!
Odwrócenie xiędza twarzą do innych mężczyzn, modlitwa w języku ulicy i ten "okropny " zwyczaj ściskania nieznanych sobie mężczyzn w czasie "znaku pokoju" brrrrr
Chcemy wierzyć, że xiądz modli się do Pan Boga a więc i my przez niego modlimy się do Pana Boga. Xiądz nie powinien się przejmować nami a my nim, dla obu stron ważny jest tutaj ktoś inny. Niestety odwrócenie xiędza twarzą do mnie (i nakaz by mówił w języku ulicy) sprawia wrażenie spotkania "na kawce" a mężczyźni nie lubią się spotykać na kawie!
Po za kościołem lubimy się spotykać na wódkę (albo piwko :]) a do Kościoła chodzić się modlić.
Generalnie zatem, choć ważna jest postawa xiędza, to jednak nie ograniczałbym problemu "feminizacji Kościoła" wyłącznie do tego elementu.
-
Podbijam. Może nie tak radykalnie, ale jednak. Pamiętam, że największy respekt wzbudzali we mnie zawsze kapłani wymagający, którzy potrafili krzyknąć i ludziom sprawić solidny opr z ambony, a nie fircyki - "Jezus Cię kocha".
Większość wiernych wyobraża sobie, że są tylko te dwie możliwości : albo ostro, brutalnie, albo zbyt słodko i bezpłciowo.
Ale można jeszcze inaczej. Można komunikować się z wiernymi w sposób powściągliwy, mądry, wrażliwy i wyważony.
Bez besztania ale i bez umizgów, z zastosowaniem inteligencji, bez pogrywania na emocjach.
Największy respekt budzą we mnie kapłani, którzy zwracają się do wiernych jak do ludzi inteligentnych.
Skoro wiara jest aktem rozumu, możemy odpuścić sobie nadmiernie emocjonalne zaangażowanie.
Właśnie podejście rozumowe świadczy o braku skażenia modernizmem.
Jeśli mówimy o facetach, to faktycznie, oprócz stanowczości i swego rodzaju siły, przemawia do nas również inteligencja i mądrość.
-
Jeśli mówimy o facetach, to faktycznie, oprócz stanowczości i swego rodzaju siły, przemawia do nas również inteligencja i mądrość.
I dopiero to zaczyna być ciekawe.
-
A co w tym takiego ciekawego?
Moim skromnym zdaniem... cnota.
-
Co : "która cnota" ? Proszę zadać pytanie pełnym zdaniem, jeśli można.
-
Wszystkich cnót razem jest siedem, dlatego pytam, o której cnocie Pani mówi w tym wypadku?
Można o cnocie też myśleć bardziej całościowo i ogólnie , dlatego prosiłam o sprecyzowanie pytania.
Wszelka cnota jest interesująca, a brak każdej bolesny.
Wyróżnia się trzy cnoty teologalne i cztery cnoty kardynalne, ale to przecież nie jest jakiś sztywny podział .
Jeśli mówimy o facetach, to faktycznie, oprócz stanowczości i swego rodzaju siły, przemawia do nas również inteligencja i mądrość.
Myślę, że Pan dxcv w powyższej wypowiedzi przejawia głównie roztropność, ale także umiarkowanie.
-
Mężczyźni są konkretni. Dlatego nie trafiają do nas hasła typu "Musisz przylgnąć do Jezusa", "Trwajmy zanurzeni w miłości", etc.
Oczekujemy konkretów, trzeba nam kawa na ławę: "Nie pij, bo to grzech. Krzywdzisz w ten sposób..." itd.
Boże Miłosierdzie ok - jest ważne, ale Boska Sprawiedliwość również. Bóg, który za dobro wynagradza a za zło karze - czy ktoś tak to jeszcze dziś przedstawia?
Posoborowie amputowało praktycznie Archanioła Michała, nie ma walki, nie ma wyzwań.
-
Boże Miłosierdzie ok - jest ważne, ale Boska Sprawiedliwość również. Bóg, który za dobro wynagradza a za zło karze - czy ktoś tak to jeszcze dziś przedstawia?
O to, to, to!
Bardzo słusznie.
-
Lecz jeśli p. dxcv mówił to o sobie, to mówienie dobrze o sobie nie jest żadną cnotą. To chwalipięstwo. ;D
Raczej mówienie źle o sobie nie jest przejawem cnoty tylko tzw. zniekształceniem poznawczym występującym np. w depresji.
-
Mówienie źle o sobie samym jest przejawem skruchy, a nie żadnej depresji.
Gdyby depresanci mówili o sobie źle pod wpływem skruchy, zaraz dostąpili by łaski uzdrowienia.
Niestety w skutek mówienia i myślenia źle o sobie, ich depresyjny stan się pogłębia.
-
Wydaje mi się, że ten wątek zaczyna potwierdzać to o czym panowie pisali na wstępie. Jak kobiety zaczynają gadać, to faceci wymiękają i się wycofują. Ale nie przeszkadzajcie sobie... ;)
-
Cejrowski o NOM
Czy w dzieciństwie był Pan ministrantem? Byłem bardzo krótko, bo zreformowano Kościół i poczułem się zagubiony. Soborowe reformy, które spowodowały np. przekręcenie ołtarzy twarzą do widowni odrzucam jako chybione; podpowiadał je zły psycholog. Teraz msza, to już nie misterium ale przedstawienie teatralne z kapłanem w roli głównej. Kiedyś wszystko było bardziej logiczne i obrazowe – ksiądz stał na czele wiernych i zwracał się twarzą do Pana Boga, a nie do publiki. Ja nie przychodzę na występy proboszcza, tylko po to, by z jego pomocą pogadać z Panem Bogiem. Dowiedziałem się, że poprzekręcanie ołtarzy miało służyć zbliżeniu kapłanów do wiernych. Dziękuję bardzo, pasterze to pasterze, a trzody to trzody. Proszę mnie traktować jak na trzodę przystało – z dystansem. A widział to kto, żeby pasterz między owcami się pałętał. On zawsze dogląda pasterskim okiem z boku, z pewnej perspektywy obejmuje całe stado. A kiedy trzeba, to wskazuje kierunek, zagania, nakłania w pewną stronę. On ma kierować, przewodzić, on ma być tym lepiej wiedzącym, stać z boku i pilnie obserwować. Dopiero w sytuacji nieszczęścia zbliżać się do pojedynczej sztuki i nią się zajmować indywidualnie. Co to za pasterz, który zamiast być autorytetem chodzi na pogaduszki z capami. Daję na tacę, między innymi na kształcenie fachowców od pasania dusz. No, to teraz proszę mnie pasać, a nie bratać się ze mną. Sam nie mam powołania ani rozumu do teologii, więc chcę mieć nauczycieli, autorytety i pośredników między mną a Słowem Bożym. Kumple mi niepotrzebni. Ja się nie chcę zbliżać i bratać z kapłanem we mszy. Ja chcę, żeby on wiódł hufiec Boży. Niech stanie tak, jak kiedyś na czele. Niech stanie tyłem do mnie, a twarzą do Boga i odprawia po staremu. Argument o tym, że Pan jest wszędzie można przecież czytać i w ten sposób, że skoro wszędzie, to niech ksiądz stanie jednak odkręcony w tę samą stronę, co ja. Tradycja, stara i święta, kadzidło i tajemnica – to działa na wyobraźnię. To wtedy właśnie rośnie autorytet Kościoła. Każdy musi znać swoje miejsce i w sprawach Bożych oraz obrzędowych, ksiądz ma obowiązek być przede mną. Już widzę ile autorytetu zyskałby władca, gdyby puszczał każdego siadać ze sobą do wieczerzy. To samo w Kościele – biskup to biskup i nie ma żadnego powodu, żebym był mu równy. Gdyby mój dentysta się ze mną jednoczył i konsultował plomby, to by ode mnie plombę dostał. A mój prawnik? Ja mu płacę za to, że to on jest autorytetem od paragrafów. Prywatnie to mój kumpel z gimnazjum, ale kiedy jesteśmy na wokandzie, to on nie staje twarzą do mnie, tylko mnie przed sędzią zasłania i do sędziego w moim imieniu oręduje. I ksiądz ma robić tak samo, bo on jest lekarzem duszy i adwokatem od dziesięciorga paragrafów. Nie mogę pojąć jakież to komunistyczne licho podkusiło Kościół do rezygnacji z korzystania z ambon. Podobno bierze się to stąd, że nie należy się wywyższać. Co za horendalny absurd. Toż to kościelna wersja politycznej poprawności. Czy Pan Jezus, jak właził na górę głosić kazanie, to się wywyższał, czy może chodziło raczej o zapewnienie lepszego odbioru Słowa Bożego? Z góry lepiej widać i słychać!!! Jak on na górze, a my na dole, to jest kontakt w obie strony. Ambona nie wywyższa i nie oddala ale zbliża kapłana z wiernymi. Na ambonie widzą go nie tylko pierwsze rzędy, ale i ten zagubiony i zawstydzony grzesznik, co się chowa pod chórem. U mnie w parafii ksiądz przestał korzystać z ambony, kiedy zainstalowano mikrofony. Wydawało mu się widocznie, że wchodzenie ponad tłum wiernych służy wyłącznie lepszej słyszalności. Otóż nieprawda. Czemu telewizja oddziałuje silniej, niż radio? – bo nie tylko słychać ale i widać. Jak ktoś naucza moralności i wiary, to ja chcę widzieć pasję w jego twarzy, chcę widzieć szczerość, troskę, chcę widzieć, a nie tylko słyszeć. Co robi człowiek, który kłamie? – odwraca wzrok i chowa twarz. Więc kapłan, którego twarz jest ukryta przed tymi, co w tylnych rzędach, budzi niedobre skojarzenia. Kazania zyskałyby na sile, gdyby powrócić na ambony. Bo z ambony można sięgnąć do ostatnich rzędów świątyni, pod sam chór, do ciemnej kruchty, gdzie wstydliwie chowają się ci, którym nauka najbardziej potrzebna. Z ambony można by do nich sięgnąć nie tylko głosem ale i gestem, spojrzeniem. Jeden z moich wujów, misjonarz, upatrywał sobie zawsze pod chórem jakiegoś jednego grzesznika i całe kazanie kierował do niego. Trzymał go wzrokiem, gesty kierował w jego stronę. Uważał, że wygłosił złe kazanie jeśli ten jeden upatrzony, schowany wstydliwie w kącie, nie padł na kolana. Raz byłem świadkiem, kiedy cały kościół klęknął. A w kazaniu nie było ani słowa o kolanach – całe było o porannym pacierzu. Apeluję niniejszym do biskupów, by zrobili ciemnogrodzkie pogadanki na temat przydatności ambony w nawracaniu. Przecież nie o wywyższanie kapłana chodzi, tylko o widzialność. Dzięki ambonie widzę, kto do mnie mówi. Komuna wałczy o telewizję, a prawie nie interesuje się radiem. Walczmy więc o ambony, bo sam mikrofon, to w kościele za mało. Fachowcy od radia dowiedli, że po trzech minutach słuchacze odwracają swoją uwagę od słów płynących z głośnika. Można stawać na głowie, a oni i tak zajmą się czym innym – taka już jest natura ludzka. W kościele jest to samo. Tylko te pierwsze rzędy, które widzą kapłana nie odwracają uwagi po trzech minutach. Reszta odpływa w rozmyślania. Tak działa psychika człowieka i poradzić na to można tylko dodając wizję – ambonę. Czy ważniejsze jest ślepe trzymanie się soborowych nowości, czy skuteczność nauczania?
-
A co Państwo powiedzą o takich pomysłach?
http://www.wix.com/koloseum/da#!__poligon (http://www.wix.com/koloseum/da#!__poligon)
http://www.wix.com/koloseum/da#!__bractwo (http://www.wix.com/koloseum/da#!__bractwo)
(Oczywiście wiem że zostanie skrytykowane, ale jeszcze nie wiem za co)
-
Krytykuje niniejszym, choć jeszcze nie wiem za co.
Wyraźnie widoczna jest też feminizacja niedzielnych Mszy św. Na 10 kobiet przychodzących do kościoła jest zaledwie 6 mężczyzn, na 10 kobiet przystępujących do Komunii św. jest 4 mężczyzn. – W Polsce kobiety praktykują prawie dwa razy częściej niż mężczyźni – podkreślił ks. Sadłoń. Jego zdaniem jest to wielkie wyzwanie dla duszpasterzy, by Msza św. stała się „atrakcyjna” również dla mężczyzn.
(fragment http://ekai.pl/wydarzenia/temat_dnia/x42739/ciagle-spada/ )
Proponuje ministrantki, asystentki pastoralne etc.
-
Proponuje ministrantki, asystentki pastoralne etc.
I jeszcze kapłankę odprawiającą tyłem do wiernych...
-
Panie Serpico litości !!!!
-
Panie Serpico litości !!!!
Mówisz Pan nie kopać leżącego ?
Niestety posoborowie urosło do gigantycznej sekty wewnątrz Kościoła. Liczebność nie kasuje tego, ze to sekta. Herezje trza niszczyć z lądu, morza , powietrza i podziemi. Wypalić ogniem!
-
Chodziło mi by nie wklejał Pan długich tekstów, bez podzielenia go by się łatwo i wygodnie czytało :)
-
http://pl.gloria.tv/?media=196234
I niech mi ktoś teraz powie, że Kościół w dzisiejszych czasach jest atrakcyjny dla mężczyzn.
-
http://pl.gloria.tv/?media=196234
I niech mi ktoś teraz powie, że Kościół w dzisiejszych czasach jest atrakcyjny dla mężczyzn.
Moja narzeczona należy do jednej z tych wspólnot charyzmatycznych. Mężczyzn jest tam bardzo mało, a Ci których poznałem bynajmniej nie należą do zbytnio "przebojowych".
Mówi się że Tridentina jest mało zrozumiała dla wiernych. Jednak idę o zakład, że gdyby dać im wybór pomiędzy starą mszą, a "liturgią charyzmatyczną", zdecydowana większość mężczyzn wybrałaby pierwszą opcję. To niebywałe, że księża tego nie widzą...
-
Najwyraźniej większość współczesnych księży też nie należy (i nie rozumie ) do mężczyzn "zbytnio przebojowych". Albo nie chce "męskiej konkurencji"...
-
Mówi się że Tridentina jest mało zrozumiała dla wiernych. Jednak idę o zakład, że gdyby dać im wybór pomiędzy starą mszą, a "liturgią charyzmatyczną", zdecydowana większość mężczyzn wybrałaby pierwszą opcję. To niebywałe, że księża tego nie widzą ...
Jestem tego samego zdania. Poświęcić życie czemuś zdecydowanie płytszemu, ja po prostu tego nie rozumiem. Jedyne wytłumaczenie to niewiedza i czarny pijar.
-
Najwyraźniej większość współczesnych księży też nie należy (i nie rozumie ) do mężczyzn "zbytnio przebojowych". Albo nie chce "męskiej konkurencji"...
Zapewne.
W wspomnianej powyżej wspólnocie charyzmatycznej władzę dzierży kobieta (liderka), a moderatorami wszystkich grup modlitewnych są również kobiety.
-
http://www.wix.com/koloseum/da#!__bractwo (http://www.wix.com/koloseum/da#!__bractwo)
pomijajac milczeniem pytanie o reddsa, to spiewaja tak jakos bardzo po naszemu ^^
-
W wspomnianej powyżej wspólnocie charyzmatycznej władzę dzierży kobieta (liderka), a moderatorami wszystkich grup modlitewnych są również kobiety.
Facet musi być ekstremalnie "niemęski" i musi mu nie zależeć na przekazaniu prawidłowego wizerunku ojca/mężczyzny swoim dzieciom jeśli "bawi się" w takie - przepraszam - "cyrki".
-
http://pl.gloria.tv/?media=196234
Moja narzeczona należy do jednej z tych wspólnot charyzmatycznych.
I co? nie myśli pan wyprowadzić jej stamtąd?
Ruchy charyzmayczne w wiekszosci maja :
- niekatolicki rodowod
- niekatolicka doktryne
- niekatolickie praktyki.
Choc oczywiscie ta czy inna wspolnota, zwlaszcza gdy nie wylamuje sie spod kontroli Kosciola hierarchicznego, moze prezentowac oblicze w miare katolickie w dwu ostatnich punktach. Jednak mozna pokusic sie o teze, ze sa one w mniejszosci.
http://krzyz.nazwa.pl/forum/index.php/topic,1150.0.html