Forum Krzyż
Disputatio => Sprawy ogólne => Wątek zaczęty przez: Fidelis w Kwietnia 23, 2009, 20:14:00 pm
-
a dokładniej (bo w tytule się nie mieści): zależność ustroju politycznego, poziomu życia obywateli danego kraju od religijności i intensywności praktyk religijnych.
Trwoga egzystencjalna, strach przed śmiercią, powinna dopaść każdego niezależnie od warunków i poziomu życia. Czy to żebrak, czy milioner, każdy myślący człowiek musi zadać sobie pytanie o sens istnienia, o Boga, o życie po życiu. Od teologii nie uciekniesz - można by rzec.
Jednak, biorąc pod uwagę polski, względnie jeszcze żywy katolicyzm, warto by się jeszcze zastanowić w jakiej mierze polska przysłowiowa bieda i niedola wypełnia(ła) kościoły. Spotkałem się z taką ludową mądrością, że "Panie u nas naród bidny to do kościoła chodzi. Na Zachodzie ludziom dobrze się żyje to kościoły puste."
Prostackie to trochę i głupie, ale gdyby tak wnikliwiej rozważyć....
Materializm, hedonizm, konsumpcjonizm - opróżniają kościoły. Nędza, prześladowania, przypadki męczeństwa - zapełniają je.
Proponuję (by odsapnąć na chwilę od kwestii jakiego koloru powinien mieć skarpetki kardynał sprawujący Mszę żałobną) porozmawiać na ten temat.
Czy ostatnie zmiany polityczne i gospodarcze w RP nie skutkują osłabieniem religijności?
Czy gdyby w 1945 wyzwolili nas alianci z Zachodu, gdyby wprowadzono plan Marshala, gdybyśmy nie zostali wasalem ZSRR i względnie szybko dogonili "Zachód" , nie byłoby papieża Polaka a Kościół stałby sie teraz bardziej holendersko-podobny?
Jak przyszłość czeka polską religijność gdy narodowi się poprawi a kraj gospodarczo rozkwitnie?
Czy nasze (tu na forum) aspiracje do "znormalnienia" Kościoła, powrotu MT, to tylko pobożne życzenie, które rozpłyną się w materializmie i kulcie forsy?
(N.B. nie wszystkie tu przedstawione myśli są moimi poglądami. Dla inicjacji dyskusji to tylko czynię.)
-
Przepraszam - zły tytuł. Właściwie powinno być: poziom życia a religijność. Ale wiemy o co chodzi.
-
Coś w tym jest to samo stało się z Hiszpanią po upadku frankizmu >:(
-
Hiszpania jest adekwatnym przykładem. Na południu kraju, w najlepiej mi znanej Sevilli, na wielu osiedlach mieszkaniowych, jest, w odpowiedniej wnęce, figurka NMP. Często palą się świece. Starsze pokolenie pobożne (było). Kościoły jednak pustawe.
Ahora todo el mundo se ocupa del dinero - teraz wszyscy zajmują się pieniędzmi - wyjaśnia mi starsza Hiszpanka.
-
Bo jak ktoś wierzy w Boga, to ię duperelami takimi jak pieniądze zbytnio nie przejmuje...
-
Teoretycznie macie Państwo rację- im wyższy poziom życia, tym gorzej z pobożnością, ale spójrzmy na Liechtenstein - jedno z najbogatszych państw na świecie (pod względem per capita), niziutkie podatki, a "ciemnogród" aż miło. Nawet obrady parlamentu rozpoczynane są Mszą św., katolicyzm jest religią państwową, a aborcja jest zakazana... Ciekawe, czemuż to Gazeta Wyborcza nie wrzeszczy, iż to zaścianek i wstyd dla Europy? ;)
A do Hiszpanii- Franco się w grobie przewraca. Po prostu. Smutne. :(
-
- im wyższy poziom życia, tym gorzej z pobożnością,
Ja sie na przyklad nie zgadzam,ze im bogatszy tym mniej pobozny...
Oczywiscie wiem,ze to kawalek zdania wycialem i nie odzwieciedla tego co w nim bylo :)
-
- im wyższy poziom życia, tym gorzej z pobożnością,
Ja sie na przyklad nie zgadzam,ze im bogatszy tym mniej pobozny...
Oczywiscie wiem,ze to kawalek zdania wycialem i nie odzwieciedla tego co w nim bylo :)
Jasne, ale to są wyjątki panie kuraku. Jeno wyjątki :(
-
Jasne, ale to są wyjątki panie kuraku. Jeno wyjątki :(
[/quote]
No niestety,ale jak sie ma poukladane we lbie to bogactwo naprawde nie przeszkadza,prosze mi uwierzyc :)
-
Oczywiście. Chodziło mi o ogół, a niestety idea równości wszystkich ludzi - przynajmniej pod względem intelektualnym się nie sprawdza. Stąd areligijność, kosmopolityzm i liberalizm. Tfu!
-
Czy ostatnie zmiany polityczne i gospodarcze w RP nie skutkują osłabieniem religijności?
Czy gdyby w 1945 wyzwolili nas alianci z Zachodu, gdyby wprowadzono plan Marshala, gdybyśmy nie zostali wasalem ZSRR i względnie szybko dogonili "Zachód" , nie byłoby papieża Polaka a Kościół stałby sie teraz bardziej holendersko-podobny?
Jak przyszłość czeka polską religijność gdy narodowi się poprawi a kraj gospodarczo rozkwitnie?
Czy nasze (tu na forum) aspiracje do "znormalnienia" Kościoła, powrotu MT, to tylko pobożne życzenie, które rozpłyną się w materializmie i kulcie forsy?
(N.B. nie wszystkie tu przedstawione myśli są moimi poglądami. Dla inicjacji dyskusji to tylko czynię.)
Jest wg mnie pewne, że pięćdziesiąt lat komuny skutecznie zakonserwowało polski katolicyzm w środku Europy. Gdybyśmy się znaleźli po drugiej stronie żelaznej kurtyny laicyzacja by się rozprzestrzeniała (co obserwujemy właśnie teraz; po prostu ten proces był zahamowany na około 50 lat). Tzn. nie tyle komuna, co po prostu odpowiednia postawa Kościoła, no i pewna polska, katolicka tradycja. Wiadomo jak wyglądał Kościół w Czechosłowacji i jak wygląda teraz...
Rzeczywiście przychylam się do stwierdzenia, że im większa bieda, tym większa wiara w Boga. Chyba najbardziej religijnymi kontynentami na świecie (i nadzieją dla chrześcijaństwa) jest Afryka i Azja. A laicyzacja w Polsce jest nieunikniona i radze się z tym poglądem oswoić.
-
Jest wg mnie pewne, że pięćdziesiąt lat komuny skutecznie zakonserwowało polski katolicyzm w środku Europy.
U "ludu" zapewne. U pasterzy - różnie z tym bywało...
Rzeczywiście przychylam się do stwierdzenia, że im większa bieda, tym większa wiara w Boga.
Niezupełnie. WIara nie wynika z biedy. To już raczej bieda wynika z wiary.
1) Wierzący ma ograniczone (choćby przez etykę) możliwości zarabiania. Niewierzących wiąże jedynie prawo (i skuteczność jego egzekucji) -ergo niewierzący (w tym protestanci i inni ) mają większe szansę stać się bogatymi.
2) Wierzący ma obowiązek (wynikający z sumienia) pomóc potrzebującym. W bogatych krajach - to nie było by trudne. W biednych - słabych jest tak wielu, że najbogatszy człowiek by wydał wszystko na pomoc dla nich. Ergo -- wierzący ma mniejsze szanse pozostać bogatym
itd.
Chyba najbardziej religijnymi kontynentami na świecie (i nadzieją dla chrześcijaństwa) jest Afryka i Azja.
Pod względem liczby katolików w stosunku do ludności ??? Nie zgadzam się!
A laicyzacja w Polsce jest nieunikniona i radze się z tym poglądem oswoić.
Bzdura. Raz - gdyba Pan na temat przyszłości; dwa - namawia Pan (pośrednio) do zaniechania walki z laicyzacją.
-
a dokładniej (bo w tytule się nie mieści): zależność ustroju politycznego, poziomu życia obywateli danego kraju od religijności i intensywności praktyk religijnych.
Trwoga egzystencjalna, strach przed śmiercią, powinna dopaść każdego niezależnie od warunków i poziomu życia. Czy to żebrak, czy milioner, każdy myślący człowiek musi zadać sobie pytanie o sens istnienia, o Boga, o życie po życiu. Od teologii nie uciekniesz - można by rzec.
Jednak, biorąc pod uwagę polski, względnie jeszcze żywy katolicyzm, warto by się jeszcze zastanowić w jakiej mierze polska przysłowiowa bieda i niedola wypełnia(ła) kościoły. Spotkałem się z taką ludową mądrością, że "Panie u nas naród bidny to do kościoła chodzi. Na Zachodzie ludziom dobrze się żyje to kościoły puste."
Prostackie to trochę i głupie, ale gdyby tak wnikliwiej rozważyć....
Materializm, hedonizm, konsumpcjonizm - opróżniają kościoły. Nędza, prześladowania, przypadki męczeństwa - zapełniają je.
Proponuję (by odsapnąć na chwilę od kwestii jakiego koloru powinien mieć skarpetki kardynał sprawujący Mszę żałobną) porozmawiać na ten temat.
Czy ostatnie zmiany polityczne i gospodarcze w RP nie skutkują osłabieniem religijności?
Czy gdyby w 1945 wyzwolili nas alianci z Zachodu, gdyby wprowadzono plan Marshala, gdybyśmy nie zostali wasalem ZSRR i względnie szybko dogonili "Zachód" , nie byłoby papieża Polaka a Kościół stałby sie teraz bardziej holendersko-podobny?
Jak przyszłość czeka polską religijność gdy narodowi się poprawi a kraj gospodarczo rozkwitnie?
Czy nasze (tu na forum) aspiracje do "znormalnienia" Kościoła, powrotu MT, to tylko pobożne życzenie, które rozpłyną się w materializmie i kulcie forsy?
(N.B. nie wszystkie tu przedstawione myśli są moimi poglądami. Dla inicjacji dyskusji to tylko czynię.)
ciekawa dyskusja ...
Z jednej strony, trudno nie dostrzedz, że najlepsi jakościowo katolicy byli na początku, w Kościele katakumbowym. A wywodzili sie w znacznej części spośród najbiedniejszych. Nie na darmo zresztą P. Jezus powiedział o uchu igielnem i bogaczach wchodzących do Królestwa Bożego.
Z drugiej strony, chciałoby się pogdybać. Czy gdyby nie zwycięstwo Sowietów w II Wojnie Światowej (zamiast przywrócenia tam jakkolwiek innej Rosji), to możliwy byłby taki przebieg V2 ? Przecież to było faktyczne największe zagrożenie zarówno i Kościoła i naszej cywilizacji w XX wieku. Ciemiężenie milionów ludzi, infiltracja całego "wolnego świata" - a więc także i teologja wyzwolenia i PAX i chwaleni przez mlodego x Wojtylę francuscy "xięża robotnicy" ...
Może ktoś zechce ten mój wątek pociągnąc - będę wdzięczny :)
Panie Fidelisie - dziś poniekąd święto Pańskiego patrona :) Zatem zyczę opieki św. Fidelisa nad Panem antycypując inne święta i jubileusze ;)
-
Ja rozumiem, ze nasz tajemniczy użytkownik jp7 zawsze stara się mieć "ultima ratio" w wielu sprawach. Cenię to i nie krytykuję. Jednak nie ukrywam, że w świetle ostatniej wymiany zdań przychylam się jakoś intuicyjnie (i być może subiektywnie) do stanowiska pana Mattheusa.
Tu podpowiem jeszcze casus bratniego narodu węgierskiego. Też los ich nie oszczędzał i komuna gniotła, i co? Konserwa była złej jakości. Katolicka wiara wymieszana z protestancką przyprawą. Nie było co konserwować. Podczas gdy u nas.....zawartość tej puszki była dobrej jakości, ale w roku 1989 otworzono wieczko, wyłożono zawartość na talerzyk i dostarczono "ożywczego tlenu" tak zwanego cywilizowanego świata. Zobaczymy jak długo zachować świeżość. (podobało mi się u pana Mattheusa to porównanie do konserwy)
@ Krusejder.
Nickowego patrona raczej nie przeżywam. Ja Stachu jestem i 8 maja czekam na tegoż patrona wstawiennictwo i opiekę. Życzenia i kosztowne prezenty mile widziane. :)
-
Jaki tam tajemniczy - połowa warszawskich forumowiczów mnie zna ;-)
Co do Węgier - konserwa była dobra, ale nasz ś.p. Papież Paweł VI postanowił pogmerać z przyprawami (sprawa kard. Mindszenty-ego nieładnie potraktowanego przez Papieża), i dodał do smaku trochę clostridium botulinum...
Kto wie, jakby wyglądała wiara w Polsce, jakby nam papież kard. Wyszyńskiego w takich okolicznościach zdjął z urzędu ... :-(
-
Jest wg mnie pewne, że pięćdziesiąt lat komuny skutecznie zakonserwowało polski katolicyzm w środku Europy.
U "ludu" zapewne. U pasterzy - różnie z tym bywało...
Rzeczywiście przychylam się do stwierdzenia, że im większa bieda, tym większa wiara w Boga.
Niezupełnie. WIara nie wynika z biedy. To już raczej bieda wynika z wiary.
1) Wierzący ma ograniczone (choćby przez etykę) możliwości zarabiania. Niewierzących wiąże jedynie prawo (i skuteczność jego egzekucji) -ergo niewierzący (w tym protestanci i inni ) mają większe szansę stać się bogatymi.
2) Wierzący ma obowiązek (wynikający z sumienia) pomóc potrzebującym. W bogatych krajach - to nie było by trudne. W biednych - słabych jest tak wielu, że najbogatszy człowiek by wydał wszystko na pomoc dla nich. Ergo -- wierzący ma mniejsze szanse pozostać bogatym
itd.
Chyba najbardziej religijnymi kontynentami na świecie (i nadzieją dla chrześcijaństwa) jest Afryka i Azja.
Pod względem liczby katolików w stosunku do ludności ??? Nie zgadzam się!
A laicyzacja w Polsce jest nieunikniona i radze się z tym poglądem oswoić.
Bzdura. Raz - gdyba Pan na temat przyszłości; dwa - namawia Pan (pośrednio) do zaniechania walki z laicyzacją.
Fakt, trochę wyraziłem sie nie jasno; chodzi mi, że ogólnie są to najbardziej religijnie kontynenty, poza tym właśnie najwięcej powołań Kościół czerpie z Azji (takie kraje jak Wietnam czy Filipiny...).
Patrze na Polskę i na inne kraje w Europie i wyciągam wnioski. Nie zachęcam broń Boże do zaniechania walki, ale twierdzę, że pięćdziesięciu kapłanów w kraju odprawiających Mszę Trydencką to za mało, aby uchronić kraj przed spłyceniem wiary.
-
Nie rozumiem dlaczego dyskutanci z lubością podkreślają korelację między niższym poziomem życia,a religijnością i czynią to jeszcze z lubością,zamiast podkreślić dobre skutki religijności.
"Z badań profesora psychologii Michaela McCullougha z University of Miami wynika, że ludzie religijni mają się w życiu lepiej dzięki wyższemu poziomowi samokontroli.
McCullough przeanalizował wyniki wielu badań neurologicznych, ekonomicznych, psychologicznych i socjologicznych prowadzonych w ciągu ostatnich osiemdziesięciu lat. Wynika z nich, między innymi, że ludzie religijni są skuteczniejsi w osiąganiu celów długoterminowych. Ponadto w mniejszym stopniu korzystają z rozmaitych używek, mają lepsze wyniki w szkole, popełniają mniej przestępstw, żyją zdrowiej, rzadziej chorują na depresję i żyją dłużej.
Zdaniem McCullougha wysoki poziom samokontroli tłumaczy ogólnie niższą tendencję ludzi religijnych do zachowań destrukcyjnych, w tym autodestrukcyjnych oraz szerzej pojęty wśród nich dobrostan (lepszy stan zdrowia, wyższą skuteczność w działaniu itp.)."
http://www.supermozg.pl/supermozg/1,91626,6334672,Religijnosc_trzyma__w_ryzach.html
-
A USA?
Bogay kraj a dosc religijny. Oczywiscei, ze jest to kraj wielu skrajnosci, ale generalnie dosc religijny bioac pod uwage wszytskie wystepujace tam religie.
-
Podziwiane kościoły - pomniki dawnej religijności - były fundowane przez ludzi bardzo zamożnych.
-
To nie wiem czemu narzekamy na koscioły powstałe w czasie komunizmu u nas..
-
A USA?
Bogay kraj a dosc religijny. Oczywiscei, ze jest to kraj wielu skrajnosci, ale generalnie dosc religijny bioac pod uwage wszytskie wystepujace tam religie.
Dokladnie i w przecwienstwie do Polakow, maja bardzo pozytywny stosunek do duchownych. Zaangazowani w parafiach itd.
-
To nie wiem czemu narzekamy na koscioły powstałe w czasie komunizmu u nas..
...bo nie mogą się równać z tymi z czasu feudalizmu.