Forum Krzyż
Disputatio => Sprawy ogólne => Wątek zaczęty przez: binraf w Listopada 23, 2009, 10:41:43 am
-
Już od dłuższego czasu Watykan przygotowuje się do procesu kanonizacji Jana Pawła II. W związku z tym, prowadzone jest dochodzenie, które wnikliwej analizie poddaje tysiące zgromadzonych dokumentów. Jednym z nich są zeznania siostry z zakonu Najświętszego Serca Jezusowego - Tobiany Sobótki. Według polskiej zakonnicy, która przebywała blisko „polskiego” papieża w jego watykańskich pokojach i letniej rezydencji w podrzymskim Catel Gandolfo, Jan Paweł II regularnie biczował się w akcie „żalu za własne grzechy”.
Wypowiadając się o Janie Pawle II, siostra Sobótka wyjawiła: - Okazyjnie poddawał sie cielesnej pokucie. Słyszeliśmy to; w Castel Gandolfo byliśmy w sąsiednim pokoju. Słychać był odgłos uderzeń, gdy się biczował. Robił to, gdy jeszcze był w stanie sam się poruszać. Te same rewelacyjne doniesienia zostały potwierdzone przez byłego sekretarza papieskiego - biskupa Emery Kabongo - który powiedział: - Karał się w szczególności zaraz przed wyświęcaniem biskupów i kapłanów. Chciał się należycie przygotować przed sprawowaniem sakramentów. Sam tego nigdy nie widziałem, ale słyszałem od innych.
Wypowiedzi siostry Tobiany Sobótki zostały wydrukowane we włoskiej gazecie „La Stampa". Jej oświadczenia znajdą się w nowej książce o Janie Pawle II, którą przygotowuje watykański korespondent czasopisma. Poproszony o komentarz, rzecznik prasowy Watykanu powiedział: - Dochodzenie, oraz wszystkie dokumenty są wciąż utajone i dopóki nie będzie gotowy ostateczny raport nie możemy tego w żaden sposób skomentować.
Daily Mail, KK
za : http://www.wprost.pl/ar/179171/Jan-Pawel-II-sie-biczowal/
-
to tylko dobrze o Nim świadczy. Wydaje mi się, że biczowanie jest starą praktyką ascetyczną. Papież miał wiele mądrych posunięć. Z drugiej strony niektóre aspekty pontyfikatu budzą, znane przecież dobrze na tym forum, wątpliwości.
-
W pelni zgadzam sie z przedmowca. Choc zapewne dla calej rzeszy modernistow bedzie to niezly szok. Zupelnie gdzie indziej szukalbym argumentow przeciwko heroicznosci cnot.
-
W pelni zgadzam sie z przedmowca. Choc zapewne dla calej rzeszy modernistow bedzie to niezly szok. Zupelnie gdzie indziej szukalbym argumentow przeciwko heroicznosci cnot.
Nie wiem, czy sie biczowal. Ktos cos slyszal, ktos komus powiedzial.
Moze lal ks. Dziwisza?
-
Karał się w szczególności zaraz przed wyświęcaniem biskupów i kapłanów.
Zamiast biczowania lepszy dobór kandydatów do episkopatu nie wchodził w grę?
-
Nie - lepsi biskupi to nie pokuta...
-
Za lepszych nie trzeba pokutować.
-
to tylko dobrze o Nim świadczy. Wydaje mi się, że biczowanie jest starą praktyką ascetyczną.
Verba docent, exepla trahunt. Śmiało, Panie marekkoc, Pan pierwszy.
-
to tylko dobrze o Nim świadczy. Wydaje mi się, że biczowanie jest starą praktyką ascetyczną.
Verba docent, exepla trahunt. Śmiało, Panie marekkoc, Pan pierwszy.
czy chodzi Panu o jakieś filmy szkoleniowo-poglądowe...
;)
-
Dobrze by było, bo nie bardzo wiem jak się do tego zabrać.
Szczerze mówiąc raczej zakwalifikowałbym to jako grzech przeciwko zdrowiu.
-
No, z jednej strony grzech przeciwko zdrowiu, ale z drugiej historia Kościoła pokazuje, że wielu świętych tak robiło( nie mówię, że JPII jest święty, tylko, że wielu świętych tak robiło ;) )
-
Grzech przeciw zdrowiu ? Bardzo wielu świętych tak robiło. Wystarczy poczytać np. "Żywoty Świętych" x. Piotra Skargi. Opowiadanie o "grzeszeniu przeciw zdrowiu" (właśnie w kontekście praktyk ascetycznych) słyszałem do tej pory wyłącznie z ust działaczy/uczestników różnych charyzmatycznohisterycznych ruchów.
-
No i pokazuje się,że Jan Paweł był bardziej tradycyjny od niektórych tradycjonalistów z FK,u których biczowanie budzi humanitarny odruch obrzydzenia.
-
Dobrze że choć w jednym był tradycjonalny, chwali mu się to.
-
Chwileczkę - nie ma żadnych potwierdzonych informacji, że Jan Paweł II się biczował. Zresztą nie jest to wcale najistotniejsze. Ale "tradycyjny" był pewnie w niejednym.
-
Grzech przeciw zdrowiu ? Bardzo wielu świętych tak robilło.
Muzułmanie poszli troszkę dalej. Czyżby byli bardziej święci?
(http://www.theblogofrecord.com/wp-content/uploads/2009/01/ashura.jpg)
Wystarczy poczytać np. "Żywoty Świętych" x. Piotra Skargi.
To można wiedzieć, dlaczego nikt z Państwa się nie biczuje (tak przypuszczam)?
Opowiadanie o "grzeszeniu przeciw zdrowiu" (właśnie w kontekście praktyk ascetycznych) słyszałem do tej pory wyłącznie z ust działaczy/uczestników różnych charyzmatycznohisterycznych ruchów.
Widzę różnicę między ascezą a biczowaniem się.
Katechizm: "Życie i zdrowie fizyczne są cennymi dobrami powierzonymi nam przez Boga. Mamy się o nie rozsądnie troszczyć, uwzględniając potrzeby drugiego człowieka i dobra wspólnego."
-
Panie Alagor, naprawdę niech Pan poczyta żywoty świętych. Mam wrażenie, że niewiele Pan wie i rozumie na temat ascezy.
-
Proszę odpowiedzieć mi na pytanie: dlaczego Pan (ani nikt inny z tego forum) się nie biczuje? Nie bierzecie Państwo przykładu ze świętych?
-
@ Alagor
Pańskie pytanie świadczy tylko o tym, że Pan naprawdę nic nie wie i nie rozumie praktyk pokutnych i ascetycznych. A niby dlaczego ktoś miałby się Panu (i nie tylko - forum jest ogólnodostępne ) przyznawać do biczowania ? Chciałby Pan zdjęć albo filmiku na youtube ? To m. in. tym różnią się katolicy od pseudoascetów muzułmańskich ( por. fragment o poszczeniu w Piśmie Świętym ).
-
Ale mnie dziś nera rwie!
-
Proszę odpowiedzieć mi na pytanie: dlaczego Pan (ani nikt inny z tego forum) się nie biczuje? Nie bierzecie Państwo przykładu ze świętych?
mnie wystarczy, że biczują nas w Tygodniku Powszechnym, w Gazecie Wyborczej, w wielu komunikatach KEP itp itd
-
Pańskie pytanie świadczy tylko o tym, że Pan naprawdę nic nie wie i nie rozumie praktyk pokutnych i ascetycznych.
Ależ wiem bardzo dobrze, co nie znaczy, że muszę je wszystkie bezmyślnie akceptować.
A niby dlaczego ktoś miałby się Panu (i nie tylko - forum jest ogólnodostępne ) przyznawać do biczowania ?
Niech Pan nie będzie śmieszny. Doskonale Pan wie, że NIKT z tego forum tego nie robi. Problem w tym, że potraficie Państwo tylko dużo gadać, ale sami tego nie praktykujecie. Mało tego, nie macie nawet odwagi przyznać, że tak w istocie jest.
-
@ Alagor
Nie widzę podstaw, żeby na podstawie Pańskich domysłów odnośnie praktyk pokutnych użytkowników internetowego forum dyskusyjnego dyskredytować jakąś formę pokuty. Co ma jedno do drugiego? Czy fakt, że podejrzewa Pan, że nikt z forumowiczów się nie biczuje wystarcza do zaliczenia tej formy ascezy w poczet grzechów?
Nie dostrzegam też związku między cytowanym przez Pana fragmentem Katechizmu ("Życie i zdrowie fizyczne są cennymi dobrami powierzonymi nam przez Boga. Mamy się o nie rozsądnie troszczyć, uwzględniając potrzeby drugiego człowieka i dobra wspólnego."), a biczowaniem. Biczowanie nie musi oznaczać samouszkodzenia ciała.
-
Mam nadzieje, ze nikt nie da sie podpuscic i nie bedzie pisal o swoich praktykach ascetycznych. Osobiscie znam przynajmniej kilkanascie osob, ktore nosza pod ubraniem wlosiennice, w tym dwoch swieckich, i jeden swiecki, ktory umartwia sie przeroznymi bolesnymi metodami, bo jest to jedyny sposob, by powstrzymac pewne obsesje. Tego typu praktyki ascetyczne funkcjonuja do dzis w zakonach, nawet tych przezartych moderna do szpiku. Tylko ze o tym sie nie mowi, bo i po co - jest odwieczna tradycja, ze takie umartwiania sie stosuje, i odwieczna tradycja, ze sie to ukrywa, bo Pan Jezus zakazal afiszowania sie z umartwieniami.
-
(http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/5/5a/Cilice.jpg/180px-Cilice.jpg)
Takiego rodzaju "włosiennicy" (czytać proszę kolczatki) wykorzystują członkowie Opus Dei.
-
Niech Pan nie będzie śmieszny. Doskonale Pan wie, że NIKT z tego forum tego nie robi. Problem w tym, że potraficie Państwo tylko dużo gadać, ale sami tego nie praktykujecie. Mało tego, nie macie nawet odwagi przyznać, że tak w istocie jest.
Rece opadaja. Wydawaloby sie normalny uczestnik FK, a tekst gorszy od trola. Przeczytal pan choc raz to-to przed kliknieciem na "wyslij" ?
A odnosnie ascezy, to np. wlosiennice pod sutanna nosi(l ?) jeden z czlonkow delegacji FSSPX na rozmowy z Watykanem. Moze tez go kanonizuja ?
-
Doskonale Pan wie, że NIKT z tego forum tego nie robi.
Też mi odkrycie!
Przecież w profilu użytkownika obowiązkowo - obok wpisywania płci - należy zaznaczyć opcję: biczowanie TAK NIE
-
jeden z czlonkow delegacji FSSPX na rozmowy z Watykanem.
Kto tam wie czy tylko jeden :) Ludzie, a juz zwlaszcza osoby duchowne, sa tak dyskretni w tym wzgledzie, ze czasem mozna sie bardzo zaskoczyc jak sie przylapie kogos, kto nigdy najmniejszym gestem czy wyrazem twarzy nie dal po sobie poznac, ze cos sprawia mu bol.
-
Jak ktoś chce to niech się biczuje. Wiem natomiast że św. Ignacy Loyola nie zalecał.
Co do dawnych czasów to święci wg żywotów się również nie myli.
A również małżonki które są święte zmuszały mężów do czystości małżeńskiej. Nie wszystko co było kiedyś jest było takie świetne. Takie jest moje zdanie.
-
Pisze, ze jeden, bo o jednym wiem na pewno :) Mozliwe, ze wszyscy. W kazdym razie biczowanie zaliczaja wszyscy rowno, przez opinie publiczna, media, hierarxhie, ab falsis fratribus
-
[To można wiedzieć, dlaczego nikt z Państwa się nie biczuje (tak przypuszczam)?
Proszę odpowiedzieć mi na pytanie: dlaczego Pan (ani nikt inny z tego forum) się nie biczuje? Nie bierzecie Państwo przykładu ze świętych?
Niech Pan nie będzie śmieszny. Doskonale Pan wie, że NIKT z tego forum tego nie robi. Problem w tym, że potraficie Państwo tylko dużo gadać, ale sami tego nie praktykujecie. Mało tego, nie macie nawet odwagi przyznać, że tak w istocie jest.
Bardzo Pana proszę o:
1) szacunek dla różnych dróg do świętości, którymi Pan Bóg nas prowadzi (nas forumowiczów również),
2) baczenie na pkt 3 regulaminu Forum: "Zabrania się zaśmiecania Forum wypowiedziami (...) zawierającymi (...) radykalne sądy wypowiadane bez szerszego uzasadnienia".
-
Ależ proszę uprzejmie, już nie powiem na ten temat ani słowa. Szkoda, że nie uświadamiacie sobie Państwo własnej śmieszności.
-
Asceza, różne praktyki pokutne są środkiem walki z grzeszną naturą. Jeśli to mówi nawet zatwardziały rozpustnik, to również mówi prawdę. Bo prawda jest obiektywna.
Jak ktoś chce to niech się biczuje. Wiem natomiast że św. Ignacy Loyola nie zalecał.
Co do dawnych czasów to święci wg żywotów się również nie myli.
A również małżonki które są święte zmuszały mężów do czystości małżeńskiej. Nie wszystko co było kiedyś jest było takie świetne. Takie jest moje zdanie.
Rzecz polega na tym, że nie dla każdego te praktyki są dobre. W tych sprawach trzeba się radzić roztropnego spowiednika. Wiadomo np. że dla kogoś, kto ciężko pracując utrzymuje gromadkę dzieci ciężkie posty nie muszą być właściwe. Ma jednak inne sposoby na umartwianie się - to jest tylko kwestia właściwego rozeznania.
-
A co Pan powie o zmuszaniu do czystości prawowitych małżonków? Ja osobiście wątpię żeby oni jej dochowali? Na ćwiczeniach z historii średniowiecza żywoty świętych pisane współcześnie wzbudzały raczej salwy śmiechu niż dawały przykład. Musiałem się bardzo natrudzić żeby tłumaczyć że to były takie średniowieczne zwyczaje jak np wstręt do mycia jako forma pokuty. Ale do zmuszonych mężów nie przekonałem.
-
Wg mnie najlepsza zasada jest taka, kiedy czlowiek stosuje umartwienia wobec samego siebie, a nie wobec innych. Jesli inni maja na tym ucierpiec, to sposob umartwiania sie nalezy zmienic.
Moze kiedys innym nie przeszkadzal smrod, ale dzis - z pewnoscia tak. Dlatego niemycie sie to nie jest dzis wskazany sposob. Zreszta wystarczy znac obydwa znaczenia slowa "abnegacja" i wiedziec, ktore z nich jest dzis czesciej w uzyciu ;)
Sposob umartwien najlepiej skonsultowac ze spowiednikiem. W zakonach konsultuje sie go z przelozonym/a, ze wzgledu na dobro wspolnoty zakonnej.
Co do zmuszania do "czystosci malzenskiej" - z takiego sformulowania nic nie wynika, poniewaz pozycie malzenskie nie jest zaprzeczeniem czystosci malzenskiej, przeciwnie - plodzenie potomstwa jest wypelnianiem powolania stanu malzenskiego. Jesli chodzi o zmuszanie do wstrzemiezliwosci cielesnej - nie wiem czy jakikolwiek spowiednik by to zalecil. Nie przypuszczam. Nie mozna zmuszac do rezygnacji z plodzenia potomstwa.
-
A co Pan powie o zmuszaniu do czystości prawowitych małżonków?
A zna Pan przypadki zmuszania do wstrzemięźliwości seksualnej małżonków? (chodzi mi o całkowitą wstrzemięźliwość, a nie okazjonalną).
Mógł Pan powiedzieć studentom, że śmierdzą chemikaliami.
-
np. Bolesław Wstydliwy zmuszany przez Kingę
-
np. Bolesław Wstydliwy zmuszany przez Kingę
Kiepskich kanonistów miał ;)
-
Panie Bartku: troszkę logiki!
-
Nikt z nas nie wie, jakie czynniki wplywaly na takie decyzje w przypadku tak zlozonej sprawy jak malzenstwo polityczne. Moglo byc 1001 powodow, dla ktorych biskup przyjal takie zobowiazanie i kto wie czy nie byl to raczej swoisty "indult" dla malzonkow.
-
np. Bolesław Wstydliwy zmuszany przez Kingę
Kiepskich kanonistów miał ;)
wstydliwych ;)
-
Ależ proszę uprzejmie, już nie powiem na ten temat ani słowa. Szkoda, że nie uświadamiacie sobie Państwo własnej śmieszności.
Uważa Pan,że życie zakonne jest dobrą praktyką chrześcijańską? To dlaczego nie jest Pan zakonnikiem??
Ale jest Pan śmieszny hahaha.
-
Uważa Pan,że życie zakonne jest dobrą praktyką chrześcijańską? To dlaczego nie jest Pan zakonnikiem??
Ale jest Pan śmieszny hahaha.
Do życia zakonnego potrzebne jest powołanie, a i ja przyznaję, że nie jestem zakonnikiem. Chyba nie za bardzo zrozumiał Pan, co napisałem.
-
Pan Bartek napisał prawdę. Wystarczy poczytać Żywot św. Kingi. I współczesne im żywoty. Dla mnie to porażka.
-
To może Pan przytoczy konkretne cytaty.
-
Faktycznie, czytając co pikantniejsze fragmenty żywota św. Kingi, trudno zachować powagę:
Ego etenim indigna mulierum nunquam viri mei nisi manus solas et faciem vidi. (Vita Sanctae Kyngae Ducissae Cracoviensis, cap. LV)
Vladislaus rex tocius Polonie una cum domina Hedvige contorali sua sollempni assercione protestati sunt coram certis et veridicis nobilibus regni sui, quod felix Kynga eis consciis virginitatis sue florem tempore vite sue inviolabiliter conservavit, quia ipse rex in puerili etate existens sepius thalamum felicis domine intrabat et multis certissimis signis et prodigiis eius virginitatem probavit. (ibidem, cap. LVI)
-
Nie mam pod ręką egzemplarza. Ale ćwiczeniach z historii średniowiecza takowy mając ludzie kładli się ze śmiechu.
Ale zresztą jest cytat Pana Bartka który świetnie to pokazuje.
-
Może ktoś przetłumaczyć?
-
Jam zasię z niewiast niegodna, nigdym męża mego prócz rąk samych i twarzy nie widziała.
Władysław Król Wszech Polski wraz z Panią Jadwigą małżonką swą zdaniem uroczystem zaświadczyli w obliczności pewnych a wiarygodnych dostojników króla, iże błogosławiona Kinga dziewictwa swego kwiat przez żywot swój nietkniętem uchowała, jako i sam król w wieku chłopięcem będąc, często sypialnią błogosławionej pani nawiedzał i wielu najpewniejszemi znaki a cudy tejże dziewictwa doświadczył.
-
;D ;D ;D
-
I to jest problem! Jeszcze w czasach nowożytnych te teksty budowały i były przyczyną powstawania wspaniałych dzieł sztuki, a pewnie i zbawienia wielu, a dziś śmieszą i mamy to co mamy.
Może ktoś przetłumaczyć?
http://alpha.bn.org.pl/search~S4*pol?/aPrzybyszewski/aprzybyszewski/1%2C46%2C273%2CB/frameset&FF=aprzybyszewski+bolesl~aaw+1908+2001+tl~a&1%2C1%2C
-
Panie Zygmuncie,troche poczucia humoru bo stanie sie Pan(a raczej juz jest)bardzo zdziadzialy .Nie wszystko trzeba traktowac ze smiertelna powaga :)
-
Może lepiej gdy buduje miast śmieszyć. Taki wszak cel autora.
Różnych różne rzeczy śmieszą. Proszę to uszanować.
-
Różnych różne rzeczy śmieszą. Proszę to uszanować.
Ok,w porzadku :)
-
heh, no jest to zabawne ;D Ale zapytam- czy w końcu ona była dziewicą, czy nie( Kinga)? Jak Kościół mówi? I jak to się ma do obowiązku "konsumpcji" małżeństwa? Przepraszam, może lekki OT ;)
-
Św Kinga była dziewicą. Wielu średniowiecznych świętych było w małżeństwie,ale nie korzystało z małżeńskich praw i zachowywało dziewictwo. Podobnie z resztą jak Matka Boża i św Józef. Wielu też żyło samotnie,w celibacie nie będąc wcale duchownymi.
-
Jako że w tych sprawach nie jestem obeznany proszę o wyjaśnienie: dlaczego można do końca życia pozostać dziewicą w małżeństwie (i być nawet świętym), ale osobom sparaliżowanym odmawia się ślubu kościelnego, bo "jak tacy małżonkowie mieliby stać się jednym ciałem" (dot. nagłośnionej sprawy gdzie jakiemuś sparaliżowanemu od pasa w dół mężczyźnie biskup odmówił ślubu).
KPK mówi: „niezdolność dokonania stosunku małżeńskiego uprzednia i trwała, czy to ze strony mężczyzny, czy kobiety, czy to absolutna, czy względna, czyni małżeństwo nieważnym z samej jego natury”. Tylko po co zdolność, skoro wcale nie trzeba z niej korzystać?! Ważniejsza jest potencjalna możliwość "skonsumowania" (okropne słowo) niż miłość?
-
Cele malzenstwa jasno wylozone sa w encyklice Casti Connubii.
-
Nie ma tam odpowiedzi na moje pytanie.
-
Jako że w tych sprawach nie jestem obeznany proszę o wyjaśnienie: dlaczego można do końca życia pozostać dziewicą w małżeństwie (i być nawet świętym), ale osobom sparaliżowanym odmawia się ślubu kościelnego, bo "jak tacy małżonkowie mieliby stać się jednym ciałem"
Czy nie chodzi tu o (nie) możliwą "potencjalność konsumpcji", której osoby sparaliżowane z natury rzeczy nie mają? Nie wiem, tak sobie przypuszczam.
-
Więc o to właśnie pytam, dlaczego znaczenie ma potencjalna możliwość, skoro w ogóle nie trzeba z niej korzystać?
-
Potencjalna mozliwosc (coz za maslo maslane) potrzebna jest po to, zeby malzonkowie mogli (nie byli zmuszeni, ale mogli) zrealizowac cele malzenstwa.
-
Nie jestem pewien czy nie plączemy rzeczy oczywistych i czy jasno się wyraziłem, więc mówiąc prostym językiem;
to żadna sztuka i umartwieni dla osoby sparaliżowanej zachować dziewictwo w małżeństwie, skoro i tak nie dojdzie do "konsumpcji", podczas gdy osoba zdrowa.... itd.
-
Potencjalna mozliwosc (coz za maslo maslane)
To rzeczywiście pleonazm, ale wiemy o co chodzi.
-
Potencjalna mozliwosc (coz za maslo maslane) potrzebna jest po to, zeby malzonkowie mogli (nie byli zmuszeni, ale mogli) zrealizowac cele malzenstwa.
Ale to nie jest jedyny cel małżeństwa. Jak widać małżeństwo może go nie realizować.
Uważam, że odmawianie prawa do sakramentu małżeństwa (a co za tym idzie życia z drugą ukochaną osobą na dobre i na złe, być może nawet adoptowania dzieci i stworzenia szczęśliwej rodziny) osobom, które nie są w stanie zrobić tego, czego inne małżeństwa wcale robić nie muszą (i jak wielu świętych - nie robią) jest czymś potwornym i niezrozumiałym.
-
I tak oto z biczowania zeszliśmy na "konsumpcję". (no, juz pozostańmy przy tym gastronomicznym określeniu).
Skoro małzeństwo to możność li tylko życia z druga osobą na dobre i złe (nawet w szczytnych celach adoptowania dzieci) bez realizacji konsumpcji to ... po co małżeństwo? Już sam się gubię. Późno jest. Sądzę, że jutro młode małżeństwa (po realizacji konsumpcji :)) pomogą nam rozwiązać ten problem.
-
Ale to nie jest jedyny cel małżeństwa. Jak widać małżeństwo może go nie realizować.
Czlowiek generalnie moze zrobic co chce. Kosciol go nie upilnuje. Kosciol zapewnia mu jedynie tyle, ze dopilnuje procedur, aby szafarz znal cele malzenstwa i mial mozliwosc ich realizacji. A czy bedzie chcial je realizowac - sprawa miedzy nim a Panem Bogiem.
Specyfika milosci malzenskiej, tym, co odroznia ja od innych rodzajow milosci, jest wlasnie pozycie i przekazywanie zycia. Nie twierdze, ze nie moze istniec milosc w malzentwie zyjacym w calkowitej abstynencji cielesnej, ale z pewnoscia jest o wiele trudniej taka milosc pielegnowac, umacniac, pozostac jej wiernym. Wlasnie dlatego, ze brakuje spoiwa tego szczegolnego rodzaju milosci.
-
Mimo wszystko moje zdanie jest takie że mężowie owych świętych niewiast korzystali z pozamałżeńskich form zaspokajania popędu płciowego. Wszak byli panującymi i mieli ku temu możliwości no i świętymi nie zostali.
-
Skoro małzeństwo to możność li tylko życia z druga osobą na dobre i złe (nawet w szczytnych celach adoptowania dzieci) bez realizacji konsumpcji to ... po co małżeństwo?
Skoro było tylu świętych pozostających w małżeństwie do końca życia bez "konsumowania", to jednak jakiś inny cel istnieje. Miłość. Jak dla mnie jasne jest, że można się kochać i nie współżyć (chyba, że ktoś tym świętym coś przeciwnego zarzuca), nie zaś na odwrót.
@Murka:
Specyfika milosci malzenskiej, tym, co odroznia ja od innych rodzajow milosci, jest wlasnie pozycie i przekazywanie zycia. Nie twierdze, ze nie moze istniec milosc w malzentwie zyjacym w calkowitej abstynencji cielesnej, ale z pewnoscia jest o wiele trudniej taka milosc pielegnowac, umacniac, pozostac jej wiernym.
Absolutnie nie mogę się jednak zgodzić, że każdemu kto nie może współżyć "na pewno o wiele trudniej jest miłość pielęgnować". Może dla niektórych.
Co do specyfiki polegającej na przekazywaniu życia: kolejna ciekawostka, bowiem niepłodnośc nie stanowi już przeszkody do zawarcia sakramentu małżeństwa.
Podsumowując: pal licho, że się kochacie, pal licho, czy będziecie chcieli "konsumować" - najważniejsze jest to, żeby mężczyzna był w stanie "złożyć nasienie w pochwie". A jak nie możesz, to żyj sam.
-
Wiemy że teologia moralna się zmienia. Inaczej zapewne wyglądała na początku Kościoła inaczej później.
Tylko że ja nie jestem teologiem moralnym.
-
Mimo wszystko moje zdanie jest takie że mężowie owych świętych niewiast korzystali z pozamałżeńskich form zaspokajania popędu płciowego. Wszak byli panującymi i mieli ku temu możliwości no i świętymi nie zostali.
Czy ja wiem? Taki Henryk brodaty - wiele wskazuje, że nie korzystał...
-
Przeszkody zrywające uległy zmianie w stosunku do KPK z 1917 roku, nie wiem tylko czy wg KPK ta przeszkoda o której mówimy jest tzw. przeszkodą prawa Bożego.
Poza tym jeszcze jedno: przeszkodą jest impotencja uprzednia i trwała. Tak więc jeśli osoba nie będąca impotentem zawrze związek małżeński i np. po tygodnu stanie się impotentem (a co za tym idzie - nie może podjąć współżycia) - to nie ma problemu!
-
Mimo wszystko moje zdanie jest takie że mężowie owych świętych niewiast korzystali z pozamałżeńskich form zaspokajania popędu płciowego. Wszak byli panującymi i mieli ku temu możliwości no i świętymi nie zostali.
Czy ja wiem? Taki Henryk brodaty - wiele wskazuje, że nie korzystał...
O ile mi wiadomo, to Henryk Brodaty miał ze Świetą Jadwigą normalne małżeństwo. Mireli gromadkę dzieci
-
Do czasu. Kiedy wszystkie ich dzieci poumierały św. Jadwiga ślubowała wstrzemięźliwość. A Henryk - co u zostało- z żalu zapuścił brodę. A potem dialog ekumeniczny pod Legnicą...
-
Do czasu. Kiedy wszystkie ich dzieci poumierały św. Jadwiga ślubowała wstrzemięźliwość. A Henryk - co u zostało- z żalu zapuścił brodę. A potem dialog ekumeniczny pod Legnicą...
Nie wszystkie ich dzieci poumierały. Henryk i Gertruda przeżyły ojca
-
Skoro było tylu świętych pozostających w małżeństwie do końca życia bez "konsumowania"
Wcale nie bylo ich "tylu". O ile mi wiadomo, sa to przypadki wyjatkowe i dotycza specyficznych malzenstw "ukladanych".
to jednak jakiś inny cel istnieje. Miłość. Jak dla mnie jasne jest, że można się kochać i nie współżyć (chyba, że ktoś tym świętym coś przeciwnego zarzuca), nie zaś na odwrót.
Istnieje milosc rodzicielska, milosc braterska czy siostrzana, milosc blizniego i inne rozne odmiany milosci. Chodzi po tym swiecie pare osob, ktore kocham i z ktorymi nie wspolzyje, wiec zapewne mozna. Tylko co to ma wspolnego z miloscia malzenska?
Absolutnie nie mogę się jednak zgodzić, że każdemu kto nie może współżyć "na pewno o wiele trudniej jest miłość pielęgnować". Może dla niektórych.
Nie moge polemizowac na temat imponderabiliow. Ale natura milosci malzenskiej jest taka a nie inna, i jesli czegos istotnego, wynikajacego z natury malzenstwa, w praktykowaniu tej milosci brakuje, to zakladam, ze praktyka i pozostanie jej wiernym sa trudniejsze, niz w przypadku, kiedy czynniki decydujace o naturze malzenstwa moga byc realizowane. Dla mnie to logiczne. To m/w tak, jakby w milosci miedzy dzieckiem a rodzicem zabraklo kontaktu, jak gdyby matka po urodzeniu dziecka oddala je na wychowanie komus innemu. Brakuje wowczas w praktyce tej milosci czegos istotnego i istnieje ryzyko, ze milosc miedzy matka a dzieckiem nie zostanie prawidlowo uformowana.
Milosc miedzy Kinga a jej mezem nazwalabym miloscia braterska, a nie malzenska. Nie sadze, by bylo wiele osob, ktore potrafia wytrwac w takim pomieszaniu materii.
Co do specyfiki polegającej na przekazywaniu życia: kolejna ciekawostka, bowiem niepłodnośc nie stanowi już przeszkody do zawarcia sakramentu małżeństwa.
Podsumowując: pal licho, że się kochacie, pal licho, czy będziecie chcieli "konsumować" - najważniejsze jest to, żeby mężczyzna był w stanie "złożyć nasienie w pochwie". A jak nie możesz, to żyj sam.
Bo nie chodzi tylko i wylacznie o przekazywanie zycia. Natura poskapila plodnosci, ale Pan Bog moze wszystko - vide przypadek Sary, Anny czy sw. Elzbiety.
A pozycie malzenskie, o ile zgodne jest z wola Boza i otwarte na przekazywanie zycia, samo w sobie, nawet nie konczac sie przekazaniem zycia, jest z pewnoscia bardzo istotnym spoiwem milosci malzenskiej, ludzie staja sie jednym cialem, co cementuje i jednosc ducha.
Tak więc jeśli osoba nie będąca impotentem zawrze związek małżeński i np. po tygodnu stanie się impotentem (a co za tym idzie - nie może podjąć współżycia) - to nie ma problemu!
Jak to nie ma problemu, jest problem ;) Udzielajacy sobie nawzajem sakramentu malzenstwa nie znaja przyszlosci i nie wiedza, ze czeka ich ten problem. Skoro jednak Pan Bog dopuscil ten problem w malzenstwie, to widac ma co do tych malzonkow jakies specjalne plany.
-
Wiem że istnieją t.zw. "białe małżeństwa" i ok niech będą. Ale gorzej jest gdy jedna strona na drugiej to wymusza.
Wracając do biczowania to nie wiem czy Panu Bogu sprawia radość taka forma pokuty?
-
Wiem że istnieją t.zw. "białe małżeństwa" i ok niech będą. Ale gorzej jest gdy jedna strona na drugiej to wymusza.
Wracając do biczowania to nie wiem czy Panu Bogu sprawia radość taka forma pokuty?
Wydaje mi sie, ze niektorzy uwazaja, ze w ten sposob odejma mak Chrystusowi.
Uwazam, to za blad i grzech pychy.
Wole smucic sie Męką CHrystusa i cieszyc z Jego ZMartwychwstania. WOle dziekowac Mu i, ewentualnie, przepraszac.
-
Wracając do biczowania to nie wiem czy Panu Bogu sprawia radość taka forma pokuty?
A Męka Jezusa Chrystusa sprawiła radość Panu Bogu?
-
Niech Pan nie porównuje śmierci krzyżowej Pana Jezusa do biczowania jakiegoś pokutnika( być może z zaburzeniami) tudzież innych form pokuty cielesnej.
-
A głębiej wniknąć Pan nie potrafi?
-
Potrafię. Ale nie widzę obecnie celu w pokutach cielesnych zadawanych sobie samemu.
Lepiej się modlić, odmawiać różaniec. Życie czasami dostarcza nam cierpień które można ofiarować Panu Bogu.
-
Ktoś może mieć inne potrzeby niż Pan.
-
Jeśli chce się bić to proszę bardzo.
Natomiast ja jako spowiednik nie wyraził bym zgody.
-
Panowie, umartwienia cielesne sa odwiecznym elementem chrzescijanskiej ascezy i nie ma co kwestionowac ich sensownosci.
I tu nie chodzi o porownania skali meki Panskiej z ludzka asceza, ale o to, ze cala asceza, aby byla skuteczna, musi miec oparcie w laczeniu swojej ofiary z Ofiara Chrystusowa, inaczej jest bezwartosciowa. Pan Jezus dal nam przyklad, ze cierpienie jest srodkiem uswiecajacym i zadoscczyniacym, o ile zlozymy je Ojcu wraz z Jego cierpieniem.
Rozumiem, ze dzis szokuje taka forma zadoscczynienia za grzechy, bo jestesmy pokoleniem kultu ciala i niebywalej troski o to cialo. Ale to tylko cialo ponizone, doczesne, splamic je moze jedynie grzech, na pewno nie cielesne umartwienia.
-
...ale nawet klęczenie na modlitwie z wiekiem staje się nieco bolesne.
-
Panie Majorze,
wielkim propagatorem pokutnej poraktyki biczowania był św. Piotr Damiani, w swoim czasie przeor klasztoru Fonte Avellana. To, że w dzisiejszych czasach "nie widzi się sensu" cielesnych praktyk pokutnych, nie powinno chyba nikogo upoważniać do ich sprowadzania do bezsensu. To, że np. współcześni studenci "pokładają się ze śmiechu", źle świadczy tylko o studentach (i chyba nie najlepiej o wykładowcach), a nie o chorobie psychicznej pokutnika, uznanego w dodatku za świętego.
Życie dostarcza wielu cierpień - to prawda, ale czytałem, że po śmierci św. Jana Marii Vianney'a, znaleziono i w jego pokoju narzędzia pokutne.
I jeszcze jedno. Nikt nikogo do takich praktyk nie zmusza, ani ich nie propaguje. Nawet w zakonach. I zawsze zalecana jest roztropność i umiar.
-
Studenci pokładali się ze śmiechu nie z praktyk pokutnych tylko z tego że akurat Święte z tych omawianych żywotów miały się hobby się nie myć. Podobnie jak św. Bernard. No i oczywiście ze zmuszania mężów do abstynencji seksualnej mimo że jeden cały czas próbował a któraś mówiła żeby przyszedł za jakiś czas. Nie pamiętam która. To chyba jest zwodzenie.
Jeśli ktoś sam chce tak się umartwiać i spowiednik po rozeznaniu da zgodę to ok.
U dawnych redemptorystów Zaalpejskich jest chyba przymus.
-
Przymus - nie do końca chyba. Po to jest postulat i nowicjat.
-
To że jest postulat i nowicjat nie znaczy że trzeba do tego typu praktyk przymuszać. Lepiej zostawić to spowiednikowi i prywatnej pobożności.
-
Tak byłoby najlepiej. Ale skoro konstytucje zakonu przewidują praktyki pokutne - można w przypadku "nie sprawdzenia się" w postulacie/nowicjacie wybrać inne zgromadzenie lub sposób życia.
-
za blogiem nieznana historia (http://nieznanahistoria.blox.pl/2009/12/Biczownicy.html)
Biczownicy
Idea publicznego okaleczania swojego ciała w ramach pokuty za grzechy prawdopodobnie pojawiła się w V-VII wieku.
- Henryk Święty często wołał swojego spowiednika, który miał rozkazane wychłostać cesarza.
- roczniki Długosza: "Sekta biczowników (...) wyznawała wiele błędów i zdrożności (...) Ludzie należący do tej sekty chodzili w procesji z zakrytymi głowami jak zakonnicy, obnażeni aż do pępka i bili się nawzajem ostro po plecach biczami związanymi z poczwórnego rzemienia z węzłami na końcach. Odprawiali nadto postoje, odpusty i dziwne przyklękania, śpiewając nieskładną pieśń, każdy w swoim języku, była to bowiem zbieranina mówiąca różnymi językami i złożona z różnych narodowości. Ponadto, choć nie byli księżmi, ale ludźmi świeckimi, spowiadali się nawzajem i udzielali sobie rozgrzeszenia, niekiedy z bardzo ciężkich grzechów, a pokutujących wprowadzali uroczyście do swego grona, twierdząc, że ich sekta jest miła Bogu". Ich procesje liczyły około 200-300 osób.
Drzeworyt z XV wieku
- opis praktyki biczowników spisany przez Henryka z Herefordu: "Każdy bicz był pałką, a z jej wierzchołka zwisały trzy węźlaste rzemienie. Przez środek każdego węzła przywleczono w obie strony niby igły ćwieki, tak że wszystko razem miało kształt krzyża, którego końce wychodziły na wierzch poza ów węzeł na grubość ziarna pszenicy, choć niekiedy nieco mniej. Tymi to biczami smagali gołe ciała, dopóki poranione i opuchnięte nie spłynęły krwią tryskającą na pobliskie ściany. Nieraz ćwieki owe, jak sam widziałem, wrzynały im się przy biczowaniu tak głęboko w skórę, że trzeba było czasem więcej niż dwóch szarpnięć, żeby je wyciągnąć"
- wiele osób, które przyglądały się temu widowski zbierały strzępki zakrwawiony szat i trzymały je w domu jako relikwie.
- samo biczowanie nie świadczyło o tym, że należy się już do ruchu. Trzeba było zadeklarować, że będzie się umartwiać przez 33 dni (tyle lat żył Jezus) Przez ten czas nie można było się kąpać, golić, prowadzić rozmów, przebierać się, spać w łóżku, oraz należało powstrzymywać się od aktów płciowych. Na sam koneic trzeba było biczować się dwa razy dziennie.
- ostatecznie ruch biczowników został zakazany przez Kościół Katolicki. Na ciekawy pomysł wpadli duchowni z Włoch. Otóż karą dla złapanego biczownika była chłosta.
- działalność biczowników przypada na średniowiecze, ale w poźniejszych czasach mieliśmy podobne zachowania, choć już nie na taką skalę. Jędrzej Kitowicz (XVIII wiek): "Kładli się wszyscy krzyżem i poleżawszy tak do pewnych słów w śpiewaniu kościelnym nadchodzących (...) podnosili się na kolana i zawinąwszy kaptura z pleców na ramie, biczowali się w gołe plecy dyscyplinami rzemiennymi albo nicianymi, w powrózki kręte splecionymi. Niektórzy końce dyscyplin rzemiennych przypiekali w ogniu dla dodania większej twardości, albo szpilki zakrzywione w dyscypliny niciane i rzemienne zakładali, ażeby ciało swe lepiej wychłostali"
Na podstawie
Sz. Wrzesiński, Oddech śmierci -życie codzienne podczas epidemii, Kraków 2008
-
" Kartuzi używają dyscypliny. W Adwencie i w Wielkim Poście, każdy z nich biczuje się raz w tygodniu. Przy wymienianiu razów, mnisi za każdym razem odmawiają siedem Pater noster. Także przed Mszą bracia biczując się, recytują skłaniając się trzy razy Modlitwę Pańską. Dzieje się też podobnie po ostatnim, trzecim dzwonku, wstając już na Mszę, kiedy kartuzi czekają na przyjście przeora ".
M.B.Bednarz "Milczenie pustyni. Eremicki ideał kartuzów". Wydawnictwo "M", Kraków 2003
" W sumie, po upływie siedmiu i pół lat ( dwa i pół roku jako postulant i nowicjusz oraz pięć jako młodszy profes ) cała wspólnota bierze udział w ostatecznym głosowaniu, by ustalić czy kandydat może zostać przyjęty jako pełnoprawny członek zakonu kartuzkiego ".
" Zdatność kandydata do zakonu Kartuzów jest ustalana nie tylko na podstawie duchowości, lecz także na podstawie sił fizycznych oraz równowagi psychicznej kandydata. Nikt poniżej wieku lat 20 nie może być przyjęty do zakonu. Bez zezwolenia Generała Zakonu nie przyjmuje się kandydatów mających powyżej 45 lat. Coraz częściej wymaga się w kartuzjach, aby każdy nowicjusz został zbadany przez psychiatrę celem upewnienia się, czy kandydat nie cierpi na jakąś ukrytą chorobę psychiczną lub obsesję religijną ".
Robin B.Lockhart - "W pół drogi do Nieba. Ukryte życie Kartuzów". Wyd. Michalineum, 2001.
-
"Aby nauka św. Romualda nie poszła w zapomnienie, czwarty z kolei przeor Camaldoli, bł. Rudolf, ułożył dla Kamedułów Konstytucje. Podstawowymi zajęciami eremitów były : modlitwa, czytanie, biczowanie, prostracje połączone z recytacją określonych modlitw. Jakkolwiek nalegano na wielką roztropność w stosowaniu praktyk pokutnych, które miały być mierzone wytrzymałością ciała danego eremity, osobistymi potrzebami lub inspiracją łaski, to jednak wiemy, że Kameduli umartwiali ciało dyscypliną i włosiennicą ".
Adam Bujak - "Tajemnica Kamedułów". Cytat ze wstępu autorstwa o. Ambrożego Białuchy EC
-
" (...) nie przeszkadza mi zwyczaj, który tutaj zwany jest piątkową flagellacją, czyli biczowaniem. Używa się do niej małego bicza z pięcioma sznurkami. Każdy z nich zakończony jest supłem : w dormitorium, tuż po nonie, biczujemy sobie plecy odmawiając jednocześnie jedno Miserere, co trwa około dwóch minut. Zimą rozgrzewa, zaś latem jest dobrą gimnastyką z obnażonym tułowiem. Ta praktyka wprowadzona została we wczesnym Średniowieczu, jednak zrezygnowano z niej szybko i znów podjęto w wieku XIX w intencji zjednoczenia się z Chrystusem biczowanym. (...) Flagellacja traktowana zbyt powierzchownie pozostanie czymś sztucznym i dlatego na powrót będzie zarzucona ".[ po Soborze Wat. II].
Dom Marie-Gerard Dubois OCSO - "Szczęście w Bogu. Wspomnienia i refleksje opata trapistów z opactwa La Trappe". Wyd."M", Kraków 2000.
OT :
Duża część tej książki poświęcona jest posoborowym zmianom w Zakonie Trapistów, z zapałem wprowadzanym m. in. przez Autora.
-
Jak się tak zastanawiam to jednak biczowanie się jest na pewno lepszą formą duchowości w życiu zakonnym niż poruszanie się limuzynami przez o.Rydzyka i otwieranie coraz to nowych biznesów.
-
Hm, a gdzie jest granica tego cielesnego umartwienia przez np. biczowanie czy głodówkę? Ciekawi mnie to, bo wydaje mi się to sensowną praktyką, ale ale coś takiego widać - w jakiejś formie - także u niektórych (w żadnym razie nie utożsamiam etc. i nie sugeruję nic!) "teistycznych satanistów", gnostyków etc. Tacy się okaleczają z pogardy dla ciała... jako materii... A to raczej wykracza poza chrystianizm i nie ma aspektu pokutnego.
Tak więc jaka powinna być motywacja dla takich umartwień i czy mają one być tylko "tak żeby nie zostawiać śladów" i nie ranić na dłużej? Bo niektórzy święci to PODOBNO jednak dochodzili do wyczerpania, wyniszczenia... Co mnie nie boli jakoś samo w sobie, jednak chciałbym rzecz wyjaśnić.
W każdym razie przeciwko śfjatu i kultowi ciała!
To można wiedzieć, dlaczego nikt z Państwa się nie biczuje (tak przypuszczam)?
Cóż, ja bym może i mógł się smagać czy nosić włosienicę (taką "prawdziwą", tj. koszulinę), ale przypuszczam, że po prostu najpierw wypadałoby odrobić "normalną" ascezę, ba - mało tego, normalne "dobre uczynki i postawę", a nie od razu w tamto wchodzić bez może właściwej motywacji i autentycznego przekonania... tylko dla jakiegoś epatowania.
to święci wg żywotów się również nie myli.
No i git :-) Mycie skórę wyjaławia, jak zbyt częste. Kult higieny też może stać się obsesją... nawet jeśli będzie masowy i przez to nie będzie zwracał uwagi na się. BTW paradoksalnie pewne środowiska katolickie - typu TFP, TIA - zdają się nawet wyznawać swego rodzaju kult higieny, fryzury, eleganckiego stroju, ładnej zastawy, lśniących sztućców, obrazów na ścianach etc., podczas gdy wielu ascetów, a i w ogóle dawniejszych krześcijan, żyło - z przekonania, z biedy albo po prostu z tego, że tak się wówczas żyło - w kurzu, łachmanach, nie-myciu, o drewnianej łyżce którą się pojadało załóżmy z jednego gara etc. :-) Czyżby więc przesadna dbałość o eleganckie formy była maską zniewieścienia i postępactwa?
-
Z przedmowy dzieła "Żywoty świętych" X. Piotra Skargi:
Ale gdybyś chciał większych umartwień w postach, niespaniu dla modtliwy, biczowaniu, trudzeniu ciała naśladować, radź się spowiednika swego; bo nie wszystkim Pan Bóg te dary rozdaje. Długa suknia na karlika się nie przyda, a rychlej się w niej uplącze i upadnie.
Moim zdaniem to wyczerpuje temat: asceza ma wymiar indywidualnej praktyki i nie każdemu może być polecona - a jeśli już, to wymaga konsultacji i kierownictwa duchowego.
-
BTW paradoksalnie pewne środowiska katolickie - typu TFP, TIA - zdają się nawet wyznawać swego rodzaju kult higieny, fryzury, eleganckiego stroju, ładnej zastawy, lśniących sztućców, obrazów na ścianach etc., podczas gdy wielu ascetów, a i w ogóle dawniejszych krześcijan, żyło - z przekonania, z biedy albo po prostu z tego, że tak się wówczas żyło - w kurzu, łachmanach, nie-myciu, o drewnianej łyżce którą się pojadało załóżmy z jednego gara etc. :-) Czyżby więc przesadna dbałość o eleganckie formy była maską zniewieścienia i postępactwa?
Nie pozwalaj sobie :-) Prof Oliveira uważał,że dobre maniery,elegancki ubiór,kultura osobista etc. są owocem ascezy,pracy nad sobą. Więc tu nie ma sprzecznośc,najwyżej pozorna. Wszak np. eleganckie stroje są niewygodne i zmuszają do pewnej powagi,zobowiązują. Zatem nie można w nich folgować sobie zmysłom które dążą do niekontrolowanej spontaniczności,barbarzyństwa,np trzymania nóg na stole,ubrania wygodnych dresów,siedzenia na schodach. Tak samo uprzejmość wobec innych wymaga panowania nad sobą i co wiem z własnego doświadczenia trudno te rzeczy osiągnąć :-) *Zniewieścialcy tacy jak hipisi odrzucali te rzeczy,bo chcieli dawać upust zmysłom,uczuciom,nie męczyć się poddawaniem ich pod jarzmo. Liberałowie zaś w pewnym sensie przesadnie akcentują dolce vita,ale z drugiej strony pozbawiają się jego wyższych uroków w zamian za niższe. Wyżej stawiają bowiem wygodę,nad wymagające wysiłku piękno. *Choć może być i uprzejmość wynikła zestrachu czy nieśmiałości ,a czasem lepiej odpysknąć-ale to inna sprawa.
No dobrze,ale czy to jest katolickie? Wszak wielu świętych się nie myło etc. Na ten zarzut można odpowiedzieć dwojako. Albo jak p Kowalik,po prostu uznać,że święci też ludzie i przesadzali,mieli obsesje,wcale nie-chrześcijańskie i nie-tomistyczne. Można też odpowiedzieć w ten sposób,że w domu Ojca jest mieszkań wiele i jak pisał prof de Mattei jest miejsce w Kościele i dla eremity i dla wystawnych ceremonii takich jak dawne koronacje papieży. Ta druga droga jest też Boża,gdyż jest to kontynuowanie dzieła stworzenia,oddawanie chwały Bogu przez piękno itp. Upraszczając pierwsza droga jest dla zakonników druga dla świeckich.
-
no a dla świeckich abnegatów? ;D
-
tu jest ciekawy tekst: http://www.desertwisdom.org/dttw/truth/eradicating-desire-for-enjoyment.html
Suppress you ruinous weakness and your craving for comfort: attack them from every side! Crush your desire for enjoyment: do not give it air to breathe.
How do you benefit if, for example, you begin to sleep on a hard mattress but instead indulge in warm baths? But if you try to give up smoking but give free reign to your urge to prattle? O if you deny your urge to prattle, but read exciting novels? Or if you stop reading novels but let loose your imagination and quiver in sweet melancholy?
You must set about rooting out the very desire to have things pleasant, to get on well, to be contented. You must learn to like sadness, poverty, pain, hardship. You must learn to follow privately the Lord's bidding: not to speak empty words, not to adorn yourself, always to obey authority, not to look at a woman with desire, not to be angry and much else.