Osoby zainteresowane sedewakantyzmem i sedeprywacjonizmem z Warszawy i centralnej Polski zapraszam do kontaktu na privie.
Głos zdrowego rozsądku przeciwko błędom sedeprywacjonizmu: "Kościół uznał Aleksandra VI. za prawowitego pasterza, chociaż czterech kardynałów i trzech władców (królowie Francji i Hiszpanii oraz cesarz) żądało zwołania soboru niedoskonałego, który by złożył Aleksandra VI z urzędu, jako świętokupcę (przed wyborem) i niechrześcijanina, a zatem niezdolnego do sprawowania urzędu głowy chrześcijaństwa – post electionem rządzącego w Kościele nie duchowo, ale tylko docześnie.
Wolno więc było postawić problem prawowitości papieża Borgii od strony teoretycznej, lecz żądanie wnioskodawców zostało odrzucone od strony praktycznej przez wszystkich pozostałych kardynałów i biskupów (a następnie w sposób magisterialny przez św. Piusa X w konstytucji apostolskiej, czyli regule powszechnej). Odrzucenie wynikało z faktu, że schizma z wieloma antypapieżami przyczyniłaby więcej szkód niż papież Borgia.
Analogicznie mogłoby być z NOM-em Pawła VI. Jest on szkodliwy i wymaga uchylenia albo istotnych zmian, jak to wyjaśnili kardynałowie Ottaviani i Bacci w piśmie do Pawła VI w roku 1970. Kościół jednak, w tym sami ci dwaj kardynałowie oraz biskupi Lefebvre i Antônio de Castro Mayer, dwaj pasterze z jurysdykcją, którzy aż do końca zwalczali nowinki „Soboru duszpasterskiego”, zadowalają się stwierdzeniem, iż Paweł VI de facto podjął rządy, oraz że ma tytuł do władzy (to znaczy jest papieżem de iure), chociaż praktyczne wykonywanie władzy okazało się katastrofalne. Starają się zatem zakryć sromotę ojca.
O. Joaquín Saenz y Arriaga pod koniec Soboru wyraził swoją sedewakantystyczną opinię i poprosił kardynałów Ottavianiego, Bacciego, Parente, Siriego oraz Palazziniego, zgromadzonych w Brescii na kongresie „Kościoła Żywego”, by ogłosili, że Paweł VI nie jest papieżem. Oni jednogłośnie odmówili, chociaż nie zgadzali się z postępowaniem i ideami Montiniego. Ułudą wydaje mi się pomysł, że czterem księżom i setce wiernych może się to udać bez powodowania ruiny, skoro wstrzymali się od tego wymienieni kardynałowie i biskupi, a nadto św. Pius X. Gdyby – załóżmy teoretycznie – papież Borgia (czy też Montini) został złożony z urzędu przez niedoskonały sobór lub przez kardynałów, kto mógłby z absolutną pewnością udowodnić przed Kościołem i wiernymi, że Aleksander VI (albo Paweł VI) został rzeczywiście złożony i realnie przestał być papieżem? Ile by się z tego zrodziło zamieszania, zagubienia, schizm? Ilu „papieży” rościłoby sobie prawo do bycia „prawdziwym papieżem”?
Niektórzy kardynałowie i biskupi stanęliby za jednym, inni za drugim, inni jeszcze zostaliby przy Aleksandrze (Pawle). I tak zaczęłaby się nowa wielka schizma na wzór awioniońskiej, gorsza od świętokupczego pontyfikatu Roderyka Borgii. Coś takiego zdarzyło się potem w latach 1969-1970 [w rzeczywistości w roku 1978, przyp. tłum.], gdy sedewakantyści mianowali antypapieża w Palmar de Troya w Hiszpanii, co było jednak mało poważne, a nawet śmieszne. Jedno jest pewne. Sytuacja po papieżu Borgii lub Montinim byłaby gorsza niż urząd nabyty przez Aleksandra VI świętokupczo, lecz realnie, źle zaś wykonywany duchowo.
Tak więc wedle nauczania św. Tomasza należało raczej zadowolić się „tyranem” domniemanym i tylko z początku, albo papieżem źle rządzącym duchowo, niż składać go z urzędu, żeby wpaść z deszczu pod rynnę. Kościół hierarchiczny zaliczył Aleksandra VI w poczet papieży. Zaciągnąwszy przed wyborem grzech bezbożności jako realnie i naprawdę winny symonii, a po wyborze nie mając woli działania dla duchowego dobra Kościoła jako społeczności nadprzyrodzonej, mimo wszystko de facto podjął rządy, został de iure widzialną głową Kościoła (tytuł do władzy), chociaż bardziej jako władca doczesny niż jako duchowy pontifex.
Kościół uwzględniał przynajmniej do 1904 roku jedynie rzeczywistość faktyczną, a potem wraz ze św. Piusem X również teoretyczną możliwość elekcji papieskiej nabytej w drodze symonii, chociaż św. Tomasz zaliczał wprost symonię do herezji. Św. Pius X postanowił konstytucją apostolską o zasięgu powszechnym, a więc nieomylnie, że mimo wszystko elekcja ta jest ważna. Którzy to papieże w wieku żelaznym (wieku X) lub w okresie Renesansu nie przekładali doczesnego zysku własnego, swej koterii i rodziny nad dobro duchowe Kościoła? Papieże ci de facto źle rządzili duchowo Kościołem (jest to pewnik historyczny i fakt dogmatyczny), lecz w praktyce sprawowali rządy lub mieli władzę papieską zarówno de facto jak i de iure, co kanonicznie uznał św. Pius X."
ks. Curzio Nitoglia, Hipoteza z Velletri.
Za: Katolicki Instytut Apologetyczny im. św. Tomasza z Akwinu
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=430896103665204&set=a.297175117037304.73727.278558672232282&type=1&theater