Ponieważ większość miejscowych forumowiczów zapewne jest przeciwna legalizacji tzw. narkotyków...
Ponieważ większość miejscowych forumowiczów zapewne jest przeciwna legalizacji tzw. narkotyków......a zarazem ta większość zapewne korzysta (miejmy nadzieję, iż z umiarem!) z jednego z najnędzniejszych i najbanalniejszych narkotyków, tj. alkoholu (ja też zresztą)......to prosim o sensowną i przekonującą argumentację za tym, by narkotyki byli nielegalni, a piwo-wino-wódka - dopuszczalni.W zasadzie jedyne wyjaśnienie argumentacji, że alkohol powinien być legalny i wolno go pić, ale "narkotyki" są już beee, brzmi mniej więcej tak:Owszem, alkohol to też narkotyk, to też substancja odurzająca i uzależniająca. Cóż, pogódźmy się z tym, że większość ludzi potrzebuje czasem takiego kopa, tego czy innego rodzaju. Ale właśnie dlatego zdecydujmy się na ten jeden, jedyny wentyl bezpieczeństwa - żeby wszystkie zagrożenia skupiały się w tym znanym, dobrze opisanym obszarze alkoholu, a nie obejmowały żadnych innych, coraz to nowszych i bardziej podejrzanych substancji.Co więcej, alkohol ma pewne plusy. Raz, że można go pić powolutku, i to w niewielkim stężeniu (vide piwo), dzięki czemu da się w miarę kontrolować jego wpływ, rozłożyć w czasie, pić dla smaku etc. - podczas gdy jednak większość innych substancji wali się "na raz" w celu tylko i wyłącznie odurzenia - nikt nie popija makiwary dla smaku czy przy towarzyskiej pogawędce, nikt (lub prawie nikt) nie dawkuje sobie kokainy czy amfetaminy ot, tak, leciutko, troszeczkę, żeby się minimalnie podkręcić bez ryzyka etc. Co za tym idzie alkohol może spełniać pewne funkcje towarzyskie, jednoczące itd. - i w zasadzie je spełnia, trudno natomiast powiedzieć to np. o kompocie walonym w żyłę czy o mocnym halucynogenie - takie odurzenie każdy przeżywa sam, odrealnia się, odrywa się od wspólnoty, od życia.Dwa, alkohol ma mocne umocowanie w naszej kulturze. Cóż, widocznie raz już ktoś go kiedyś wybrał jako ów wentyl bezpieczeństwa, stąd mamy wokół niego pewne obyczaje (toasty), żarty, kulturę (estetyka etykiet), nawet pewien szlif i szyk (piękne butelki z drogimi trunkami itd.). Trudno natomiast wyobrazić sobie stylową reklamę czy eleganckie opakowanie heroiny albo kokainy, kultury z tym związanej nie mamy, to są tylko "zimne leki", nieoswojone, niezbadane kulturowo i społecznie, stąd podejrzane.Dlatego alkohol na tym polu jako-tako wygrywa i skoro człek musi sobie przywalić, żeby nie zwariować, to niech robi to za pomocą starego, dobrego, oklepanego alkoholu, niż jakichś tajemniczych proszków, ziół i płynów w strzykawkach.Tyle że taka argumentacja jest tak naprawdę mocno dziurawa i zależna od różnych mętnych, naciąganych określeń typu "w zasadzie", "jakoś tak to jest", "wydaje się, że", "a no bo kultura i w ogóle, zawsze tak było" etc., od rozmytych pojęć typu "swojskość alkoholu", "uwarunkowania kulturowe", "zawsze tak było" etc.Np. można "towarzysko" czy też grupowo "tripować" na psychedelikach, można zarzucać na tyle niewielkie dawki opiatów, że człowiek jest w stanie funkcjonować (tyle że wewnętrznie mocno "uspokojony", choć niekoniecznie otoczenie to od razu zauważy!), wokół substancji psychedelicznych i wokół marihuany funkcjonuje (już) pewna sub- czy też pop-kultura etc. Więc wszystko to jednak takie arbitralne argumenty. Ostatecznie sprowadza się to do czegoś w rodzaju: "Ech, no niech po prostu zostanie, jak jest, po cholerę wydziwiacie, walnijcie sobie browara i przestańcie kombinować, bo nie wiadomo co z tego wyniknie!".To jest cały czas argument odwołujący się do tego, że teraz-tu-i-obecnie "subkultura marihuanowa" ma taki, a nie inny (lewacko-liberalno-hedonistyczny) wymiar, że z tym się "kojarzy" (i faktycznie się kojarzy!) i tak dalej. Ja nawet to rozumiem i w sumie to jest jeden z powodów, dla których nie jestem jednak jakimś bezwzględnym entuzjastą legalizacji tzw. narkotyków, ba - nawet gdybym był, to nie poszedłbym na Marsz Konopii, właśnie dlatego, że jest pełen hedonistycznie nastawionych luzaków i pajaców, że mniej lub bardziej wiąże się z lewackimi subkulturami i stylem życia MWzWM etc. W porządku.Ale czekam na argument ogólny, nie odwołujący się do obecnych uwarunkowań etc., na dowód, że zawsze, wszędzie, w każdej grupie ludzi i w każdym społeczeństwie istnieje jakaś zasadnicza różnica między alkoholem (który miałby być, jak rozumiem, legalny), a całą resztą substancji narkotycznych (marihuana, heroina, kokaina, LSD), argument odnoszący się nie do wytworzonej np. wśród hipisów czy rastamanów otoczki, ale do samej istoty tychże substancji.Otóż obawiam się, że takiego argumentu nijak nie ma. Z tego powodu przeciwnicy legalizacji muszą siłą rzeczy uciekać się do argumentacji takiej, jaką w jednym z poprzednich postów wyłożyłem kursywą, tj. do argumentacji z obecnych uwarunkowań i skojarzeń, z alkoholu jako wąskiego wentyla bezpieczeństwa, z pewnych społecznych tradycji, mitów i obyczajów związanych z alkoholem etc. etc.Natomiast porażką będzie każde dowodzenie, że kiedy skini / menele / Sarmaci / Polacy na weselu / dobrzy katolicy chleją piwsko i wódę, a potem słaniają się, bełkoczą i wyczyniają głupoty, to mimo wszystko nie są "narkomanami", a nawet jest w tym pewien urok i coś swojskiego - - - a kiedy miłośników psychodelików zarzuci leki na kaszel, w czasie gdy jego kolega będzie palił zioło, a koleżanka łykać kodeinę - o, to już są "narkomani", to już jest "bagno ludzkie", to jest "ostateczny upadek" etc.
Jestem absolutnie za legalizacją (nie mylić z używaniem) wszystkich naturalnych substancji odurzających dla dorosłych.
Jak weźmiesz katechizm Gasparczyka to zupełne nic znajdziesz w temacie odurzaczy.
Dziękuję, wyjaśnił mi Pan przy tej okazji swoje chore poglądy polityczne w kontekście zbliżających się wyborów.
Ja proszę Pana jestem prawicowcem, ...
Jestem absolutnie za legalizacją (nie mylić z używaniem) wszystkich naturalnych substancji odurzających dla dorosłych.Cała reszta to już kwestia wolnej woli.
Tak długo, jak swoje fantasmagorie aplikuje Pan sobie, nic mnie one nie interesują.
a ja jestem za tym, zeby zaden rzad nie mogl zabronic doroslemu robienia tego na co dorosly ma ochote.
Tylko, że Pańskie urojenia...
... mają wymiar ogólnospołeczny.
To tak jak grzech, popełnia się go indywidualnie a skutki ma ogólnoludzkie (i dlatego jest grzechem).
1. nie ma sensu myśleć o legalizacji póki z podatków idą pieniądze na służbę zdrowia
2. jak wygląda legalizacja i z czym się wiąże widziałem w Holandii - nie ma sielanki
Pan Jezus pił wino, a niczego nie palił, dał nam przykład, po co kombinować?
to, że ludzie się upijają i robią złe rzeczy, to nie znaczy, że można palić