Primo, niektóre z tych zarzutów są oparte na wyznaniach samego ks. Martina jeszcze z lat osiemdziesiątych, także nie była to żadna wiedza tajemna. Żadnej Ameryki Pan Grasmeier tutaj nie odkrył.
Secundo, Pan Jackowski jak na prawdziwego publicystę przystało podaje argumenty jednej i drugiej strony a nie smaruje w jednym rządku kolejne zarzuty. Zapomniał Pan też dodać, że Pan Jackowski twierdzi, że w/w zarzuty "rażą swoją naiwnością".
Jeśli Pan chce udzielać imprimatur wypocinom osobnika, który wsławił się np. oskarżaniem ludzi związanych z serwisem Tradition in Action, bo ubzdurał sobie, że osoby prowadzące tę stronę internetową pisały o "morderstwie siostry Łucji dokonanym przez Święte Oficjum" to droga wolna.
Pan poszuka sobie polemiki w wykonaniu Gerarda Heimbeckera.http://catholicforum.fisheaters.com/index.php/topic,1983227.20.html
Cytat: Bolt w Sierpnia 19, 2012, 00:09:09 amNic nie wiem o zmianie czy osłabianiu wymowy zarzutów Grasmeiera, jak zresztą w ogóle niewiele się interesuję tą sprawą oraz samą postacią Martina, którego książki ogólnie biorąc uważam za mało wartościowe. Wypadałoby się tym zainteresować zanim się wklei link do tego czy owego.
Nic nie wiem o zmianie czy osłabianiu wymowy zarzutów Grasmeiera, jak zresztą w ogóle niewiele się interesuję tą sprawą oraz samą postacią Martina, którego książki ogólnie biorąc uważam za mało wartościowe.
Tym bardziej, jako od osoby tak teologicznie wykształconej, oczekuję merytorycznych w temacie opinii.
Wszak nie ma nic prostszego dla teologa, jak innemu teologowi ( X.Cekada exemplum ) mając stosowne racje i pewność ich prawdziwości przedłożyć to explicite, obalając jego argumentacje w proch i w pył.
Niezależnie od tego jak przekonywująco sformułujemy taki argument, to jednak nigdy nie uzyskamy w ten sposób pewności moralnej, że nowa forma sakramentalna jest ważna, a tylko prawdopodobną opinię, że tak jest (ks. A. Cekada, praca pt. „Całkowicie nieważne i pozbawione znaczenia”).
Tymczasem nic takiego przez te patę lat ( czy kilkanaście miesięcy - już nie pomnę ) nie tylko, mimo najwyższego uznania dla Panów P.T. Moich Rozmówców teologicznego wykształcenia, nie tylko nie nastąpiło, lecz przeciwnie, częstokroć ( tu akurat nie o Panach mowa ) temat ten jest generalnie najchętniej przemilczany, zastępowany innym, lub pozostawiany w niedomówieniach...
Mnie zaś interesuje merytoryczna dyskusja o problemie, który chemy czy nie istnieje, dopóki nie zostanie ostatecznie rozwiązany, nie zaś organizowanie podkładania "ulotek" jakiejkolwiek trreści pod czyjekowliek drzwi, czy prowadzenie widłowych kampanii zapalczywej młodzieży przeciwko komukolwiek.
Tymczasem , co mnie jako człeka z całą sympatią się do FSSPX wszak odnoszącego, bardzo niepokoi, Pan na te właśnie dość "kuriozalne" wydarzenia zwraca w tym wątku szczególną uwagę. Dlaczegóż ?
Co do Pana Ultraślimaka, toż to bardzo sympatyczny a mądry człowiek jest, w niczem zatem nie widzę powodu, dla którego miałby stanowić tu przywołany jakiś "pejoratywny" przykład...ogładą wszak i kulturą wypowiedzi zdecydowanie przewyższa wielu innych P.T. Forumowiczów w tym piszącego te słowa...
Panie Tato, ma Pan doskonałą sposobność porzucenia tonu, przyznajmy to szczerze, lekko fałszywej troski o ważność nowych święceń w charakterystycznym stylu pewnego „katolika” „nieuznającego osoby” itd., nazywającego się na forach Ultraślimakiem. Pan Fons Blaudi, człowiek naprawdę dobrze zorientowany w teologii – piszę to jako teolog po studiach i z wieloletnią praktyką w zawodzie – usiłuje z godną podziwu cierpliwością wyłożyć Panu to zagadnienie od wielu już miesięcy, Pan zaś niezmiennie odpowiada pustosłowiem i cytatami z bajek „katolików” „nieuznających osoby” itd. Niechże Pan weźmie łaskawie pod uwagę, że Pańska „twórczość” jeśli nawet nie prowadzi Pana osobiście do wkładania paszkwili pod wycieraczki wiernych w Radości i wznoszenia okrzyków przeciwko o. Konstantynowi, to z pewnością pośrednio przyczynia się do wspierania tej „apostolskiej działalności”. Różni niedowarzeni 17-letni „teologowie” po korespondencyjnym kursie na FK i ultramontes podejmują „ważne decyzje” w „niecierpiącej zwłoki sprawie” i ogłaszają pusty tron, a następnie ruszają z widłami na przeoraty. Naprawdę, ten spektakl zaczyna być nieco męczący. Ostatnio jeden z podobnych Panu „theologusów” „udowadniał” tu i ówdzie, że francuskie słowo „bâtard” znaczy ni mniej ni więcej, tylko „nieważny”, a nieobecność jednego zdania w polskim wydaniu kazań abp. Lefebvre’a z 1999 r. (przy jednoczesnej obecności tegoż zdania w kazaniu cytowanym w innej książce, a mianowicie wydanym w 2005 r. w języku polskim Liście otwartym…), uznał za dowód zdrady zasad abp. Lefebvre’a przez obecne władze Bractwa. Wciąż więc trwa przerażające show głupoty, pychy i ignorancji, a Pan jest nolens volens jednym z jego klakierów – bo przecież znając Pana, nie mogę uznać, że pociąga Pan w nim za sznurki.
Pokrótce...bardzo nawet...nic Pan tym niedość zręcznym wywodem niestety ani nie obala ani nie jest wstanie udowodnić.Pomijam już Pana zafiksowanie na pojęciu "formuła"- "forma", którego to widać Pan nie do końca rozumie, zatem proszę wybaczyć ale "groch z kapustą" odnosi się mimo wszystko bardziej do tego Pańskiego wywodu niż analizy teologicznej X.Cekady, co chciałby Pan zasugerować.
Pokrótce...bardzo nawet...nic Pan tym niedość zręcznym wywodem niestety ani nie obala ani nie jest wstanie udowodnić.Pomijam już Pana zafiksowanie na pojęciu "formuła"- "forma", którego to widać Pan nie do końca rozumie, zatem proszę wybaczyć ale "groch z kapustą" odnosi się mimo wszystko bardziej do tego Pańskiego wywodu niż analizy teologicznej X.Cekady, co chciałby Pan zasugerować. Uwag tylko podam na razie kilka:- otóż formą sakramentu święceń biskupich są słowa prefacji ( całej prefacji );- w rycie rzymskim po rozstrzygnięciu sprawy przez Piusa XII, który nie zmieniał nic w słowach prefacji ani ani nie ustalał żadnej nowej do ważności tej formy jest bezwzględnie konieczne jedno zdanie, które jest przytoczone we wcześniejszych postach;
- Paweł VI zmienił mimo to całkowicie formę święceń na zupełnie nową i nie mającą potwierdzenia w żadnych innych ważnych świętych rytach Kościoła ;- święcenia anglikańskie zawierały formę w brzmieniu dużo bardziej precyzyjniejszym od montiniańskiej, lecz zostały uznane przez Leona XII za nieważne, ponieważ zarówno intencja ich wprowadzenia - protestantyzacja katolickiego rytu - jak fakt zmiany formy powodojucy to iż nie oznaczają tego co przekazują, a zatem nie przekazują już tego co oznaczają ( co winny w zasadzie oznaczać ), mimo licznych odniesień zawartych w innych modlitwach. Generalnie ryty anglikańskie są w swej wymowie dużo bardziej precyzyjne od montiniańskich Pawła VI, który "przebił" je daleko bardziej w swej "nieokreśloności"zarówno gdy idzie o święcenia kapłańskie jak i ryt NOM....a to już bardzo źle "rokuje";
- kwestia istnienia podobnej formy u św. Hipolita w Tradycji Apostolskiej etc. niestety nie może być uważana za wiarygoną ani na pewno używaną kiedykowleiek przez Kosciół , co wiecej jest "archeologizmem", a poza tym i tyk "forma" Pawła VI jest od niej różna zwłaszcza w odniesieniu do faktu jej "desakralizacji" poprzez usunięcie wielu elementów ;
By jednak stwierdzić faktycznie jak się sprawa święceń przedstawia należy się zastanowić nad tym :- jak jest uzasadniana przez autorów wprowadzona zmiana formy? ( na co się powołują , jak uzasadniają konieczność zmiany i jej podstawy )- jakie były intencje wporwadzenia "nowej formy"? Po co została wprowadzona ? ( Anglikańskie były prostestantyzacją katolickich np ) - czy jest zgodna faktycznie z formą aleksandryjską lub antiocheńską ? Czy jest zgodna z jakąkolwiek inną formą starożytną używaną przez Kościół , która uwiarygoniała by jej ważność?- czy Papież ma prawo promulgować dowolny "nowy ryt" wprowadzająjąc go w miejsce stałęgo rytu Kościołai przeciw niemu? (pomijam tu zagadnienie możliwwej sedewakancji za czasów Pawła VI, które w zasadzie prześądzałoby nieważnosć z miejsca)
(pomijam tu zagadnienie możliwwej sedewakancji za czasów Pawła VI, które w zasadzie prześądzałoby nieważnosć z miejsca)
Otóż analizy X. Cekady i X.Coomarasvamy szczegółowo i precyzyjnie odnoszą się do tych zagadnień, by je podważyć należałoby zatem wykazać dowody na opinie przeciwne. Nie twierdzę, że to jest niemożliwe, ale nie spotkałem jak dotąd żadnej solidnej kontrargumentacji w tej sprawie. Najpoważniejsza nich to argumentacja dominikanów z Avrile oraz ś.p.Pana Michela Davesa, z którymi właściwie zmierza się właśnie X. Cekada w swym tekście. Opracowania zaś "rzymskie" na temat tego zaganienia albo nie istnieją albo ( nie zważając na kwestię wątpliwości zgłasznaych pod adresem "reformy" ) zawierają takie "kwiatki" które jeszcze bardziej pogrążają jedynie kwestię katolickości i prawomocności dokonanych zmian , bo są explicite heterodoksyjne - wystarczy poczytać "posoborowych liturgistów" ...zachęcam.
- wskazane przez Pana modlitwy dodatkowe owszem mogą mieć znaczenie uzupełniająco - wyjaśniające, z tym, że mogą zarówno potwierdzać jak i wykluczać ważność badanych tutaj rytów "bugniniańsko - montiniańskich";
z tym, że mogą zarówno potwierdzać jak i wykluczać ważność badanych tutaj rytów "bugniniańsko - montiniańskich";
Nie ? To po co Pan wkleił te paszkwile na ks. Malachiasza Martina i zarekomendował je jako pochodzące z portalu na "wysokim poziomie".
W zalinkowanej dyskusji nie widzę żadnego ostrzeżenia od tamtejszej moderacji, ba, użytkownicy portalu narzekają, że administracja w ogóle nie podjęła żadnej reakcji. Tym bardziej nie edytowano jego postów. Zwyczajnie się zmył, gdy Heimbecker rozprawił się z kilkoma z jego "niezbitych" dowodów świadczącym o wywrotowej działalności ks. Martina.
Now here is a man that not everybody trusts, for reasons best known to himself, as far as I can tell, and of which God alone is the infallible judge.Mamy tu więc człowieka, któremu nie wszyscy ufają, z powodów, które są znane tylko jemu samemu, o ile mogę to stwierdzić, i którego nieomylnym Sędzią jest jedynie Bóg.
Cytat: Bolt w Sierpnia 19, 2012, 20:06:40 pmGrasmeier zebrał wszystkie możliwe zarzuty przeciwko M. Martinowi, lepiej lub gorzej udokumentowane, i podjął niezbyt sympatyczną próbę zdyskredytowania tej postaci. Cieszę, że wreszcie Pan to dostrzegł.
Grasmeier zebrał wszystkie możliwe zarzuty przeciwko M. Martinowi, lepiej lub gorzej udokumentowane, i podjął niezbyt sympatyczną próbę zdyskredytowania tej postaci.
Sam Pan przyznał, że działalność tego księdza zna pobieżnie...
Ja najpierw uczciwie ostrzegłem ludzi, żeby nie zaglądali w te materiały o ks. Martinie, bo są one dość wątpliwe.
To już osobista sprawa Pinaya. Jeśli mu odpowiadają takie a nie inne źródła i ich promowanie nie wywołuje w nim żadnego konfliktu sumienia to ja nic na to nie poradzę.
Odniosłem wrażenie, że wstrzymał się z umieszczaniem na swoim portalu co bardziej absurdalnych wymysłów Edmunda Wilsona, m.in. o takiej dziwacznej relikwii wyśmiewanej przez ks. Martina.